To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
– Ubezpieczamy tu także dwie inne jednostki. Jedna nazywa się „Paloma”, a druga „Contessa”. Czy mógłby mi je pan wskazać? – Oczywiście. Do „Palomy” proszę tędy. Stone podszedł za nim do kołyszącego się motorowego jachtu bez załogi. – Ile razy w ciągu nocy przechodzi tędy strażnik? – Mniej więcej raz na godzinę. – Dobrze, a gdzie zacumowana jest „Contessa”? – Bliżej falochronu, z innymi dużymi jachtami – powiedział kierownik portu. – Proszę tędy. Stone ruszył za nim przez połączone ze sobą pomosty. Niebawem zaczęły się ukazywać jachty większych rozmiarów. – Ma pan szczęście, że „Contessa” jest tu dzisiaj – powiedział kierownik. – Bo przeważnie stoi koło Cataliny. – W tamtejszym porcie jachtowym? – Nie, przycumowana do boi. Takiej dużej, którą postawili specjalnie dla niej. Zbliżyli się do ogromnego jachtu od strony rufy. Stał przycumowany do pomostu burtą. Kierownik portu pomachał ręką mężczyźnie znajdującemu się na pokładzie. – Hej, Reno! Jak się miewasz? – zawołał, a potem zwrócił się do Stonek. – Zapoznam pana z szyprem. – Dziękuję, będzie mi miło – odparł Stone. Reno zszedł po trapie na pomost. Miał na sobie zgrabny biały garnitur z dystynkcjami na ramionach i czapkę z daszkiem. – Reno – zwrócił się do niego kierownik portu – przedstawiam ci pana Reeda Hawthorne’a z waszego towarzystwa ubezpieczeniowego. – Witam pana – powiedział szyper, spoglądając na wizytówkę, którą podał mu Stone. – Jest pan od Chubba? Naszym ubezpieczycielem jest firma Marine Associates, ale mamy tylko ubezpieczenie od odpowiedzialności wobec osób trzecich. Kadłub nie jest ubezpieczony. – Wiem o tym – skłamał Stone – ale po zatopieniu „Marii” oni zaczęli się trochę niepokoić. Poproszono mnie, żebym rzucił okiem na jacht i ocenił jego stan ogólny. – W porządku – powiedział szyper – proszę za mną. Stone uśmiechnął się w myśli. Miał swobodny dostęp do wszystkich zakamarków jachtu i mógł obejrzeć go od dziobu po rufę. 46 Wszedł za szyprem na mostek, gdzie specjalista od elektroniki wymontowywał właśnie jakieś urządzenia, żeby je naprawić. – Mamy najnowsze wyposażenie – powiedział Reno z wymownym ruchem ręki. – Wszystko w kolorze: wyświetlacz map, automatyczny system nawigacji, łączność satelitarna, komputer pokładowy. Dlatego jesteśmy w Marina Del Rey, a nie koło Cataliny, gdzie właściciel lubi trzymać tę łódkę. Przypłynęliśmy, żeby poprawić to i owo. – Często zdarzają się wam problemy z elektroniką? – Właściwie, to nie. Ale jest to nowy ekwipunek i znajdujemy w nim ciągle jakieś niedoróbki, które trzeba usunąć. Stone wyjął parę kartek z teczki na akta i zaczął udawać, że coś notuje. Zadzwonił komórkowy telefon na tablicy rozdzielczej i szyper podniósł go do ucha. – Witam cię – powiedział z wyraźnym zadowoleniem. Kobieta, pomyślał Stone. Dał znak ręką szyprowi, który zakrył dłonią mikrofon. – Niech pan posłucha, właściwie to ja nie potrzebuję przewodnika. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko temu, to rozejrzę się sam. – Oczywiście, niech pan idzie – powiedział szyper. Stone podziękował kierownikowi portu za pomoc i zszedł pod pokład. Może by tak sprawdzić go od dziobu po rufę, pomyślał. Szybko obszedł obszerny salon, następnie oddzielną mesę i kuchnię, i zszedł niżej w kierunku dziobu, gdzie, jak sądził, znajdują się pomieszczenia załogi. Znalazł tam kilka mniejszych kabin i jedną większą, dla szypra, po czym ruszył w kierunku rufy. W miarę, jak posuwał się ku tylnej części jachtu, kabiny były coraz większe i bardziej eleganckie. Każda miała inny wystrój, pełno w nich było kosztownych obić i wykładzin ze szlachetnych gatunków drewna. Kabina właściciela była ogromna i dorównywała pod względem wygody i stylu hotelowemu apartamentowi Stone’a. Zszedł na jeszcze niższy pokład i ruszył korytarzem, zaglądając do położonych po obu stronach kabin. Były one mniejsze od tamtych, ale także pięknie umeblowane. W pobliżu ostatnich znalazł coś, co zwróciło jego uwagę. Tuż pod iluminatorem przyspawany był do stalowej przegrody sworzeń w kształcie litery U. Wyglądało to dziwnie i nie na miejscu, ale Stone miał jeszcze do obejrzenia inne zakamarki jachtu, poszedł więc dalej. Sprawdził każde drzwi i pokrywy wszystkich luków, nawet najmniejsze. W końcu zszedł do maszynowni, o trzy pokłady poniżej mostka. Zrobiła ona na nim wielkie wrażenie. Połowę miejsca zajmowały tu dwa ogromne wysokoprężne silniki, a po obu ich stronach znajdowały się przykręcone do pokładu wielkie generatory. Zaczął się rozglądać za zaworami dennymi. – I jak panu idzie? – rozległ się jakiś głos. Stone wzdrygnął się i odwrócił głowę. Zobaczył szypra stojącego w wejściu. – O, przepraszam, trochę mnie pan przestraszył – powiedział. – Idzie mi dobrze, już prawie skończyłem. Proszę mi powiedzieć, jak chłodzone są silniki? – Przy każdym – odparł szyper – znajduje się wymiennik ciepła z mieszanką wody i płynu chłodzącego, która chłodzi głowicę. Za to dolne części chłodzone są strumieniem świeżej wody. – Skąd idzie ta woda? – zapytał Stone. Tego właśnie chciał się dowiedzieć najbardziej. – Z wlotów, które znajdują się po obu stronach maszynowni – odparł szyper, wskazując wielkie zawory z kołowymi pokrętłami. Stone rozglądał się za jakimiś dźwigniami, które można było znaleźć na mniejszych łodziach. Z zadowoleniem przyjrzał się wskazanym mu wielkim zaworom. Nie było tu żadnych gumowych węży, a do obu silników biegły stalowe rury. – Rozumiem – powiedział, a potem zobaczył coś, czego nie był w stanie rozpoznać. – Co to jest? – zapytał, wskazując sześciocalową rurę, idącą od dna jachtu i wystającą o jakieś sześćdziesiąt centymetrów ponad podłogę. Odchodziło od niej kilka cieńszych przewodów, opatrzonych własnymi zaworami. O parę kroków od niej zauważył drugą identyczną rurę. Nigdy dotąd nie widział takiego urządzenia. – To są wloty morskiej wody – wyjaśnił szyper. – Doprowadzają wodę wykorzystywaną w różnych urządzeniach, w klimatyzacji, w toaletach, wszędzie. Stone kiwnął głową. – No, to powinno mi chyba wystarczyć. – Pokażę panu drogę na górę – powiedział Reno