To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Poznali się w sytuacji lekarz — pacjent, po wyjściu z więzienia miał coś z oczami. Pani doktor bardzo mu się spodobała i Stefan od razu próbował ją poderwać. Na recepcie był numer jej telefonu. Dzwonił do niej, próbował się umówić, pisał listy. I tak to się zaczęło. Ożenił się w 1975 roku, na weselu podobno była cała opozycja, między innymi Jacek Kuroń. Ma niezmiernie irytującą cechę wydawania opinii w ważnych sprawach na podstawie własnego widzimisię. Twierdzi, że jest świetnym psychologiem i natychmiast rozszyfrowuje ludzi. Wypowiedź Stefana Niesiołowskiego w sprawie aresztowania Aleksandra Gawronika dla Radia „Z" (cytat za tygodnikiem „NIE" nr 43/92): Dla mnie Gawronik, ale to co mówię jest intuicja, ja jak siedziałem w więzieniu to prawie w 80% po twarzy rozpoznawałem artykuł. Gwałciciela rozpoznawałem. To na ogół tacy niewysocy byli, ruchliwi tacy, powiedzmy tacy. Aferzyści — też ich rozpoznawałem. Rozpoznawałem zabójców, na ogół byli tacy, powiedzmy, zwaliści, koło pięćdziesiątki, i ja w Gawroniku wyczuwałem aferzystę. To znaczy moja intuicja więźnia, który rozpoznaje po twarzy artykuł, mówiła mi, że Gawronik jest aferzystą. Ja mówię, no tu decyzja należy do sądu, no, ja nie mogę przecież, nie mam pojęcia, czy ta decyzja jest słuszna. Intuicja mi mówi, że słuszna. Któregoś dnia siedzieliśmy w starej sejmowej restauracji z Iwoną i Witkiem Gadomskim. Jedliśmy obiad, nagle wchodzi Niesiołowski. Wchodzi, patrzy na nas i wychodzi. W ciągu pół godziny przyszedł tak jakieś trzy czy cztery razy, dokładnie nas obserwując. Strasznie nas to bawiło. Potem, jak się spotkaliśmy, napadł na mnie: — Jak możesz z takim obślizgłym facetem, jak Gadom- ski, siedzieć przy jednym stole? Nigdy się tego po tobie nie spodziewałem! Tak mnie to zdenerwowało, że aż kilka krotnie musiałem przejść, żeby zobaczyć, czy ten cham cię nie obmacuje pod stołem. Uspokoiłam go, że Gadomski nie dla mojej osoby przesiadywał przy stole, ale Stefan był wyraźnie zaniepokojony faktem, że Gadomski śmie siedzieć obok mnie. Gdy Hanna Suchocka została wybrana na premiera, Niesiołowski zadzwonił i zapytał: — Czy wiesz, z kim masz do czynienia? — Pojęcia nie mam. — Z architektem nowego rządu! — I przez 20 minut przechwalał się, jak ważną ma pozycję w obecnej koalicji rządowej i jak wielki ma wpływ na posunięcia Hanny Suchockiej. On z nią wyjeżdżał do Genewy. Po powrocie skomentował ten wspólny pobyt: — Coś z nią musi być nie tak, skoro na mnie nie leci. Znajomość ze Stefanem skończyła się, bo 22 lipca postawił ultimatum: wóz albo przewóz. Zapamiętałam datę z powodu stypy z okazji byłego święta państwowego. Wtedy już musiałam powiedzieć tak albo tak. Obraziłam go wtedy, wjechałam na temat aborcji, był to czas, kiedy ta ustawa praktycznie przeszła. Byłam tym bardziej wkurzona, że poprzedniego dnia ekipa ZChN--owska do dwunastej w nocy szampanami opijała zwycięstwo. Zaprosił mnie tam Stefan, ale odmówiłam, bo takiego czegoś bym nie świętowała. Siedzieliśmy w barku za kratą, zadałam mu spokojnie pytanie: — Jaki sens ma ustawa, kiedy coraz powszechniejsza staje się francuska pigułka, która roni ciążę i po problemie? — Tak, ale w Polsce jej legalnie nie ma. — Ja ją będę przywozić — stwierdziłam. Stefan zareplikował: — Jak tak, to ja będę ci na granicy wszystko prze szukiwał, łącznie z ginekologiczną kontrolą. To go chyba najbardziej rajcowało. — Jesteś pieprzonym hipokrytą — powiedziałam. Wte dy się zdenerwowałam. Zapytałam: — A co będzie, jak zajdę z tobą w ciążę? — Będziemy uważać — odpowiedział. — Ale uważać nie można na 100%, jak zajdę, to co zrobisz? — To będę wychowywał — odważnie powiedział pan poseł. — Chyba sam, boja na pewno nie, a poza tym nie mam ochoty czegoś takiego urodzić, dokonałabym aborcji. — — Poważnie, usunęłabyś ciążę? — Tak. A poza tym, gdybym ujawniła, z kim miałam dziecko, ustawa o aborcji ległaby w gruzach. — Ty byś to zrobiła? — Z wielką przyjemnością. — Wiesz, jesteś wredna. — A ty jesteś hipokrytą. — Ty kompletnie nie rozumiesz na czym ta rzecz polega. — To ty masz tok myślenia mrówki. Pożegnaliśmy się kulturalnie: — Zadzwonię kiedyś. — Jak chcesz — mruknęłam i na tym skończyła się nasza znajomość. STEFAN NIESIOŁOWSKI, urodził się 4 lutego 1944 roku w Kałęczewie koło Łodzi w rodzinie ziemiańskiej. Ojciec Janusz brał udział w wojnie polsko--bolszewickiej, kampanii wrześniowej i był żołnierzem AK. Po wojnie był prześladowany przez U B. Brat matki, Tadeusz Łab.ędzki, działacz Stronnictwa Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej, żołnierz Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowych Sił Zbrojnych, został po wojnie zamordowany przez U B podczas śledztwa. Ukończył w 1968 roku biologię w Uniwersytecie Łódzkim, gdzie pracuje naukowo. W 1979 roku zrobił doktorat. Od 1964 roku działał w nielegalnej organizacji niepodległowościowej RUCH. Był współautorem deklaracji programowej „Mijają lata". Razem z S. Turschmidem redagował pismo „Informator". Uczestniczył w zrzuceniu tablicy z podobizną Lenina na Rysach. Aresztowany 20 czerwca 1970 roku, 23 października 1971 został skazany na 7 lat więzienia za czynienie przygotowań do obalenia ustroju siłą