To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Wiemy zatem, że w księgowości mają wakat. Blask w jej oczach nieco przygasł. - Prosisz mnie o to, żebym była księgową? To mi wcale nie brzmi ekscytująco. - Dziewięćdziesiąt procent pracy w konspiracji jest nudne - stwierdził sucho. - Będziesz miała oczy i uszy szeroko otwarte. Będziesz w środku wydarzeń. Nie miał zupełnie szczęścia w infiltracji części spedy- Czas na zmianę 41 cyjnej firmy, gdzie działo się najwięcej. Z pewnością nie spodziewali się kogoś tak blisko zarządu. Sprawdzając Cynthię Baxter, nie mogą przecież niczego odkryć. Była tylko doświadczoną księgową bez powiązań z aparatem policyj nym. Na pozór wiodła samotne, wygodne, spokojne życie. Żadnych kontaktów ze światem przestępczym, którymi mogłaby zwracać na siebie uwagę. I tylko jej sypialnia była przybytkiem rozkoszy, do którego drzwi się nigdy nie zamykały. Przy odrobinie szczęścia weźmie Nevilla Percivalda na spytki i wyciągnie z niego co trzeba. Była idealna. Jej praca będzie nudna jak flaki z olejem. Ale przecież, pomyślał Jake dla spokoju sumienia, jej praca w cementow ni nie była ani na jotę ciekawsza. - Kiedy operacja nabierze tempa, ty już tam będziesz, dokładnie w sercu wydarzeń. Kłamał jak z nut. Na długo zanim przystąpią do akcji, wyciągnie ją stamtąd. W domu będzie bezpieczniejsza, ryzykując co najwyżej poparzenie w kuchni przy kot letach. Oni tymczasem zrobią nalot na Oceanic. - Czy to będzie niebezpieczne? Przeczucie go nie myliło. Połknęła przynętę, haczyk i żyłkę aż do spławika. Jej oczy błyszczały wyczekująco. Ta praca będzie prawie równie emocjonująca, jak stróżo wanie w domu spokojnej starości. - Bardzo niebezpieczne - odrzekł z przekonaniem. Jej oddech przyspieszył, przypominając oddech kobiety podnieconej seksualnie. Jego ciało odpowiedziało od razu, chociaż udało mu się zachować zimną krew. Ani myślał wdawać się w przygody z nimfomankami z sąsiedztwa. - Co mam robić? - Bądź sobą. Rozdział trzeci Jake nie mógł wiedzieć, jak bezużyteczna była jego rada. ,,Być sobą" oznaczało dla Cynthii pozostanie niepo zorną kobietą o włosach bez połysku. Kobietą bez życia prywatnego, od dziewięciu lat podliczającą słupki. Kobieta idąca do Oceanic Import-Export była sztucz nym tworem Michaela z salonu fryzjerskiego, sprzedaw czyni w sklepie z ekskluzywną odzieżą i okulisty, który zaopatrzył ją w szkła kontaktowe. Cynthia miała na sobie najbardziej konserwatywną ze swych nowych kreacji: dopasowany krótki czarny żakiet z wełny, spódnicę do kolan i parę czarnych butów ze skóry. Chociaż nikt oprócz niej o tym nie wiedział, buty były wyłożone imitacją lamparciej skóry, co dodawało jej pewności siebie. Powtarzała w myślach kwestie, jakie przygotowała sobie na tę rozmowę. Jake śmiał się z niej, kiedy je na nim ćwiczyła. - Nie musisz udawać, że jesteś kimś innym. Mów po prostu prawdę. Czas na zmianę 43 Ha, ha! Dobiegł ją przeciągły, pełen zachwytu gwizd, a kiedy się rozejrzała, okazało się, że jest jedyną kobietą w pobliżu mijanego właśnie placu budowy. - Niezła z ciebie ślicznotka! - zawołał tęgi mężczyzna w drelichu i kasku. - Dzięki - odpowiedziała uprzejmie, uśmiechając się do niego z niekłamaną wdzięcznością. Poczuła mrowienie w żołądku. Dlaczegóż nie miałaby dostać tej pracy czy jakiejkolwiek innej? Była przecież nową, zmodyfikowaną i ulepszoną Cynthią, to znaczy Cyn Baxter, etatową księgową i półetatowym szpiegiem. Musiała tylko załatwić sobie pracę, którą potrafiła przecież wykonywać z zamkniętymi oczami. Mekka przestępczości miała podwójne oszklone drzwi i przestronne foyer w marmurze i granicie. Kiedy przeszła imponującym wejściem głównym, recepcjonistka, wyjęta wprost z rozkładówki ,,Raunch", zaprowadziła ją wyło żonym dywanem korytarzem do sali konferencyjnej. Cynthia rozglądała się na prawo i lewo, lecz zamiast ogorzałych, pokiereszowanych twarzy, arsenałów broni i pospiesznie chowanych woreczków z białym proszkiem widziała takich samych ludzi jak w dziale księgowym cementowni. Siedzieli przy komputerach, rozmawiali przez telefon, robili notatki. Naprawdę nic podejrzanego. Niezmiernie rozczarowana, weszła do sali konferencyjnej. Siedziało w niej trzech mężczyzn. Ten w środku uśmiechnął się zachęcająco i wstał, by podać jej rękę. Był zaraz po czterdziestce i przypominał jej znanego prezen tera kanadyjskiej telewizji. Łysiejący, niebieskooki, o szczerym spojrzeniu kogoś, kto zająłby się każdym rannym z wypadku kolejowego, o którym właśnie donosił 44 Nancy Warren na antenie. Uścisk jego dłoni był silny i neutralny. Żadnego drżenia. Żadnego niepokojącego cienia w jasnym spojrzeniu. - Nazywam się Neville Percivald - oświadczył. Mówił z lekkim brytyjskim akcentem, zaokrąglając usta przy artykulacji samogłosek, jak gdyby przez pewien czas mieszkał po tamtej stronie Atlantyku. - A to moi współ pracownicy: Doug Ormond i Lester Dart. Ci dwaj byli zdecydowanie zbyt umięśnieni jak na biurowych gryzipiórków. Doug Ormond miał owłosione ręce. Gdy ściskał jej dłoń, skinął głową i wymruczał parę słów powitania. Lester Dart zasługiwał na więzienie już za swoją wodę kolońską. Uśmiechnęła się uprzejmie i usiadła na wskazanym krześle. Zadali wiele szczegółowych pytań dotyczących do tychczasowej drogi zawodowej Cynthii. Większość z nich miała charakter rutynowy, ale co pewien czas chcieli się dowiedzieć czegoś nietypowego. Wypytywali nawet o konkretnych ludzi, którzy nigdy nie pracowali dla Goring Cement. Ona jednak zachowała spokój, myśląc sobie w duchu, że nie mieli wystarczająco dużo oleju w głowie, by należycie prowadzić organizację przestępczą. Zastana wiała się, jak sobie radzili z oficjalną firmą, ale w sumie nie miało to znaczenia. Kiedy tylko zakończy swoje szpiego wanie, szybko się stąd wyniesie. Najważniejsze, że to jakaś odmiana w jej szarej karierze i szarym życiu. Po załatwieniu całej sprawy zrobi sobie wakacje. Kupi bilet w pierwsze miejsce, na jakie przyjdzie jej ochota, i tam właśnie pojedzie. - Dziękuję pani, panno Baxter. Będziemy w kontakcie Czas na zmianę 45 - powiedział telewizyjny prezenter. Jego oczy nadawały wiadomość, że niezależnie od ostatecznej decyzji, gdyby to tylko od niego zależało, wybrałby właśnie ją. - Poradzę sobie. Przecież Dzielna Cyn to właśnie ja