To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Nie ulega wszak wątpliwości, iż Konwicki znajduje się na antypodach ideologii awangardowej. Program sztuki odmieniającej artystę, kreującej osobowość wbrew jej naturalnym skłonnościom, jest mu z gruntu obcy. Dlatego nie lubi Przybosia, (Mój Boże, on też!) Nie tylko za napaść na Wniebowstąpienie: za całokształt. Wedle Konwickiego, skoro na biochemię nie ma rady, skoro z naturą nie ma dyskusji, trzeba być sobą – naturalnym. Sztuka powinna komunikować prawdę o naturze twórcy: „Wszystko, co jest zapisem ludzkiej egzystencji, jest prawdą” (s. 202). A jeżeli ludzka egzystencja jest źródłem zachowań neurastenicznych, wyzwala huśtawkę nastrojów, rodzi paradoksy i antynomie czy zdania wzajemnie sprzeczne? Obowiązkiem sztuki jest dochowanie wierności sprzecznościom. Wyjaśnienie drugie – manipulacyjne. „Ja chcę zafascynować czytelnika” – wyznaje Konwicki. Ład, spójność, rzetelność mogą budzić respekt, ale fascynacje wyzwalają się tam, gdzie wdziera się chaos i piętrzą zagadki. Twórcy proponujący wizje niesprzeczne, tacy jak Tomasz Mann czy Isaac Singer, nie są idolami Konwickiego. Można tedy przypuszczać, iż kalejdoskopy logiczne i neurastenie Pół wieku czyśćca, znane z wielu innych dzieł pisarza, są kontrolowaną grą o czytelnika zafascynowanego. Byłby to także ukłon w stronę natury, tym razem natury odbiorcy. Nic też dziwnego, że autor Kompleksu polskiego najgłębiej czuje problematykę komunikacji literackiej, poetyki odbioru. W tych obszarach ma najwięcej celnych obserwacji. Wyjaśnienie trzecie – „polskie”. Historia zmusza nas do uległości podwójnej. Każe nie tylko uczestniczyć w jej awanturach, ale i myśleć o nich tak, jak pragnie opiniotwórcza większość. Konwicki w latach wojny i w czasach stalinowskich dwukrotnie poddał się presji dziejów. Gdy była wojna, walczył w szeregach AK. Gdy nastał pokój, przyjął nową wiarę. Dziś w świadomości polskiej, od pewnego czasu także oficjalnej, pamięć o AK otoczona jest szacunkiem, natomiast stalinizm traktuje się z pogardą. I tu zaczyna się prawdziwy dramat Konwickiego. Jeżeli bowiem ma być rzeczywiście w swym pisarstwie szczery, powinien wyznać, iż w partyzantce czuł się fatalnie, natomiast powojenny stalinizm miał w jego życiu 94 więcej blasków niż cieni. Samopoczucie pisarza pozostaje w rażącej sprzeczności z kierunkiem „biorytmów społecznych”. O bestialstwach stalinizmu wiedział. Ale rozgrywały się one poza nim. Nie na jego oczach. Czy można z jednakową mocą przeżywać wiedzę o zbrodni i zbrodnię popełnianą w naszej obecności? W lasach Wileńszczyzny osobiście poznał wszelkie okrucieństwa wojny partyzanckiej. Rabunki, gwałty, nienawiści narodowe, bezmyślne wyroki, rozpad elementarnych norm etycznych. Konwicki wie, jak niestosowne są jego wspomnienia z obu epok. Nowicki w rozdziałach Wileńska wojna i Nowe życie uświadamia mu tę osobliwie polską niestosowność. Są to dwa rozdziały w książce najważniejsze. Tu zwycięża żywioł dokumentalizmu. Pisarz potrafi docenić dobre rzemiosło partnera. „No, wydusił Pan w końcu ze mnie tę wojnę i zagadałem ludzkim głosem” (s. 46) – mówi. Sądzę, że stało się coś istotniejszego: w Pół wieku czyśćca można ujrzeć jasno źródło sprzeczności w pisarstwie Konwickiego. Trzy źródła sprzeczności. Trzy powody: paradoksów, antynomii, niespójności świata. 1988 95 Stąd i stamtąd Unikaj patosu. Nie ufaj klasyczności, nie naśladuj romantyków, nie szukaj efektów ekspresjonistycznych. Stroń od poezji kolektywistycznej, która przemawia do tłumu w imieniu tłumu – nie różnicując postaw, doświadczeń, biografii. Zrezygnuj z mowy górującej nad odbiorcą. Wystrzegaj się nadmiaru pojęć ogólnych, wyrażeń z kręgu wysokiej abstrakcji. Pamiętaj, iż w poezji niesłychanie rzadko wartością staje się sąd jednoznaczny. Mów normalnie. Naucz się być realistą. Przemawiaj do czytelnika wyłącznie we własnym imieniu, na własny rachunek, sytuując się na tym samym co i on poziomie, w tej samej rzeczywistości i teraźniejszości. Szanuj język konkretu, odsłaniaj wieloznaczność słowa, przedstawiaj antynomie postaw; wartością pożądaną w poezji bywa z reguły zawieszenie idei między skrajnymi biegunami doświadczeń jednostkowych