To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Tak byBem zafascynowany tymi stworzeniami, |e postanowiBem jedno zBapa. Najlepsz por na Bowy byB, rzecz jasna, dzieD, bo wtedy spaBy. SzukaBem wic uparcie ich kryjówki w gaju oliwnym, ale sprawa wygldaBa beznadziejnie, gdy| ka|dy pokrcony i suplasty pieD drzewa byB spróchniaBy i miaB wiele dziur. Moja cierpliwo[ nie pozostaBa jednak bez nagrody, gdy| pewnego dnia wsadziBem rk w dziupl, a palce zacisnBy mi si na czym[ ciepBym i mikkim, na czym[, co si ruszaBo, gdy je wycigaBem. Na pierwszy rzut oka moja zdobycz sprawiBa wra|enie bardzo du|ego puchu mlecza z dwojgiem ogromnych zBotych oczu. Po bli|szych ogldzinach okazaBo si, |e to piskl sowy puchacza, jeszcze pokryte niemowlcym puchem. Przygldali[my si sobie nawzajem przez chwil, a potem ptak, oburzony zapewne moim niestosownym [miechem, wbiB gBboko ma- 195 lutkie szpony w mój du|y palec, ja rozluzniBem uchwyt na gaBzi i razem spadli[my z drzewa. ZaniosBem oburzonego pisklaka w kieszeni do domu i przedstawiBem rodzinie z pewnym niepokojem. Ku memu zdziwieniu przyjto go |yczliwie i nie wysunito |adnych zastrze|eD przeciwko temu, bym go hodowaB. UlokowaBem go w koszyku w pracowni i po dBu|szych dyskusjach ochrzciBem imieniem Ulisses. Od pocztku dawaB dowody, |e jest ptakiem o wielkiej sile charakteru, ptakiem, z którym nie ma |artów. Chocia| mógB si doskonale zmie[ci w fili|ance do herbaty, byB nieustraszony, gotów bez wahania atakowa wszystko i wszystkich, nie liczc si z rozmiarami przeciwnika. Poniewa| pokój miaB by odtd wspólny, uznaBem za stosowne, by Ulisses zaprzyjazniB si z Rogerem i w tym celu, natychmiast, kiedy ptak si zadomowiB, dokonaBem prezentacji, stawiajc go na podBodze i ka|c Rogerowi podej[ i zawrze |yczliw znajomo[