To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Operacje „utajeniowe” Jasieńskiego to na tym tle szczególny epizod szerszego procesu adaptacyjnego, jakiemu został poddany, gwałtownie i z kilku stron naraz, Obłok w spodniach. Nie na tym koniec. Zapewne intencją obydwu wykonawców tłumaczeń „jawnych” ObSp, Tuwima i Sterna, było po prostu włączenie tego poematu do tradycji rodzimej. Zresztą Obłok, rzec by można, s a m mógł znaleźć bez trudu bliski kontakt z nurtem romantycznym tej tradycji, choćby z „Wielką Improwizacją” Mickiewicza. W każdym razie ani Stern, ani Tuwim nie zdradzają w swych zwierzeniach i wspomnieniach jakichś intencji ubocznych, które by im w pracy nad Obłokiem miały towarzyszyć. Wiemy jednak (por. rozdział I), że intencja nadawcy przekazu literackiego, a dokładniej: ta jej „część”, którą sobie nadawca w pełni uświadamia, i jeszcze – z której chce się zwierzyć czytelnikom, nie zawsze pokrywa się z intencją faktyczną, wyrażoną w czynnościach „autora wewnętrznego” danego przekazu. Otóż r z e c z y w i s t o ś ć s t y l i s t y c z n a Obłoku A. Sterna i Obłoku Tuwimowego zdaje się świadczyć o tym, iż wykonawcy tych tłumaczeń wcale nie ograniczali się do bezpośredniego przekodowania ObSp z języka na język. Obaj natomiast posłużyli się metodą i n t e r p r e t a c j i dzieła Majakowskiego. I obie te interpretacje, każda na swój sposób, zaczęły wkrótce obsługiwać style poetyckie rodzime, najbliższe tłumaczom jako poetom oryginalnym. Dla Sterna j e g o Obłok okazał się nie tylko translacją, ale i sui generis „u ż y c i e m” tekstu (a i autorytetu) Majakowskiego w walce o pewien styl polski (oznaczmy go tymczasem jako styl A). Dla Tuwima z kolei j e g o, Tuwimowy, Obłok stał się analogicznym „u ż y c i e m” tekstu i autorytetu Majakowskiego w tworzeniu innego stylu rodzimego (oznaczmy go symbolem B). Jak widzimy, Jasieński w swym „użyciu” Obłoku do swych własnych celów nie był wcale odosobniony. (Używali inni, używał i on.) Zapytajmy jednak, o jakie to style chodzi w przypadku Tuwima i Sterna. Co to jest A? Co to jest B? A. Obłok Sterna: 275 J. T u w i m, Majakowski po raz pierwszy, „Odrodzenie”, 1949, nr 45. 188 W oryginale czytamy: „Wied’ d l a s i e b i a nie ważno – i to, czto bronzowyj....”, co znaczy: „przecież d l a m n i e nie jest istotne, i to, żem z brązu...”. Tak przemawia poeta z Obłaka w sztanach do ukochanej, Marii. On wie, że jest wielki, ,,z brązu”, i tę swoją wielkość ignoruje. Chce ludzkiej miłości, nie pomnikowej chwały. Inaczej poeta w ObSp Sterna276. Bohater Sterna zgłasza gorzkie pretensje pod adresem dziewczyny, że ta nie docenia jego wielkości: Przecież dla ci e b i e to za mało i to, że brązowy... (s. 65) Czyżby ObSp w ujęciu Sterna jawił się jako dramat podrażnionej ambicji artysty? Inne odstępstwa od oryginału zdają się tę sugestię potwierdzać. Powiada Majakowski: I czuwstwuju – „ja” dla mienia małó. (s. 179) „Małó”, a nie „máło”, z akcentem na ,,o” postawionym zresztą w tekście przez autora. W przekładzie dosłownym: ,,I czuję – »ja« jest dla mnie za małe”. W znaczeniu – zbyt ciasne. Jest w tym zapowiedź skoku z płonącego serca, tu się spotykają wszystkie inne „wyjścia z siebie” przedmiotów i słów. Tymczasem przekład Sterna podaje inny sens: I czuję – „ja” to dla mnie zbyt mało. (s. 68) A przecież zgodność z oryginałem nie nastręczała w tym właśnie fragmencie żadnych trudności technicznych! Dramat egzystencjalny (moje „ja” jest dla mnie za ciasne) przeradza się pod piórem tłumacza w dramat ambicjonalny: moje „ja” to dla mnie za mało. Zmieniona koncepcja bohatera wyraża się w zmianie modelu operacji stylistycznych. Zamiast spektaklu „majaczącej malarii” otrzymujemy spektakl s k a n d a l u. Szaleństwo ustępuje miejsca h i s t e r i i. A to nie może nie ogarnąć stylu. Innowacje Sterna dotyczą zarówno obrazowania, jak i organizacji językowej; są wyraźne zwłaszcza w stosunku do f r a z e o l o g i i p o t o c z n e j. Majakowski (przekład heteronimiczny): żylasty ogrom jęczy, skręca się... (s. 176) Stern (spróbujmy to sobie wyobrazić): coś jęczy, 276 M a j a k o w s k i, Poematy, s. 64–70. 189 skręca się w żylastym ciele (s. 64) Zaiste widok groteskowy, potęgujący „histeryczność” stylu. Z nią, jak się rzekło, koresponduje frazeologia. Zamiast: „Przeklęta, cóż i tego nie dosyć?” – czytamy: Przeklęta! Bodaj łbem bić o ścianę. (s. 66) Raz włączone w tok stylistyczny frazeologizmy, zarówno potoczne, jak i pochodzące z wyświechtanych konwencji poetyckich, domagają się coraz poważniejszego udziału. ,,Zgubiłeś skarb naszych snów już” (s. 68). „Minuta – wiekiem” (s. 65). Nerw „miota się jak ptak wystraszony” (s. 66). Wieczór odchodzi „ku nocnym mgłom” (s. 64). A ze zwrotów potocznych: „Najechali c a ł ą p a k ą” (s. 69). Owszem, i Majakowski nie stronił od sformułowań skostniałych, konwencjonalnych, zużytych. Ale, jak owo idiomatyczne „nie popadajet zub na zub”, poddawał je interpretacji własnej. W stylu oryginału żaden frazeologizm nie istnieje o s o b n o. Jest, by po raz któryś z rzędu przywołać Bachtinowską terminologię, spotkaniem co najmniej dwu głosów, dwu postaw, dwu punktów widzenia. Znaczeń utrwalonych w langue i znaczeń nadanych przez poetę. Tymczasem Stern pozostawia cytowane zwroty w ich „jednogłosowości”, w odosobnieniu. Mają one taki sam sens w poemacie, co i poza nim. Proces twórczy, demonstrowany w oryginale, jest m. in. procesem słowotwórczym. Dla nowych, nieznanych zjawisk trzeba tworzyć nowe nazwy. Bohater Majakowskiego nie wie, jaka czeka go miłość. Wielka czy malutka, „okruszynna”: dołżno byt’, maleńkij, smirnyj l u b i o n o c z e k. (s. 177) Neologizm od „liubit’ „. Jak to przetłumaczyć? Lubiątko? Kochajątko? Propozycje innych tłumaczy: M. Jastrun: „kruszyna miłosteczki”; J. Tuwim: „krzyna miłościneczki”; W. Woroszylski (chyba najwierniej): „miłościątko”. A. Stern rezygnuje z nowotworu na rzecz „rodzajowego”: chyba maleńkie k o c h a n i e d z i e w e c z k i. (s. 65) W innym miejscu neologizm „diekabryj” (u Tuwima i Woroszylskiego: „zgrudniały”, u Jastruna: „grudniejąc”) wymienia na zwyczajny „grudniowy”. Mozaika zdań osobnych, jednoznacznych i wyrażających jakąś jedną ideę, pozwala Sternowi tolerować również osobne, w danej konstrukcji n i e k o n i e c z n e, jakby dodane słowo: Widzisz – słucham (bez krzyku) spokojny. (s