To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Nie waż się podnieść na mnie ręki! - krzyczała. - Jeśli mnie uderzysz, przysięgam, że rzucę się do morza! Brandon szybkim ruchem odsunął krzesło, a Heather cofnęła się, przestraszona. Kiedy dotknęła plecami ściany, zrozumiała, że już nie ma dokąd uciekać. - Proszę - jęknęła, kiedy schwycił ją za ramię. - Proszę, nie rób mi krzywdy, Brandon. Pomyśl o dziecku. - Nie mam zamiaru cię skrzywdzić - warknął - ale trzymaj język na wodzy. Ostrzegam cię, żono. Znajdę sposób, by cię ukarać. Heather przełknęła ślinę. Oczy miała przerażone, a usta jej drżały. Brandon puścił ją, przeklinając, i podszedł do koi. - Kładźmy się spać, madam. Potrzebuję odpoczynku i tej nocy mam zamiar się wyspać. Heather jakby obudziła się na te słowa, a strach zastąpiła złość. Jak on śmie! Każe jej położyć się obok siebie po tym wszystkim, co jej dziś powiedział? Niedoczekanie! Choć miała łzy w oczach, brodę uniosła wysoko, podeszła do koi, zabrała swoją poduszkę i koc. Położyła je na ławce pod oknem, a Brandon, unosząc brew, obserwował ją przez ramię. - Czy tam masz zamiar spać, madam? - zapytał z niedowierzaniem. - Tak - mruknęła, zdejmując szlafrok. Położyła się i przykryła kocem. - Nie jest to dla ciebie odpowiednie miejsce na sen - oświadczył. - Sztorm się jeszcze nie skończył. Wieje chłod ny, wilgotny wiatr. Zmarzniesz! - Jakoś sobie poradzę - odparła. Brandon przeklął pod nosem i zdjął szlafrok, rzucając go na krzesło. Odwrócił się i usiadł na brzegu koi, patrząc na żonę. Kręciła się i wierciła, próbując się ułożyć, gdy nagły przechył statku o mało nie zrzucił jej na podłogę. Brandon uśmiechnął się w duchu, a ona poprawiła się tak, by nie spaść, i choć poczuła się bezpieczniej, nie było jej wygodnie. Brandon w końcu położył się sam. Spojrzał na puste miejsce, gdzie Heather spała od początku podróży, i nagle zrozumiał, że będzie mu jej brakowało. Jeszcze wczoraj przytulała się do niego, by go ogrzać. - Madam, na tym statku nie jest zbyt ciepło, proponuję więc, byśmy ogrzewali się nawzajem, i to pod jednym kocem - rzekł, patrząc na żonę. - Jestem przecież taka głupia! Zdaje mi się, że krowy pasą się na środku oceanu - rzuciła z wyniosłą miną - więc mój ograniczony umysł nie pozwala mi wstać spod okna i spać z tobą w koi. - W takim razie, moja gorąca pani - zagrzmiał Brandon - mam nadzieję, że dobrze ci się będzie spało z oceanem za plecami na tej dębowej ławce. Nie będę cię błagał, byś przyszła do mnie. Powiadom mnie zatem, kiedy ci się znudzi ta zabawa, a trochę się posunę. Długo tam nie wytrzymasz. Heather syczała ze złości. Zamarznie, a nie wróci do łóżka, by znów z niej kpił. Koc Heather stopniowo nasiąkał wilgocią wciskającą się przez okno. Zaczęła marznąć, więc przykryła się staranniej w poszukiwaniu ciepła. Zaciskała zęby, by nie dzwoniły, zesztywniała, ale starała się nie trząść. Tęskniła za ciepłą koją, lecz duma nie pozwoliła jej wrócić na posłanie. Koszula nocna nie chroniła przed chłodem. Wilgotna tak jak koc, przykleiła się do ciała. Przed świtem Heather zasnęła tylko dlatego, że była śmiertelnie zmęczona. Obudziło ją trzaśnięcie drzwi kajuty. Koja była pusta, Brandon wyszedł. Usiadła z trudem, bo statkiem huśtało mocniej niż zwykle. Nie czuła wokół siebie chłodu, tylko suche ciepło. Chciała podnieść wilgotny koc, ale leżała na nim, a poza tym drżały jej ręce. Zmieniła metodę: spuściła nogi na podłogę i próbowała wstać, a wtedy koc przywarł do niej, jakby był żywy. Uklękła i nagłe znalazła się na podłodze. Dysząc ciężko, leżała, próbowała zebrać siły. Czuła chłód, zaczęła się trząść. Z trudem uniosła głowę, popatrzyła na piecyk i pomyślała, jaki jest ciepły. Obok niego stało krzesło. Gdyby tylko mogła wstać... Czołgała się po rozhuśtanej podłodze. Krzesło zdawało się pływać we mgle i znikać jej z oczu. Śmiertelnie zmęczona, walczyła dalej, wlokąc za sobą mokry koc. Dotarła do krzesła i uniosła się, sięgając głową siedzenia. Położyła na nim głowę, dysząc ciężko. Pokój wokół Heather zawirował i nagle znalazła się w długim, mrocznym tunelu. Leciała w dół, aż pokój stał się tylko kropką światła i zniknął nagle w ciemności. Brandon wracał z nadbudówki w lepszym humorze. Mieli szczęście, sztorm przesunął statek na południe, co pozwoliło im zyskać kilka dni. Kiedy jednak przypomniał sobie wydarzenia zeszłej nocy, irytacja wróciła. Uśmiechnął się zjadliwie. Nie pozwoli tej upartej turkawce krzyczeć na siebie. Musi się jeszcze sporo nauczyć, jeśli ma zamiar zostać żoną Birminghama. Ponaglił George'a, by ten przyniósł posiłek, i podszedł do drzwi kajuty, zdecydowany pokazać Heather, gdzie jest jej miejsce i jakie ma obowiązki. Z pociemniałą twarzą otworzył z hukiem drzwi i stanął jak wryty. Kiedy zobaczył Heather siedzącą na podłodze, z głową opartą na siedzisku krzesła, cały gniew odpłynął. Otworzyła oczy, usłyszawszy swoje imię, a on ruszył w jej stronę. Podniosła głowę i próbowała coś powiedzieć, ale silne dreszcze nie pozwalały jej składnie mówić. Brandon zdjął z Heather ciężki koc i podniósł ją, a jej głowa opadła mu bezwładnie na ramię. Słyszała, jak krzyczy do George'a, a potem poczuła, że kładzie ją na koi i przykrywa kocami