To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Wdusił przycisk inter- komu na konsoli łączności i krzyczał do załogi: - Pogotowie bojowe! Uzbroić lasery! Ruszać się! Wiedział jednak, że jest już za późno. Nic nie mogło powstrzymać lawiny skał opadających na powierzchnię Westy, by ją roztrzaskać. Pierwsza nie trafiła w budynki, ale uderzyła w pierścień krateru, wyrzucając stru- mień skalistego gruzu, który rozsypał się obficie po nagiej po- wierzchni. Następna zniszczyła kilka metalowych schronów, częściowo wkopanych w powierzchnię krateru. Potem opadły kolejne, wzniecając takie chmury pyłu i odłamków, że Harbin przestał widzieć krater. Chmura pyłu uniosła się i dryfowała, wiszący całun zniszczenia i śmierci, powoli owijając całąaste- roidę, prawie sięgając ich statku. Harbin podświadomie ocze- kiwał, że będzie miała kształt grzyba, jak bomby atomowe na Ziemi. Tymczasem chmura po prostu rosła i ciemniała, jakby żywiła się jądrem asteroidy. Harbin uświadomił sobie, że bę- dzie wisieć nad asteroidą całymi dniami, a może tygodniami, jak mroczny całun śmierci. Gdy Shanidar opuścił orbitę, frachtowiec już dawno znikł w przestrzeni. Przeklęta chmura pyłu zakłóciła pracę radarów Harbina i uniemożliwiła skanowanie na duże odległości. 47 - Co zrobił? - wrzasnął Martin Humphries. - Zniszczył bazą na Weście - powtórzyła Dianę Verwoerd. - Zginęły wszystkie pięćdziesiąt dwie osoby, które były na po- wierzchni. Humphries opadł na fotel. Rozmawiał właśnie przez telefon, negocjując transakcję sprzedaży bogatej żelazowo-niklowej rudy rządowi Chin, kiedy Dianę wpadła do jego biura z zaciśniętymi ustami i pobladłą w szoku twarzą. Widząc wyraz jej twarzy, Humphries jak najuprzejmiej przekazał chińskiego negocjatora jednemu ze swoich podwładnych w Pekinie, po czym przerwał połączenie i zapytał, co się stało. - Zniszczył całą bazę? - spytał zduszonym głosem. - Jeden z naszych statków na orbicie Westy został ogar- nięty chmurą pyłu i... - Jaką chmurą pyłu? - dopytywał się z rozdrażnieniem Humphries. Verwoerd opadła na jedno z krzeseł przed biurkiem i opowie- działa wszystko, co wiedziała o ataku Fuchsa. Humphries nigdy nie wyglądał na tak załamanego i poruszonego. Wyraźnie przejął się. - Zabił pięćdziesięciu dwóch ludzi - mruknęła, jakby do siebie. - A załoga statku, który wpadł w chmurę pyłu... zmarły cztery osoby, kiedy nastąpiła awaria systemów podtrzymywania życia. Humphries uspokoił się, po czym spytał: - A Fuchs uciekł? - Tak - odparła. - Harbin próbował go ścigać, ale miał za mało paliwa. Musiał zawrócić. - Więc on nadal grasuje w Pasie, knując dalsze draństwa. - Draństwa? - spojrzała na niego dziwnie. - To jest coś więcej niż draństwo, Martin. To jest masakra. Skinął głową i niemal się uśmiechnął. - Właśnie. Otóż to. To była celowa masakra. - Masz minę, jakbyś był z tego zadowolony. - Możemy obrócić wszystko na naszą korzyść - oświad- czył Humphries. -A niby jak... - Skalne szczury pomagają Fuchsowi, zaopatrując go w paliwo i żywność, przekazując informacje o planach naszych statków i punktach docelowych. - Tak - odparła. - To oczywiste. - Ktoś powiedział mu o bazie na Weście. - To fakt - powtórzyła Verwoerd. - A teraz zabił kilkudziesięciu swoich ludzi. Robotników budowlanych. Prawda? Wzięła głęboki oddech i wyprostowała się na krześle. - Rozumiem. Sądzisz, że zwrócą się przeciwko niemu. - Otóż to. - A jeśli zwrócą się przeciwko tobie? - spytała Verwoerd. -Jeśli uznają, że praca dla HSS jest zbyt niebezpieczna, bez względu na to, ile byś chciał im zapłacić? - Wtedy zagramy naszą atutową kartą - rzekł Humphries. - Stavenger węszy wokół możliwości zorganizowania konferen- cji pokojowej. Wygląda na to, że światowy rząd wtyka nos w całą sytuację i Stavenger chce ich odstraszyć. - Konferencję pokojową? - Humphries Space Systems, Astro, Selene... nawet rząd światowy wysłałby swego przedstawiciela. Podzielić Pas Aste- roid czysto i sprawnie, koniec z wojną. - A kto będzie reprezentował skalne szczury? Zaśmiał się. - A komu oni są potrzebni? Konferencja będzie tylko dla głównych graczy. Dużych chłopców. - Ale przecież to o nich chodzi - zaprotestowała Verwoerd. - Nie możesz podzielić Pasa Asteroid między Astro i HSS, nie biorąc ich pod uwagę. Humphries potrząsnął głową. - Nie rozumiesz, o co chodzi w tej historii, Dianę. W dwudziestym wieku była wielka rozróba o państwo o na- zwie Czechosłowacja. Już nawet nie istnieje. W pewnym jednak momencie Niemcy chciały je przejąć. Anglia i Francja spo- tkały się z Niemcami w Monachium. I podjęły decyzję o tym, co zrobić z Czechosłowacją. Czechów przy tym nie było. Nikomu nie byli potrzebni. Duzi chłopcy podzielili wszystko między sobą. - A rok później wojna szalała już w całej Europie - odparo- wała Verwoerd. - Znam historię lepiej niż ci się wydaje. Nie możesz zorganizować konferencji pokojowej i podzielić Pasa bez dopusz- czenia do tego szczurów skalnych. - Naprawdę? - Rzucisz ich wprost w ramiona Fuchsa! Humphries skrzywił się. - Tak sądzisz? - Oczywiście. - Hm. O tym nie pomyślałem. Może masz rację. Verwoerd lekko pochyliła się w jego stronę. - Jeśli weźmiesz pod uwagę skalne szczury, będziesz mu- siał ich zmusić, żeby wysłali swojego przedstawiciela na konfe- rencję. - Przez co staną się współwinnymi zbrodni, a jedynym outsiderem, który będzie przeciwko ugodzie, będzie Fuchs. - Zgadza się! Będzie odizolowany - rzekła Verwoerd. - Naprawdę sam. Będzie musiał się poddać. Nikt mu nie pomoże. Humphries zaplótł ręce nad głową i rozsiadł się w swoim wielkim, wygodnym fotelu. - I będzie musiał stawić się na rozprawie o zabicie ludzi na Weście. Podoba mi się to! 48 Ku swojemu wielkiemu zdumieniu, George Ambrose został wybrany „burmistrzem" Ceres. Oficjalnie jego stanowisko nazywało się Główny Administrator. Wybory odbyły się, gdy tylko obywatele Ceres niechętnie przyznali, że potrzebują jakiejś formy rządu, choćby po to, by ktoś ich reprezentował w związku z rosnącym chaosem, który zmieniał Pas w strefę wojny. Atak Fuchsa na bazę na Weście był kroplą, któ- ra przepełniła czarę; zginęło ponad pięćdziesięciu obywateli Ceres. Amanda próbowała dystansować się od szaleńczych akcji swojego męża, próbując wprowadzać na Ceres prawo i porzą- dek. Pracowała niezmordowanie nad stworzeniem rządu, miesią- cami przeszukując bazy danych, by znaleźć organizacje rządo- we, które mogłyby zaspokoić potrzeby skalnych szczurów. Kie- dy już przedstawiła propozycję konstytucji, szczury rozbiły ją w pył i porwały na kawałki