To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Kierownik restauracji Gregory Camillucci przyjął w 1979 roku Madonnę do pracy za godzinną stawkę cztery i pół dolara. „Pamiętam żywo nasze pierwsze spotkanie, bo zafrapowała mnie jej dzikość. Nie chodzi o to, że ta dziewczyna była nieokrzesana. Była miłym stworzeniem, ale przypominała niedokończoną rzeźbę. Już wtedy nazywała się po prostu Madonna. To imię budziło zainteresowanie." Camillucci zwrócił również uwagę na chudość nowej pracownicy. „Miała ciało tancerki. Odnosiłem wrażenie, że jej jedynym posiłkiem w ciągu dnia jest ten, który u nas dostawała. Miała bardzo ciemne włosy, wygląd Włoszki i była bardzo piękna." Zamknięta w małej szatni na lewo od wejścia do restauracji, Madonna nie szukała znajomości. „Bardzo spokojna, nigdy nie plotkowała z innymi pracownikami. Typ samotnicy", mówi Camillucci. Sumienność nie stanowiła jednak wystarczającej rekompensaty za ubiór. W bluzkach z wizerunkami dzikich zwierząt, skarpetach do kostek i wysokich obcasach, Madonna niezbyt pasowała do wytwornej „Russian Tea Room". Po dwóch miesiącach Camillucci zwolnił ją. „Przyjęła to dobrze. Nie powiedziałem jej wprost, że jest okropnie ubrana czy coś w tym rodzaju. Było mi jej żal. Czułem się źle, bo widziałem, że jest samotna. Inne moje pracownice, jeśli nie chcą zostać aktorkami albo piosenkarkami, żyją u mnie dobrze. Mają poczucie bezpieczeństwa, rodzinę, na której mogą polegać. Madonna nigdy nie sprawiała takiego wrażenia. Wyraźnie coś ją gnało do przodu." Po dziesięciu latach Camillucciego nadal prześladował płomienny wzrok Madonny. „Gdy odwzajemniała spojrzenie, w jej oczach była niemal mistyczna głębia. Trudno je zapomnieć." Wśród zajęć, które w tamtym okresie wykonywała Madonna, tylko raz trafiło się zadanie aktorskie. W sierpniowym numerze Back Stage z 1979 roku zwróciło jej 55 uwagę pewne ogłoszenie. Awangardowy reżyser poszukiwał określonego typu aktorki do swojego następnego filmu: „ciemnowłosa, ognista młoda kobieta, władcza, energiczna, która umie tańczyć i chętnie popracuje za darmo." Madonna nie była zachwycona uwagą o braku wynagrodzenia, ale wiedziała, że potrzebne jej jest doświadczenie i możliwości pokazania się. Przez trzy dni Stephen Lewicki siedział w nie klimatyzowanym studio na West Side. Ślęczał nad setkami życiorysów i fotografii, głowiąc się, kogo wybrać do roli w swoim filmie. Załamany odrzucał jedno zgłoszenie po drugim. Jedna z kopert spadła na podłogę, więc schylił się po nią i wtedy wysunął się z niej trzystronicowy list. Jakimś cudem Lewicki wcześniej go przeoczył. „Drogi Stephenie, urodziłam się i wychowałam w Detroit. Byłam drażliwa i przedwcześnie dojrzała. W piątej klasie wiedziałam, że zostanę zakonnicą albo gwiazdą filmową. Dziewięć miesięcy spędzonych w klasztornej szkole wyleczyło mnie z pierwszej choroby. W szkole średniej nabawiłam się lekkiej schizofrenii, bo nie potrafiłam się zdecydować, czy chcę być klasową dziewicą czy wprost przeciwnie. Obie możliwości miały swoje plusy. W wieku piętnastu lat zaczęłam chodzić na lekcje tańca, słuchać muzyki barokowej i powoli odczuwać niechęć do szkolnych koleżanek i kolegów, nauczycieli i w ogóle szkoły. Jedynym wyjątkiem było kółko dramatyczne. Codziennie spotykali się na godzinę megalomani i egotyści, żeby rywalizować o role i sprzeczać się o interpretacje. Uwielbiałam, kiedy wszystkie oczy patrzyły na mnie, a ja mogłam ćwiczyć, jak być czarującą albo wyrafinowaną, i przygotowywać się do samodzielnego życia. Moja bezgraniczna niecierpliwość sprawiła, że ukończyłam szkołę rok przed terminem i wstąpiłam na wydział sztuk pięknych Uniwersytetu Michigan. Studiowałam muzykę, sztukę, taniec i regularnie brałam udział w większości przedstawień teatralnych. Po dwóch latach odosobnionego, utonijnego życia umierałam z tęsknoty za jakimś wyzwaniem, więc rzuciłam uczelnię i przeniosłam się do Nowego Jorku." Kiedy Stephen skończył czytać list, z koperty wypadła fotografia, którą Madonna dołączyła do ironicznego podsumowania swojego życia. Lewickiego poraził jej wygląd. Uderzyło go również podobieństwo ich losów. Mieli taką samą datę urodzenia: 16 sierpnia. Oboje pochodzili z klasy średniej, jako nieprzystosowani wylądowali w Nowym Jorku, przepełniała ich twórcza, choć nieukierunkowana 56 energia. Oboje byli zdecydowani za wszelką cenę osiągnąć sukces. Madonna dostała rolę w erotycznym dreszczowcu, którego nakręcenie kosztowało Lewickiego jedyne dwadzieścia tysięcy dolarów i dwa lata wysiłków, ponieważ musiał zdobywać pieniądze. A Cer-tain Sacrifice jest historią Bruny (granej przez Madonnę), mieszkanki Lower East Side, i jej rodziny złożonej z trzech „seksualnych niewolników". Bruna znajduje prawdziwą miłość i wtedy zostaje brutalnie zgwałcona. Chcąc się zemścić, zwraca się o pomoc do „niewolników", którzy tropią, porywają i zabijają gwałciciela, a następnie piją jego krew w dziwacznym rytuale ofiarnym. Madonna okazała się sumienną i ochoczą profesjonalistką, zwłaszcza w nagich scenach. Kiedyś Lewicki wziął na stronę aktora grającego gwałciciela i kazał mu zerwać z niej bluzkę, czego nie przewidziano w scenariuszu. Reakcja Madonny zarejestrowana na taśmie dodała scenie niezaprzeczalnej autentyczności. Madonna nie nadawała się jednak do pracy w zespole. Według Lewickiego robiła się wyraźnie niespokojna i roztargniona, kiedy kamera nie była zwrócona na nią. Mimo to reżyser nie oparł się zauroczeniu egocentryczną gwiazdą. Nie zostali kochankami, choć nie można postawić Madonnie zarzutu, że nie próbowała. Pewnego popołudnia, kiedy siedzieli na ławce w nowojorskim Battery Park, poprosiła Lewickiego, żeby zlizał jej z ucha jogurt jagodowy