To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
— Więc nie czujesz do mnie żalu, że cię w to wciągnąłem? I to razem z twoim małym synkiem? — spytał znowu Kot. — Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił, gdybym przypuszczał, że Ona posunie się tak daleko… — Och, Kotyku! — zawołałam i przytuliłam do siebie jego wielki łeb. — Dobrze, że stanęłam z nią oko w oko! Dobrze, że przez to przeszłam! Ten strach, zwątpienie, spotkanie ze Złocistym Ptakiem… Nareszcie zrozumiałam, po co tu jestem! Dopiero teraz wiem, dlaczego muszę pomóc Księciu Thetowi! Bo mnie niegdyś pomogły siostry Amata i Cecylia, stwarzając miejsce, które mogłam nazwać domem. A teraz ja muszę pomóc odnaleźć dom innemu zagubionemu dziecku. Bo Książę, nawet jeśli ma już trzynaście lat i jest wyjątkowo rozumnym chłopcem, dla mnie wciąż jest dzieckiem. Zagubionym, wystawionym na niebezpieczeństwa dzieckiem, które musi wrócić do domu. Inaczej zginie albo też znajdzie inny dom, tak jak ja, ale nigdy nie będzie to ten prawdziwy! Lepiej niż inni rozumiem, jak bardzo ten chłopiec potrzebuje pomocy. Może właśnie dlatego wybrałeś mnie, Kocie? Nie tylko z powodu niezwykłych umiejętności Jonyka? Kot milczał. Alef również. Może oni sami też nie wiedzieli, dlaczego akurat ja zostałam w to wplątana? Może to jednak był zwykły przypadek? Zbliżaliśmy się do Królestwa Denarów, gdyż mury jego stolicy już były widoczne z oddali. Uderzały uporządkowaną schludnością, trochę pozbawioną fantazji. Chyba budowniczowie pragnęli jedynie, aby to miasto stało przez wieki, jego uroda zaś zbyt ich nie interesowała. — Królestwo Kielichów to piękno, umiłowanie życia i wygody. W Królestwie Buław bezustannie poszukują wiedzy, niekiedy kosztem uczuć. A jakie jest to królestwo, ku któremu zmierzamy? — spytałam. — Jego mieszkańcy są pracowici, gdyż wiedzą, że tylko w ten sposób osiąga się pieniądze i rozkwit państwa. Na ogół więc są bogaci. Nie zawsze lubią się tym bogactwem dzielić, choć bywają szczodrzy. Są sprawiedliwi, uparci, nieufni wobec obcych. Ale zbyt mocno wierzą, że za złoto można kupić wszystko — wyjaśnił Alef. — Wyznam szczerze, że z czterech królestw Cesarstwa najbardziej lubię bywać w Królestwie Mieczy. — Dlaczego? — spytałam. — Aaa, o tym to już się musisz sama przekonać. Ja moją wiedzę zdobywałem, rezygnując z wygód i wędrując przez całe życie. Ty chcesz swoją zdobyć zbyt łatwo — zaśmiał się Włóczęga. — Powiem ci tylko tyle, że w Królestwie Mieczy umieją połączyć rozum z porywami serca, pracowitość z umiejętnością wypoczynku, radość życia ze znajomością jego surowych praw, odwagę z rozwagą. W Królestwie Mieczy potrafią zatem połączyć wodę z ogniem, a w pozostałych trzech królestwach wybierają tylko jeden z żywiołów i trwają przy nim. Mury Królestwa Denarów były solidne i mocne. Zamek zbudowano z tak potężnych głazów, że mógłby stać przez wieki. Strażnicy przy głównej bramie powitali nas uprzejmie, choć bez uniżoności; przyglądali nam się z zainteresowaniem i było widać, że doskonale wiedzą, kim jesteśmy, ale ich ciekawość miała swoje granice. Oto zażądali od nas uiszczenia opłaty za wejście do miasta! Kotyk zmarszczył gniewnie nos, lecz Alef obojętnie sięgnął do przepastnego worka i wyjął z niego zloty pieniążek z podobizną Cesarzowej. Złapałam go, nim strażnik zacisnął na nim dłoń: — Pokaż! Nigdy go nie widziałam i zaraz ci oddam — wyjaśniłam zdziwionemu strażnikowi. Z jednej strony pieniążek miał symbole czterech królestw, a w środku dość nieudolny wizerunek Złocistego Ptaka — symbolu Cesarstwa. Na awersie widniała podobizna Cesarzowej. — Bardzo ją upiększyli — mruknęłam. — Ma tu łagodną i dobrą twarz, a naprawdę to przecież wiedźma… Nie mogłam zapomnieć, że Cesarzowa zakuła nas w dyby. Już chciałam oddać pieniążek strażnikowi, gdy tym razem to Kotyk wyciągnął grubą łapkę i uważnie obejrzał monetę. Wreszcie oddał ją zniecierpliwionemu wojakowi. Pod murami stolicy nie czekał na nas królewski powóz. Nasz rydwan musieliśmy zostawić przed główną bramą, w królewskich stajniach. Żaden obcy pojazd nie miał prawa wjazdu do królestwa. — Nasi woźnice też muszą zarobić — wyjaśnił nam strażnik. — A za opiekę nad waszymi końmi musicie zapłacić. — Idziemy pieszo lub wynajmiemy wóz, ale może nas to drogo kosztować — powiedział Alef, bywalec wszystkich królestw. — Tutejsi mieszkańcy lubią denary. — Nie wiedzą, że jesteśmy ochotnikami, szukamy ich następcy tronu, ryzykujemy życiem i powinni nam pomagać? — zirytowałam się. — Wiedzą i bardzo chętnie nam pomogą, byle za odpowiednią zapłatą — zaśmiał się Włóczęga, dając kolejny pieniążek stajennym chłopcom, którzy już zabrali się za wyprzęganie naszych koni z rydwanu. Trzeci pieniążek powędrował do kiesy pary służących, którzy odciągnęli rydwan z ulicy wiodącej do miasta. — Dużo masz tych pieniążków? — zaciekawił się Kotyk. — Ile zechcesz — rzekł obojętnie Włóczęga. — Okradłeś kogoś, czy też masz Magiczny Denar? — spytał Kotyk. Alef znów się roześmiał i nie odpowiedział. — Magiczny Denar to pieniążek, który zawsze się odradza. Tyle że po trzynastu miesiącach, trzynastu dniach i trzynastu godzinach przemienia się w bezwartościowy metal — wyjaśnił Kotyk, widząc moją zdziwioną minę. O nic już nie pytał Włóczęgi, wiedząc, że ten, gdyby chciał, sam odpowiedziałby na jego pytanie. — Kto stworzył Magicznego Denara? — nie ustąpiłam tak łatwo. — Cesarski Mag, jako zabawkę dla dworu, ale ktoś mu go ukradł. Pamiętam, że był o to ogromny rwetes w cesarskim pałacu — odparł niechętnie Kotyk. Przypominając sobie niezdrowo bladą, chorą z ambicji twarz cesarskiego Maga, pomyślałam, że sprzyjam tym, którzy ukradli jego magiczny pieniążek. Zwłaszcza że teraz służył nam