To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Pomyślałam, że im większe, tym lepiej, bo będzie więcej słów do wybrania. - Słusznie - odparł Cazaril i wziął od niej jeden z tomów. Zerknął na okładkę i natychmiast zdusił wybuch gorzkiego śmiechu. Ordol - głosiły złote litery na grzbiecie. „Pięciokrotna ścieżka duszy”. - Doskonale. Akurat muszę odświeżyć wiedzę teologiczną. - Odłożył ją wraz z pakietem listów. W tej chwili pojawiła się Iselle, otulona w ciężki szlafrok z błękitnego aksamitu, spod którego wyzierała koronka koszuli nocnej. Bursztynowe włosy spływały kaskadą po plecach. Twarz miała równie bladą i nabrzmiałą z braku snu jak Betriz. Powitała skinieniem głowy Cazarila i Pallego. - Lordzie dy Palliar. Dziękuję, że zechcieliście pospieszyć mi z pomocą. - Ja, ee... - bąknął Palii i rzucił Cazarilowi rozpaczliwe, pytające spojrzenie: Na co ja się godzę? - Czy on pojedzie za was? - dopytywała się z niepokojem Betriz. - Wy sami nie powinniście jechać. Przecież wiecie, że nie powinniście. - No... nie. Palii, zamiast tego proszę cię, abyś poprzysiągł wierną służbę i ochronę rojessie Iselle w imię wszystkich bóstw, a zwłaszcza Wiosennej Pani. Nie ma w tym żadnej zdrady, jest ona prawowitą dziedziczką tronu Chalionu. A ty w ten sposób będziesz miał zaszczyt być pierwszym dworzaninem, który to uczyni. - Ja... ja... ja... mogę poprzysiąc wam służbę, ale wcześniej przysięgałem waszemu bratu Oricowi. Nie mogę przenieść swoich powinności z niego na was, pani. - Nie proszę, abyście służyli mi wbrew przysiędze złożonej memu bratu. Proszę was tylko, abyście przedłożyli powinność wobec mnie przed powinność wobec kanclerza. - To mi najzupełniej przystoi. - Palii wyraźnie się rozchmurzył. - A i ochoty także nie braknie. Ucałował czoło, ręce i pantofle Iselle, a potem, nadal na klęczkach, złożył przed nią przysięgę lordów Chalionu, której świadkami byli Cazaril i Betriz. Nie podnosząc się z klęczek, zapytał: - Co sądzicie, pani, o tym, by następnym świątobliwym generałem zakonu Córki mianować lorda dy Yarrina? - Sądzę... że nie mnie jeszcze o tym sądzić. Niemniej na pewno będzie odpowiedniejszy niż ktokolwiek z klanu dy Jironali. Palii pokiwał głową z aprobatą, słysząc tak wyważone słowa, po czym podniósł się z klęczek. - Dam mu znać. - Iselle będzie potrzebować tyle konkretnego wsparcia, ile możesz jej zaoferować aż do samego pogrzebu Teideza - zwrócił się do niego Cazaril. - Ma zostać pochowany w Valendzie. Czy wolno mi zasugerować, aby wybrała sobie oddział z Palliaru jako eskortę i część orszaku żałobnego rojsa? Zyskacie dobry pretekst, aby się często naradzać, będziesz także mógł jej towarzyszyć, kiedy opuści Cardegoss. - Och, szybko myślicie - orzekła Iselle. Cazaril nie podzielał tej opinii. Czuł, że jego myśli wloką się w tyle za myślami Iselle, jakby szły w butach oblepionych dwudziestoma funtami błota. Ranga, jaką zyskała wczorajszej nocy, wyraźnie wyzwoliła w niej jakieś ukryte pokłady energii - cała aż płonęła wewnątrz swego mrocznego kokonu. Cazaril nie przymykał oczu z obawy, że i tak będzie widział ten płomień. - Ale czy musicie jechać zupełnie sam, Cazarilu? - zapytała Betriz nieszczęśliwym głosem. - Nie podoba mi się to. Iselle zacisnęła usta. - Myślę, że aż do Valendy to nieuniknione. W całym Cardegossie nie ma nikogo, komu mogłabym tak zaufać, by posłać go wraz z nim. - Zmierzyła Cazarila pełnym zwątpienia spojrzeniem. - Być może w Valendzie moja babka pośle z nim kilku ludzi. Prawdę mówiąc, nawet nie powinien przybywać na dwór Lisa w pojedynkę i bez sług. Nie chcę, żeby Lis odniósł wrażenie, że jesteśmy w rozpaczliwej sytuacji. - Po czym dodała z odrobiną goryczy: - Chociaż tak to właśnie wygląda. Betriz skubała nerwowo czarny aksamit sukni. - Ale jeśli zachorujecie gdzieś w drodze? A jak guz się powiększy i będzie bardziej dokuczał? No i kto spali wasze ciało, jeśli umrzecie? Palii odwrócił ku niemu gwałtownie głowę