To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. a gdyby to by³ cz³owiek? Jeden z tych ¿o³nierzy? Teraz dopiero moje wyszkolenie da³o osobie znaæ; umys³ zacz¹³ sortowaæ i analizowaæ fakty, wybieraj¹c najbardziej optymaln¹ drogê dzia³ania. Wiedzia³em, ¿e dla Darvy bêdzie to znacznie trudniejsze; ale w koñcu i ona zaakceptuje podstawowe fakty i nauczy siê z nimi ¿yæ. - Nie jesteœmy ju¿ ludŸmi, Darva - powiedzia³em bez ogródek. - Jesteœmy kimœ zupe³nie innym. Szczerze mówi¹c, tak d³ugo, jak d³ugo to cz³owiek w³aœnie jest naszym wrogiem, równie ³atwo przyjdzie mi przebiæ go w³óczni¹ czy te¿ zastrzeliæ. - Ale... kanibalizm! - wstrz¹sn¹³ ni¹ dreszcz. - Gdybym zjad³ ciebie, to by³by kanibalizm powiedzia³em, sil¹c siê na rozs¹dek. - Jednak cz³owiek to tylko jeszcze jedno inteligentne zwierzê. - No... nie... wiem - potrz¹snê³a g³ow¹. - Musisz to zaakceptowaæ, Darvo. W przeciwnym razie oszalejesz - powiedzia³em. - Nie przejmuj siê tak bardzo. Kiedy znajdziemy siê wœród swoich, w inteligentnym towarzystwie, gdzie ¿ywnoœci jest pod dostatkiem, nasz obecny stan nie bêdzie ¿adnym problemem. Jak teraz, tutaj, w tej d¿ungli. Nie odezwa³a siê ju¿ wiêcej, a potem pozwoliliœmy, by sen oddali³ od nas ostatnie prze¿ycia. Kiedy siê zbudziliœmy, by³o ju¿ niemal ca³kiem ciemno, mimo to znaleŸliœmy w pobli¿u strumieñ i jedno drugiemu zmyliœmy z siebie zakrzep³¹ krew. Od razu poczuliœmy siê bardziej ludŸmi ni¿ drapie¿cami. A jednak Darva nie mog³a powstrzymaæ siê przed zadaniem tego pytania: - Park... ci obcy, o których mówi³eœ. Czy¿ my sami nie jesteœmy obcymi? Szczególnie teraz? Nie potrafi³em znaleŸæ gotowej odpowiedzi. Pomimo ca³ego tego moralizowania, nastêpnego dnia znowu powtórzyliœmy nasz¹ orgiê... I to z pe³n¹ premedytacj¹. Tym razem znaleŸliœmy sobie samicê uhara ze z³aman¹ nog¹, pozostawion¹ na œmieræ przez w³asne stado. Nie mogliœmy siê oprzeæ nadarzaj¹cej siê sposobnoœci, tym bardziej ¿e zdobycz¹ by³a ³atw¹, a i ³atwiej nam by³o broniæ siê przed wyrzutami sumienia, skoro to stworzenie i tak by zginê³o, na dodatek w cierpieniach. A przecie¿ ³atwoœæ, z jak¹ nam przysz³o podj¹æ tê decyzjê i emocje towarzysz¹ce “antycypacji" - to chyba w³aœciwe okreœlenie - zabójstwa, martwi³y mnie teraz bardziej ni¿ Darvê. Ca³e moje ¿ycie i wyobra¿enie, jakie mia³em osobie, oparte by³y na absolutnej pewnoœci, ¿e posiadam umiejêtnoœæ zachowania nad sob¹ sta³ej i pe³nej kontroli, ¿e potrafiê analizowaæ i oceniaæ ka¿d¹ sytuacjê za pomoc¹ ch³odnej, pozbawionej wszelkich emocji, logiki. Poddanie siê takim niskim, zwierzêcym - zwierzêcym w sensie dos³ownym - instynktom by³o wiêcej ni¿ niepokoj¹ce. Jeœli chodzi o polowanie i zabijanie, ludzie czynili to w stosunku do zwierz¹t od zarania dziejów. I chocia¿ cywilizowane œwiaty zna³y miêso wy³¹cznie w postaci syntetyzowanej, to jednak mieszkañcy pogranicza znali je w takiej samej formie, jak ich staro¿ytni przodkowie z Ziemi. Tu, na Charonie, ludzie zarabiali na ¿ycie, trudni¹c siê myœlistwem i rybo³ówstwem i zjadali to, co upolowali, a z pracy - swej czerpali przyjemnoœæ. Fakt zaœ, ¿e ludzie z Montlay i Bourget, i nie tylko, me³li, kroili, gotowali i przyprawiali miêso, a tym samym nie myœleli o nim jak o zwierzêciu, które trzeba zaszlachtowaæ, nie móg³ im przecie¿ zagwarantowaæ ca³kowitego spokoju sumienia. My z Darv¹ byliœmy podobni, tyle ¿e eliminowaliœmy te - element hipokryzji. Z tego punktu widzenia ³atwiej nam by³o wejœæ w role drapie¿ców. “Organizm Wardena", zawiaduj¹cy wszystkim, co dzia³o siê w naszych cia³ach, równie¿ wydawa³ siê mieæ bardzo praktyczne podejœcie do zaistnia³ej sytuacji. Po trzecim polowaniu i trzeciej uczcie poczu³em w ustach dziwne i nieprzyjemne odrêtwienie. Wspomnia³em o tym Darvie i szybki rzut oka wystarczy³, by stwierdziæ, ¿e w nas obojgu zachodz¹ pewne zmiany. Nasze zêby stawa³y siê ostrzejsze, a k³y coraz d³u¿sze i grubsze. Bez ¿adnych dodatkowych czarów zamienialiœmy siê w prawdziwych miêso¿erców. Tego rodzaju modyfikacja nie mog³a mieœciæ siê w jakichœ dalekosiê¿nych planach takiego czela jak Isil