To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Następnego dnia o świcie rozkazał Piastun pięciuset swoim tarczownikom uderzyć od strony niemal suchych teraz bagien na najsłabiej zabezpieczoną część podgrodzia. A gdy tarczownicy wdrapali się na wały i zdołali otworzyć główną bramę, wdarło się w nią trzystu sauromackich wojowników i rozpoczęło rzeź o jakiej dotąd na tej ziemi nie słyszano. Trzy dni i trzy noce płonęła Kalisia. Tysiące ludzi, kobiet, mężczyzn i dzieci wzięto w niewolę. Zrabowano ogromne łupy. Żołnierze stali się tak bogaci, że złoto było tańsze niż dotąd srebro, a srebro było tańsze niż dotąd bywała słoma. Opowiadano, że kiedy już walka toczyła się wewnątrz wałów obronnych Kalisii i na jej ulicach, do płonącego miasta wjechał Piastun na czele stu pięćdziesięciu Lestków i zaatakował osobiście dwór władcy Ibraima, gdzie schronili się najbitniejsi najemni żołnierze miasta. Opowiadano, że miecz, zwany Tyrfingiem, ciął ludzkie szyje jak sierp ucina kłosy w polu. Zbryzgany został posoką biały płaszcz Dagona, on zaś tak długo walczył, aż wdarł się do komnaty Ibraima i własnym mieczem uciął mu głowę. Wtedy dopiero zaprzestał walki, głowę Ibraima kazał wbić na wysoką tykę i wycięty z tej głowy język polecił umieścić na ostrzu oszczepu obok tyki z głową władcy Kalisii. - Tak będzie ukarany każdy kłamca -obwieścił po walce Dago. - Tak się stanie z każdym, kto zobaczy wskrzeszoną Helgundę i nie powie, że jest to Łże-Helgunda. Znalazło się kilku, którzy zdołali ujść rzezi i uciekli do Karaka. Odpowiedzieli o wszystkim księciu i jego nowo poślubionej żonie, księżnej Helgundzie. Potem całą noc płakała księżna w łożu młodego Karaka i błagała go, aby zebrał wojsko i dokonał zemsty na Piastunie. Lecz on był bezradny, ponieważ wygubił swoich możnych, nie miał ani licznego wojska ani też dowódców, a na domiar złego przez Bramę Morawską znowu wkroczyły oddziały Rostislava i ograbiwszy do cna miasto Visulę z łupami powróciły do domów. Za swoje szczęście uważał Karak, że nie poszli aż pod Karradonon i nie zaczęli oblężenia. - Kto uwierzy, że jestem księżną Helgundą i mam prawa do tronu 102 Popiołowłosych, jeśli Piastun będzie głowy i języki ucinał? - pytała Helgunda swego młodego małżonka. - Prawda i wiara jest zawsze po stronie silniejszych - powiedział jej Karak. - Urodzisz mi dzieci, a one też będą miały prawa do tronu w Gnieździe. Zbiorę wtedy dość sił, aby uderzyć na Piastuna. Tobie oddam jego głowę i jego język. W grodzie Karaka nikt dawniej nie widział żony Popiołowłosego, dlatego nikt nie mógł mieć całkowitej pewności, że Karak wziął sobie za żonę księżnę Helgundę, a nie, jak to powiadali uciekinierzy z Kalisii, jakowąś Łże-Helgundę - ją winiąc za zemstę Piastuna na Kalisii. Trzy głowy musiał uciąć Karak, a także trzy języki, zanim przestano głośno mówić o jego żonie, jako o fałszywej księżnej. Myśli jednak ludzkich i podejrzeń nie można ani uciąć mieczem, ani wbić na tykę lub ostrze włóczni. Tak z czasem pojęła Helgunda, że miał rację Piastun, gdy mówił jej, że nie liczą się ani rzeczy, ani sprawy, dopóki nie zostaną nazwane, i w jaki sposób zostaną nazwane. Tymczasem sto pełnych wozów wszelakiego dobra wysłał Dago do Gniazda, dwadzieścia wozów wziął Dunin z Poznanii, nie zliczyć ile wozów wszelakiego dobra i jak wielką ilość niewolników zabrał Awdaniec i Pałuka. Najmniej otrzymali Łabędzie, gdyż dziwną opieszałość okazywali w walce. Zwrócił się więc do Piastuna najpotężniejszy z Łabędziów, Czarny Łabędź z Lądu, i poprosił go, aby im dorzucił trochę swoich łupów, gdyż im się widzi, że zbyt ubodzy z tej wyprawy wracają. I Piastun już prawie był gotów obdarować ich dwoma wozami sukna, kiedy powiadomił go Herim, który zajmował się wziętymi do niewoli kupcami - posiadającymi swoje składy we Wrocławii i gotowych czystym złotem opłacić swoje życie i swoją wolność - że Ibraim, zanim jeszcze Piastun otoczył Kalisię, wręczył Łabędziom trzysta numizmatów w zamian za obietnicę zdrady. W trudnej dla Kalisii chwili, napaść mieli na straże Piastuna, jego samego zamordować i w ten sposób armię pozbawić wodza. Wzięli tedy Łabędzie trzysta numizmatów, lecz przyrzeczenia swego nie dotrzymali, nie wiadomo - z tchórzostwa, czy też dlatego, że Dago prawie natychmiast znalazł się w wirze walki wśród swoich Lestków i dostęp do niego nie był dla Łabędziów możliwy. Tak pojął Dago, że nigdy nie będzie mógł zaufać tym możnym, których sam możnymi nie uczyni, gdyż są oni jak ryś, co leży przyczajony na gałęzi w puszczy i w każdej chwili gotów jest skoczyć na plecy swojej ofiary. A że obrzydło już Dagonowi przelewanie krwi ludzkiej zaproponował Czarnemu Łabędziowi, aby w swoim namiocie ucztę dla całego swego rodu wydał i Dagona na nią zaprosił w celu omówienia sprawy łupów. Zamiast Dagona na ową ucztę przyszedł jednak tylko Herim z dzbanem wina zatrutego przez Zydala, jego powiernika i wykonawcę wyroków śmierci. Rozlał Zydal wino do kubków wszystkich biesiadujących, nie wyłączając Herima, ale gdy tamci kubki opróżnili, on tego nie uczynił. - Dlaczego z nami nie wypiłeś? -- zapytał Herima ów Czarny Łabędź. Odpowiedział mu Herim: - Słabo stawaliście w walce przeciw Kalisii i mało wzięliście łupów. Ale, jak 103 to się słyszy, zapomnieliście o trzystu numizmatach, które dał wam Ibraim. Nie wracacie więc do domów aż tak ubodzy, jak to opowiadacie. Przerazili się jego słów. Niektórzy z Łabędziów chwycili za miecze, aby zabić Herima, który ich o zdradę oskarżał. Trucizna jednak już działała, zaczęli wymiotować winem i żółcią, padać na stoły i na ziemię, umierając w straszliwych męczarniach. W tym czasie dwaj synowie Awdańca zdobyli Ląd bez żadnej walki, zabili pozostałych tam Łabędziów, starych i młodych, także kobiety Łabędziów i ich dzieci. Lestkowie zaś Dagona rozpoczęli polowanie po całej krainie Łabędziów, po ich grodach i gródkach, wsiach i wioskach, mordując każdego, kto tylko zwał się Łabędziem albo kogo Łabędziem zwano