To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

WpatrywaB si w Ni i ostro|nie gBadziB po gBówce. MówiB do Niej cichutko: bdzie dobrze, moja maBa córeczko, zobaczysz, jeszcze bdzie dobrze, jeszcze bdziesz kochaBa tatusia. Na szcz[cie Miriam u[miechaBa si do Niego przez sen, Franka siedziaBa obok i pBakaBa, ja te|. W czasie pobytu u Niej czsto byBam zapraszana wieczorem do dworu, bo Franka z Miriam mieszkaj w oficynie. We dworze zawsze kBadziono si pózno spa, bo prawie ka|dej nocy przychodz tam ludzie z lasu. Mówi si o nich  Jdrusie", jednak przed ich nadej[ciem zawsze wracaBam do swojego pokoiku, który miaBam obok pokoju Franki i Miriam, ale po póBnocy bardzo czsto sByszaBam, jak dziedzic wychodziB przed dom i woBaB:  Ambro|y, zamknijcie psy!" W majtku psy spuszcza si dopiero na noc, kiedy ju| wszyscy wróc do dworu 180 czy do oficyny. Podobno s bardzo grozne i tylko stajenny Ambro|y ma nad nimi wBadz, po tym woBaniu dziedzica zawsze prdko zaganiaB psy do ich komórki, a w chwil pózniej rozlegaB si ju| ttent koni albo odgBos jadcej furmanki, albo tylko czyje[ kroki, ró|nie. 2 wrze[nia. Trudno, musz to napisa. Las byB blisko dworu, dzieliB nas od niego tylko szeroki pas Bki, potem droga midzy iglastymi drzewami prowadziBa gdzie[ bardzo daleko. Poszycie byBo gste, peBne krzaczków jagód i borówek, pachniaBo mchem i macierzank, nikt tdy nie chodziB. W pewnym miejscu wska [cie|ka uciekaBa od drogi i biegBa w[ród mBodych sosen, ju| wysokich, ale jeszcze o l[nicej, gBadkiej korze. Piknie, prawda? Pani Szumska byBaby ze mnie zadowolona. Po paru minutach dochodziBo si t dró|k do maBej, ocieplonej sBomianymi matami drewutni... No, wBa[nie. BywaBo, |e w poBudnie, kiedy Miriam szBa spa, zostawaBam z Ni w domu, a Franka szBa tam, do Kuby. Nie potrafi opisa, jak bardzo nie umiaBam tego znie[. ZdarzaBo si, |e Kuba spdzaB troch czasu we dworze, kpaB si, goliB, |ona dziedzica strzygBa Mu wBosy. Wszyscy tam staraj si, |eby wreszcie troch przytyB i przestaB tak okropnie kaszle, bo tylko od jego zdrowia zale|y, kiedy wreszcie bdzie mógB pój[ do  Jdrusiów". On kocha Frank, wiem. Nie umiem si z tym pogodzi i nigdy w |yciu nie powiem sobie: trudno. 5 wrze[nia. WróciBam do tego piekBa, znowu zaczyna si to samo. Nie chce mi si wierzy, |e za rok bd ju| po maBej maturze, potem jeszcze tylko dwa lata liceum i..