To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Góra! - Właśnie. - Martine skrzywiła usta w upiornym uśmiechu. - Mam nadzieję, że i tym razem Inny będzie na nas czekał. Może teraz będziemy wiedzieli, jak z nim rozmawiać. - A zatem dokąd idziemy? - spytała Florimel. - Wydaje się, że wzgórza obniżają się w tym kierunku... - Tak - przerwała jej Martine. - Ale nie potrzebujemy wzgórz ani nachylenia terenu, żeby się zorientować. Wyczuwam ogromne zagęszczenie danych z tamtej strony, coś żywego i aktywnego, co nie ma odpowiednika w sieci. Dokładnie to samo, co czekało na górze. - Przez chwilę wydawała się ogromnie zmęczona i przestraszona. - Chociaż niezupełnie. Tym razem jest trochę inne - słabsze, mniejsze. Myślę, że... że Inny umiera. - Jak to? - zapytała Florimel. - Przecież to tylko system operacyjny, kod! - A jeśli on nas załatwi, to co się z nami stanie? - zapytał T4b. Martine pokręciła głową. - Nie wiem, ale boję się odpowiedzi na twoje pytanie. Poprowadziła ich przez płytką dolinę, a potem w górę zbocza najbliższego wzgórza. Uszli zaledwie kilkaset metrów, gdy Paul poczuł mrowienie na karku, jakby coś podążało za nim. Obrócił się na pięcie, lecz nic nie zobaczył na tle bezbarwnych wzgórz. Wciąż jednak wyczuwał jakieś napięcie w powietrzu, podwyższone ciśnienie, co sprawiało, że nie miał ochoty się odwrócić. Także i Martine spojrzała w tamtą stronę, obracając powoli głowę na boki. Gdy namierzyła właściwy kierunek, znieruchomiała na moment. - Biegnijcie - powiedziała. - Co...? - zaczęła Florimel i wtedy niebo się otworzyło. Nie wiadomo skąd, spadł na nich wyjący wiatr i zatrzęsła się ziemia. Drżenie objęło wszystko. Ziemia i powietrze drgały równomiernie, a potem na szczycie wzgórza, które dopiero co opuścili, pojawiło się coś ogromnego - niewyraźna ciemna postać. Wokół jej zniekształconej głowy błyskały ciche błyskawice. Istota klęczała, wyjąc z wściekłości i - jak się wydawało - bólu. Szczekający ryk wdzierał się boleśnie do uszu Paula. Wiatr dął coraz mocniej, niosąc z sobą tumany kurzu, tak że Paul musiał zasłonić oczy dłońmi i patrzył tylko przez szczeliny między palcami. - Mówiłam wam, biegnijcie! - krzyknęła Martine. - To Strach! Przeszedł za nami! Ogromna postać na szczycie wzgórza wiła się z bólu, a jej wycie stawało się coraz bardziej przenikliwe. - Coś go powstrzymuje! - zawołał Paul. - System! Walczy z nim! - System przegra! Martine chwyciła go za ramię i pociągnęła do przodu, zmuszając do marszu w górę zbocza. Małpki z Figlarnego Plemienia przemknęły, popiskując przerażone, nad ich głowami niesione falą nawałnicy. Paul odwrócił się i chwycił za ramię Bonnie Mae, która się potknęła. Gdy odważył się spojrzeć do tyłu. zobaczył niewyraźną postać, która usiłowała stanąć na nogach, wyjąc głośniej niż wicher, z głową spowitą w obłoku migających błyskawic. Paul szybko odwrócił głowę i ruszył biegiem. Ryk za jego plecami wzmagał się coraz bardziej, aż wydało się, że cały świat wibruje wstrząśnięty pojedynczym zwierzęcym okrzykiem wściekłości. Niebo pociemniało. Gwiazdy w górze gasły powoli. Serce Dulcie waliło mocno. Co on tam robi? Co go tak rozwścieczyło? Jeszcze go takim nie widziałam, nawet podczas ataku na Ata-sca. Cokolwiek to było, przecież nie jest prawdziwe, na miłość boską, to tylko coś w sieci. Dlaczego więc tak wrzeszczał na mnie? Zamknęła powoli pad. czekając, aż serce się uspokoi. On cię nie widzi, próbowała się pocieszyć. Zerknęła na zupełnie nieruchomego Stracha na falującym wolno łóżku, lecz wiedziała, że to jeszcze nic nie znaczy. Mógł ją obserwować poprzez ukryte kamery - może nawet przez jej pad. Nie, zganiła siebie. Bzdury. Może przez ekran ścienny, ale nie potrafi się dostać do mojego systemu. Mam lepsze zabezpieczenia niż większość rządów. Gdyby dysponował takim sprzętem, nie potrzebowałby mnie. Dulcie wiedziała, że nie będzie mogła pracować, jeśli się nie uspokoi. Włączyła wodę, by przygotować sobie filiżankę earl greya. Parzenie herbaty tradycyjnym sposobem zajmowało sporo czasu, ale już raz spróbowała samozaparzającej się herbaty. I wystarczy. On nie wie, co robisz, uspokajała siebie. I się nie dowie, jeśli zachowasz ostrożność. Po prostu wyczyść wszystko dobrze. Ale wciąż odczuwała niepokój. Po co w ogóle to robisz? Traktujesz to jako wyzwanie? Chcesz się włamać do jego plików tylko po to. żeby udowodnić, że jesteś lepsza od niego? Nie, uznała. Chcę tam wejść, ponieważ jest to coś, co chowa przed ludźmi - przede mną. To ma dla niego jakieś znaczenie, więc może, jeśli uda mi się złamać to i skopiować, zdobędę atut, dzięki któremu uda mi się wyplątać z tego układu. A poza tym mam już dość trzymania mnie w niewiedzy. Gdy herbata się zaparzyła, a dłonie przestały drżeć, wzięła filiżankę i zaniosła ją na stolik, który ustawiła w kącie pomieszczenia. Z ulicy w dole płynął śmiech ludzi i muzyka z samochodów. Pomyślała, że byłoby o wiele przyjemniej, gdyby była młodą, wrażliwą kobietą, która wychodzi gdzieś razem z przyjaciółmi w sobotni wieczór, zamiast siedzieć na strychu ze szczelnie zasłoniętymi oknami i odgrywać rolę opiekunki humorzastego, gwałtownego sukinsyna takiego jak Strach. Wzięła łyk herbaty wpatrzona w ekran pada. Wciąż nie potrafiła złamać hasła Stracha. Doprowadzało ją to do szału. Niemal nie mogła w to uwierzyć. Hasło? Generator znaków losowych powinien rozgryźć nawet najbardziej wymyślną kombinację liczb i liter, ale tak się nie stało. Jej frustrację pogłębił jeszcze fakt, że hasła - dziewięć znaków - nie złamał nawet nowy. nie całkiem legalny kryptopro-gram. który zdobyła. Wydawało się to wręcz niemożliwe