To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
— Jak wielu ludzi zostaje gwiazdami? — spytał Kedrigern, zafascynowany. — Bardzo niewielu. To rzadki dar. Czarodziej skinął głową. — Może to i lepiej. Parę najbliższych dni spędził krążąc między herbarium, apteczką i kuchnią, przygotowując jeszcze potężniejsze mikstury. Wyciskał, i siekał i ucierał, wprawnie mieszając poszczególne składniki tak, by wzbogacały się wzajemnie i wzmacniały swoje działanie. Niektóre mełł na proszek i rozpuszczał w winie, z innych robił smaczne powidełka z dodatkiem miodu. Za każdym razem wygłaszał magiczne formuły i wykonywał skomplikowane, choć nieznaczne gesty. Czuł, jak moc przenika do najdalszych zakamarków jego ciała, aż w końcu tętniła mu we krwi. Drżał z niecierpliwości, by zmierzyć się z oszukańczym blichtrem łowców talentów i uwolnić Księżniczkę. Brat Donald podał mu ich adres. Kedrigern wkrótce się dowiedział, że przeor Martin jeździ do miasta co drugi wtorek. W związku w tym stawił się u przeora wieczorem poprzedzającego dnia, podziękował za gościnność okazaną mu przez członków wspólnoty i poprosił o zabranie do miasta. 135 — Z przyjemnością panu pomogę, Kedrigernie — odparł przeor z szerokim uśmiechem. — Muszę przyznać, że wrócił pan do zdrowia w zdumiewająco krótkim czasie. Wygląda pan na wnuka, co mówię, prawnuka tego starca, którego znaleźliśmy ledwie parę tygodni temu. — Brat Albert troskliwie się mną opiekował. — Słyszałem, że i sam starał się pan przyspieszyć własne wyzdrowienie, sporządzając ziołowe leki. — To prawda. Zostawiłem przepisy bratu Alfredowi. Mam nadzieję, że wkrótce cała wspólnota odczuje znaczną poprawę stanu zdrowia. To najmniejsze, czym mogę odpłacić za waszą dobroć. Wieczorem Kedrigern pożegnał się ze wszystkimi, oprócz brata Alfreda. Rankiem w dniu wyjazdu odszukał zakonnika i podarował mu Rospaxa. — To bardzo miło z pańskiej strony. Całe życie, odkąd byłem mały, chciałem mieć białego kota — dziękował brat Alfred, głęboko wzruszony. — Bardzo brata polubił. Proszę tylko posłuchać, jak mruczy. — To prawda, że się zaprzyjaźniliśmy. Ale Rospax na pewno wiele dla pana znaczy. Gdyby nie on, nigdy byśmy pana nie znaleźli. — Kto wie, czy nie pomoże jeszcze komuś. Tutaj będzie mu lepiej niż w miejscu, skąd pochodzi. Proszę, niech brat nie odmawia. — Ależ przyjmę go z przyjemnością. Proszę mi powiedzieć, czy poluje na myszy? Łowny kot bardzo by się nam przydał. — Och, Rospax posieka każdą mysz na strzępy. Może brat na niego liczyć — zapewnił Kedrigern z przekonaniem. Wkrótce po ósmej udał się w drogę razem z przeorem Martinem i bratem Danielem w jednym z wozów, których taką obfitość widział w dniu swego przybycia. Ten wóz nie był jednak kolorowy, lecz czarny. Czarodziej ochoczo wskoczył do wnętrza i usadowił się w tyle na wyściełanym siedzeniu. Czuł się zupełnie swobodnie. Z rozmów prowadzonych w klasztorze wywnioskował, że magia odgrywa w tym społeczeństwie równie znaczącą rolę jak w jego własnym. Z nieznanych przyczyn określano ją mianem „technologii”, ale czarodziej nie dał się zwieść. Magia to magia, wszystko jedno, jak się ją nazywa, pomyślał zadowolony. W miarę jak posuwali się naprzód, otaczało ich coraz więcej innych wozów. Brat Daniel zdradzał coraz wyraźniejsze oznaki napięcia. Zwarł szczęki, pobielały mu kostki palców zaciśniętych na kierownicy. Przeor Martin siedział z zamkniętymi oczyma, gorączkowo odmawiając różaniec. Wyraźnie zbladł. Taka podróż musi wymagać ogromnych nakładów mocy, pomyślał Kedrigern. Cieszył się, że nie poprosili go o pomoc. Jazda trwała wiele godzin. Często zatrzymywali się, a potem ruszali jedynie po to, by pokonać krótki odcinek drogi. Wreszcie wóz stanął na dobre. Brat Daniel odetchnął głę- 136 boko i zwiesił głowę jak człowiek u kresu sił. Przeor Martin zakończył modły i uśmiechnął się blado do Kedrigerna. — Oto miejsce, którego pan szuka. Mieliśmy po drodze, więc pomyśleliśmy, że odwieziemy pana pod same drzwi — wyjaśnił. — Dziękuję. Byliście dla mnie ogromnie mili. — Drobiazg. Proszę mi powiedzieć, czy ma pan dość pieniędzy? — Pieniędzy? Aha, zielonych papierków! Tak, dziękuję