To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Dopiero po chwili poczuła ukłucie i zamknęła oczy. ­ Rozmawiaj ze mną ­ zażądała. ­ O byle czym. Babcia mówiła, że byłeś komandosem. ­ Z bólu wstrzymała oddech. ­ Przez pięć lat. ­ Auuu! ­ Nicole zagryzła wargi. ­ Spokojnie. To paskudztwo jest piekielnie długie. Oddychaj równo. Nicole wzięła się w garść. Postanowiła posłuchać dobrej rady. ­ Dlaczego rzuciłeś wojsko? ­ Nie rzuciłem. Zostałem zwolniony na podstawie orzeczenia lekarskiego. ­ Podniósł głowę, uśmiechnął się 50 We n d y R o s na u do Nicole i ponownie zabrał się do roboty. ­ Nie bój się, chérie. Nie odetnę ci paluszków. Obiecuję. ­ Nie miałam na myśli... ­ Trochę czasu spędziłem w Kuwejcie. ­ Wyprostował plecy i odłożył nóż na trawę. ­ W ten sposób nic nie zdziałam, ale już wiem, co należy zrobić ­ oświadczył. Zanim Nicole zdołała zapytać, co ma na myśli, uniósł jej nogę. Odciągnięta od pnia, żeby nie stracić równowagi, wygięła się w łuk i oparła na łokciach. Popatrzył na jej zmienioną pozycję. ­ A teraz nie wolno ci się poruszyć ­ oznajmił. Nachylił się tak nisko nad wyciągniętą nogą, że Nicole poczuła na skórze ciepły oddech. Nie miała pojęcia, co Johnny zamierza zrobić dopóty, dopóki nie poczuła, że wsuwa język w rozcięcie na stopie. Wbiła palce w trawę po obu stronach ciała i wyciągnęła szyję, żeby zobaczyć, co się dzieje. Zabronił jej się poruszać. Ale dlaczego lizał stopę? Usiłowała cofnąć nogę. Odsunął wargi. ­ Miałaś się nie ruszać ­ przypomniał. ­ Wiem, co robię. Johnny ponownie opuścił głowę. Nicole postanowiła dać mu minutę, a jeśli... ­ Auuu! Wyrwała nogę z taką siłą, że straciła równowagę i przewróciła się na plecy. Poczuła silny ból. Zamknęła oczy. ­ W porządku? Powoli uniosła powieki. Ujrzała klęczącego nad sobą Johnny'ego. Jego oczy uśmiechały się do niej. Rozchylił wargi i wysunął czubek języka, na którym leżała drzazga. D ł u gi e u pa l n e l at o ­ Ale ogromna! ­ jęknęła Nicole. 51 Odwrócił głowę i wypluł w trawę ostry kawałek drewienka, a potem przysiadł na piętach. ­ Gdy byłem dzieckiem, właśnie w taki sposób mama wyjmowała mi drzazgi ­ wyjaśnił. ­ Nigdy nie mieliśmy w domu żadnej pęsety. Sięgnął po nóż, złożył go i wepchnął do kieszeni, a potem wstał i wyciągnął rękę do Nicole, żeby pomóc jej podnieść się z ziemi. Podała mu dłoń. Stanęła. Sprawdziła ostrożnie, co ze skaleczoną stopą. Ból był niewielki. ­ Dziękuję ­ powiedziała miękkim głosem. ­ Nie ma za co. Teraz, gdy ból minął, na Nicole znów zaczęła działać bliska obecność Johnny'ego. Stali obok siebie, on z połyskującym od potu torsem i z do połowy rozpiętymi spodniami, odsłaniającymi ciemną strzałkę owłosienia na brzuchu. Już wczoraj dostrzegła, jak bardzo jest atrakcyjny fizycznie, ale nie oznaczało to niczego więcej. ­ Muszę wracać ­ oznajmiła szybko. ­ Na mnie też czas. Jestem zaproszony na kolację. ­ Chyba mówiłeś, że nie masz tu wielu przyjaciół. ­ To prawda, chérie. Zaprosiła mnie starsza pani. A więc do zobaczenia o siódmej. Rozdział czwarty ­ Powinnaś była mnie uprzedzić ­ powiedziała z wyrzutem Nicole. ­ Dlaczego? ­ spytała Mae. ­ Gotowaniem, jak zwykle, zajmie się Clair. Nie musisz nawet się przebierać. Wyglądasz ładnie. Przecież nie miała na myśli ciuchów ani kolacyjnego menu. Po prostu nie widziała powodu, dla którego Johnny Bernard miałby zasiadać z nimi do stołu. Mógł z powodzeniem gotować sobie sam. ­ Nadal nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo się zmienił ­ powiedziała Mae. ­ Mówię ci, Nicki, gdy zjawił się dzisiaj w ogrodzie, nie mogłam uwierzyć, że to ten wyrostek sprzed piętnastu laty. Oczywiście rozpoznałam go od razu, bo ma oczy po ojcu, a usta po dziadku. ­ Mae oberwała następny uschnięty listek azalii rosnącej w donicy, która stała w kącie werandy. ­ Przy kolacji powinnyśmy przedyskutować z Johnnym nasze pomysły dotyczące remontu. Na pierwszy ogień pójdzie poddasze. Chciałabym, Nicki, abyś mogła mieć tam swoją pracownię. D ł u gi e u pa l n e l at o 53 Pomysł był wspaniały, uznała Nicole. Oczywiście pod warunkiem, że znowu poczuje twórczą wenę. Pragnęła wrócić do malowania, ale nie potrafiła. Podniosła się z fotela i podeszła do balustrady. ­ Myślałam o tym, aby zrobić sobie przerwę na lato ­ powiedziała, z trudem zachowując spokój. ­ Od czterech lat nie miałam urlopu. ­ Chcesz odpoczywać przez całe lato? Przecież kochasz swoją pracę i te wszystkie wystawy. Najbardziej ze wszystkiego Nicole pragnęła obudzić się rano i poczuć potrzebę tworzenia. Ale co będzie, jeśli już nigdy nie odzyska chęci do pracy? Na tę myśl ogarniał ją paniczny strach. Zamknęła oczy. Do jej uszu dotarło pytanie babki: ­ Zauważyłaś, że Johnny wyciął to uschnięte drzewo? Nicole poczuła, że zaczyna ją boleć głowa. Może dzięki temu nie będzie musiała zostać na kolacji. ­ Słyszałaś, co powiedziałam? Tego uschniętego drzewa już nie ma. Nicole otworzyła oczy i rzuciła okiem na dziedziniec. ­ Tak, zauważyłam ­ odparła bezbarwnym tonem. ­ Pochwal Johnny'ego za dobrą robotę. Przyda mu się dobre słowo. Poprawi samopoczucie i zwiększy wiarę w siebie. ­ Zaczyna boleć mnie głowa ­ oświadczyła Nicole. ­ Weź od razu jakiś proszek ­ poradziła babka. ­ Przecież nie chcesz, żeby migrena popsuła ci kolację. ­ Nie chcę ­ przyznała Nicole. ­ A więc, moja droga, jakie wybieramy gonty? Zielone czy szare? Chyba wspominałaś, że wolisz zielone. Mam rację? 54 We n d y R o s na u Nicole poczuła, że babka pociąga ją za skraj kusego topu. ­ Nicki, chodzi o gonty. Jakiego mają być koloru? ­ Chyba nie ustaliłyśmy niczego. ­ Nie słuchasz. ­ Mae uniosła brwi. ­ Błądzisz myślami daleko stąd. W jednej chwili rozmawiamy normalnie, a w następnej zaczynasz bujać gdzieś w obłokach. ­ Zastanawiałam się, jak przerobić strych ­ skłamała Nicole