To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Zdołała ukryć niepokój przed papą Reggiem, który przez cały czas narzekał, że Matthew powinien był dać im znać, że nie będzie go na kolacji. Markiz udał się na spoczy nek, a Matthew wciąż nie powracał. Dopiero późnym wieczorem usłyszała, jak wcho dzi do pokoju obok. Ogarnęła ją nagła panika. Serce zaczęło jej bić w dziwnym, nierównym rytmie. Ode tchnęła głęboko, wygładziła fałdy kremowej sukni i udała się do apartamentów męża. * * * Matt podszedł do kominka, zrzucił z siebie ciem nozielony surdut i rozpiął kilka guzików białej, lnia nej koszuli. Był wyczerpany całodzienną jazdą i usil nymi staraniami, by wyrzucić Jessie z pamięci i serca. Prędzej czy później będzie musiał spojrzeć jej w oczy, a mimo to ciągle coś go powstrzymywało. 329 Z zaskoczeniem odkrył, jak bardzo obawia się kon frontacji, słów, które mogłyby położyć kres dniom pełnym nadziei, będącym ich codziennością od ślu bu. Pragnął móc jej nienawidzić, ale jedyne, co czuł, to wszechogarniającą pustkę. I przytłaczającą samotność. Może to on zawinił. W końcu zmusił ją do tego małżeństwa. Jednak bez względu na wszystko Jessie była jego żoną i powinna mu być wierna. Rozległo się pukanie do drzwi. Żołądek podszedł mu do gardła, gdy zdał sobie sprawę, że dźwięk do chodzi od strony apartamentów Jessie. Najwyraźniej nadszedł już czas, pomyślał i zacisnął szczękę w oczekiwaniu na to, co miało nadejść. Przed oczami znów stanął mu obraz żony stojącej w cieniu gospo dy i szepczącej coś do ucha kochankowi, ale ostat kiem sił odgonił przykre myśli. Przemierzył puszysty, perski dywan w swoim salo nie, otworzył drzwi i cofnął się o krok, pozwalając Jessie wejść do środka. Miała na sobie kremową satynę, włosy upięła w elegancki kok, a skromny dekolt subtelnie podkre ślał krągłość jej piersi, co czyniło je jeszcze bardziej pociągającymi. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. - Dobry wieczór, milordzie. Wykrzywił usta w gorzkim uśmiechu. - Dobry wieczór... milady. Jessie zbladła, dostrzegłszy napięcie, malujące się na jego twarzy. - Cieszę się, że jesteś już w domu. - Czyżby? - Tak... Chciałabym omówić kilka ważnych spraw. Słysząc to, Matt zmarszczył brwi. - Ach, tak? Cóż za zbieg okoliczności. Ja również mam kilka spraw do omówienia. 330 Podeszła do kominka, a on udawał że nie dostrze ga, jak cudownie lśnią jej włosy w żółtym blasku pło mienia, jak delikatna wydaje się jej skóra. Próbował zignorować nagły ucisk w gardle. - Ja mam zacząć czy ty? - spytała. - Cóż... Oczywiście, ty... moja droga. Jessie chrząknęła cicho. Choć sprawiała wrażenie całkowicie opanowanej, dostrzegł w jej ruchach pew ne napięcie. Poczuł nagłe ukłucie bólu, ale stłumił je bezlitośnie. - Chciałabym pomówić z tobą o zeszłej nocy - rzekła. Zesztywniał. - O zeszłej nocy? -Tak. - Przepraszam, jeśli zadałem ci ból. Nie miałem takiego zamiaru. Jej blade policzki zaróżowiły się delikatnie. - Nie zadałeś mi bólu. - A więc o czym chciałabyś pomówić? Jessie zwilżyła wargi. Otworzyła usta, żeby zacząć, ale kątem oka dostrzegła dwie skórzane walizki, le żące spakowane w nogach łóżka. - Wyjeżdżasz...? Gdzie... gdzie się wybierasz? Uśmiechnął się okrutnie. - Do Portsmouth. Wracam na statek. Miałem cze kać na rozkazy tutaj, ale zeszłej nocy... zmieniłem plany. - Idziesz na wojnę? - wydukała drżącym, dziwnie wysokim głosem. - Przecież wiedziałaś, że pójdę, jeśli mnie wezwą. - Tak... ale nie wiedziałam, że już to zrobili. Myśla łam, że mi powiesz, dasz mi szansę na oswojenie się z tą myślą. - Oswojenie się? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że choć trochę obchodzi cię mój wyjazd? 331 - Oczywiście, że mnie obchodzi! Jestem twoją żo ną. Będziesz narażał życie. Jak mogłoby mnie to nie obchodzić? Matthew zauważył, że cała drży. Każde jej słowo brzmiało tak szczerze, a mimo to wiedział, że kłama ła i pomału tracił cierpliwość. - A więc zależy ci na mnie? - Tak... Chcę... - Jeśli tak ci zależy, dlaczego pojechałaś w nocy do gospody? Dlaczego znalazłaś sobie kochanka? -Co?! " - Wróciłem z Beaconfield wczesnym wieczorem i widziałem cię, Jessico. Pojechałem za tobą. Wiem o twoim spotkaniu z kochankiem na tyłach gospody. Nie wiem, kim jest, ale wyjawisz mi to, nim nastanie świt! - Jego oczy pałały wściekłością i nieukrywaną satysfakcją. Jessie stała nieruchomo, blada jak ściana