To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Nie wiem, dlaczego siê rozz³oœci³eœ. El¿bieta zareagowa³a tak, jak zareagowa³by ka¿dy normalny cz³owiek. - Wiem. Wiem tak¿e, co normalny cz³owiek powinien zrobiæ, w takiej sytuacji Kiedy gwa³c¹ kobietê, normalny cz³owiek rzuca siê w jej obronie, prawda? - Gdybyœ rzuci³ siê sam, zabiliby ciê. Ale gdyby ci wszyscy ludzie wstali z pod³ogi - obezw³adniliby Ukraiñców z ³atwoœci¹. - Nikt nie wsta³. Nikt ju¿ nie by³ zdolny do wstania z pod³ogi. Ci ludzie byli zdolni tylko do czekania na wagony. A w³aœciwie dlaczego mówimy o tym? - Nie wiem. Mówiliœmy ¿e trzeba siê by³o krz¹taæ. - Krz¹ta³em siê wiêc ko³o Umschlagplatzu - a ta dziewczyna ¿yje, wiesz? Dajê ci s³owo honoru Ma mê¿a dwoje dzieci i jest bardzo szczêœliwa. - Krz¹ta³eœ siê ko³o Umschlagplatzu... ...I jednego dnia wyprowadzi³em Polê Lifszyc A nazajutrz Pola wpad³a do domu i zobaczy³a ¿e nie ma matki. Matkê pêdzili ju¿ na Umschlagplatz w kolumnie, wiêc Pola pobieg³a za kolumn¹, goni³a t³um od Leszna do Stawek - narzeczony podwióz³ j¹ ryksz¹, ¿eby mog³a ich dopêdziæ - i zd¹¿y³a. W ostatniej chwili wmiesza³a siê w t³um i posz³a z matk¹ do wagonu. O Korczaku wiedz¹ wszyscy, prawda, Korczak by³ bohaterem bo poszed³ z dzieæmi dobrowolnie na œmieræ. A Pola Lifszyc - która posz³a ze swoj¹ matk¹? Kto wie o Poli Lifszyc! A przecie¿ to ona, Pola mog³a przejœæ na aryjsk¹ stronê, bo by³a m³oda ³adna, niepodobna do ¯ydówki i mia³a sto razy wiêcej szans. - Wspomnia³eœ o numerkach na ¿ycie Kto je dzieli³? - By³o czterdzieœci tysiêcy numerków - bia³e kartki z piecz¹tk¹. Niemcy dali je Gminie i powiedzieli „Rozdzielcie sami. Ten, kto bêdzie mia³ numerek, zostanie w getcie. Wszyscy inni pójd¹ na Umschlagplatz.". By³o to dwa dni przed koñcem akcji likwidacyjnej, we wrzeœniu. Lekarz naczelny naszego szpitala, Anna Braude-Hellerowa, otrzyma³a kilkanaœcie numerków Powiedzia³a „Ja nie bêdê ich dzieliæ ". Móg³ rozdaæ numerki którykolwiek z lekarzy, ale wszyscy uwa¿ali, ¿e ona da je tym, komu siê nale¿¹ najbardziej. Pos³uchaj „Komu siê nale¿¹." Czy jest taka miara, wed³ug której mo¿na rozstrzygn¹æ, kto ma prawo ¿yæ? Nie ma takiej miary Ale do Hellerowej chodzi³y delegacje z proœb¹, ¿eby siê zgodzi³a, wiêc zaczê³a dzieliæ numerki. Da³a numerek Frani A Frania mia³a jeszcze siostrê i mamê. Ko³o Zamenhofa ustawiono wszystkich, którzy mieli numerki, a wokó³ k³êbi³ siê t³um ludzi, którzy ich nie mieli I sta³a wœród nich mama Frani. I ta mama nie chcia³a od niej odejœæ, a Frania musia³a ju¿ wejœæ do szeregu, wiêc mówi³a „Mamo, no idŸ ju¿," i odsuwa³a j¹ rêk¹ „No idŸ ju¿ " Owszem, Frania prze¿y³a Uratowa³a póŸniej kilkanaœcie osób, jednego ch³opaka wynios³a z powstania warszawskiego, w ogóle zachowywa³a siê nadzwyczajnie Dosta³a numerek prze³o¿ona pielêgniarek, Tenenbaumowa. By³a przyjació³k¹ Berensona, s³awnego adwokata, obroñcy w procesie brzeskim. Mia³a córkê, Dedê, której dyrektorka nie da³a numerka. Tenenbaumowa da³a Dedzie swój numerek, powiedzia³a „Potrzymaj chwilê, ja zaraz wrócê". posz³a na górê i po³knê³a fiolkê luminalu. ZnaleŸliœmy j¹ na drugi dzieñ, jeszcze ¿y³a. Czy s¹dzisz, ¿e powinniœmy j¹ byli ratowaæ? - Co siê sta³o z córk¹, która teraz ju¿ mia³a numerek? - Ale powiedz mi - czy powinniœmy j¹ byli ratowaæ? - Wiesz, Tosia Goliborska mówi³a mi, ¿e jej matka po³knê³a truciznê, „a ten kretyn, mój szwagier," opowiada³a Tosia, „uratowa³ j¹. Czy wyobra¿a sobie pani takiego kretyna? Uratowaæ - po to, ¿eby po paru dniach zawlekli j¹ na Umschlagplatz..." - Jak zaczê³a siê akcja likwidacyjna i z parteru naszego szpitala ju¿ wygarniali ludzi, na górze jedna kobieta rodzi³a dziecko. Lekarz sta³ nad ni¹ i pielêgniarka. Kiedy dziecko siê urodzi³o, lekarz poda³ je pielêgniarce. U³o¿y³a je w poduszce, przykry³a drug¹ poduszk¹, dziecko pokwili³o chwilê i ucich³o. Pielêgniarka mia³a dziewiêtnaœcie lat. Lekarz nie powiedzia³ jej nic, ani s³owa - i ta dziewczyna sama wiedzia³a, co ma zrobiæ. Dobrze, ¿e dzisiaj nie pytasz: „A czy dziewczyna ¿yje?" - jak pyta³aœ o lekarkê, która poda³a dzieciom cyjanek. Owszem ¿yje. Jest bardzo wybitnym pediatr¹. - Wiêc co siê sta³o z Ded¹, córk¹ Tenenbaumowej? - Nic. Te¿ zginê³a. Ale mia³a przedtem parê dobrych miesiêcy: kocha³a siê z pewnym ch³opakiem, przy nim by³a zawsze pogodna, uœmiechniêta. Mia³a kilka naprawdê dobrych miesiêcy. Ten Francuz z L'Express pyta³ mnie, czy ludzie siê w getcie kochali. Otó¿... - Przepraszam ciê. Czy i ty dosta³eœ numerek? - Tak. Stan¹³em w piêtnastej pi¹tce, w tej kolumnie, w której sta³a ju¿ Frania i córka Tenenbaumowej, i zobaczy³em moj¹ przyjació³kê i jej brata. Szybko wci¹gn¹³em ich do kolumny, ale tak te¿ postêpowali i inni, i w kolumnie by³o ju¿ nie czterdzieœci, tylko czterdzieœci cztery tysi¹ce osób. Wiêc Niemcy policzyli i ostatnie cztery tysi¹ce odciêli i odes³ali na Umschlagplatz. Ale ja zmieœci³em siê w pierwszych czterdziestu tysi¹cach. - No wiêc Francuz pyta³ ciê... -...czy ludzie siê kochali. Otó¿ byæ z kimœ to by³a w getcie jedyna mo¿liwoœæ ¿ycia. Cz³owiek zamyka³ siê z drugim cz³owiekiem - w ³ó¿ku, w piwnicy, gdziekolwiek, i do nastêpnej akcji ju¿ nie by³ sam. Jednemu zabrali matkê, drugiemu ojca zastrzelili na miejscu, siostrê wywieŸli w transporcie, wiêc jeœli ktoœ cudem uciek³ i jeszcze ¿y³, to musia³ przylgn¹æ do innego ¿ywego cz³owieka. Ludzie garnêli siê wtedy do siebie jak nigdy przedtem, jak nigdy w normalnym ¿yciu. Podczas ostatniej likwidacyjnej akcji biegli do gminy, szukaj¹c jakiegoœ rabina czy kogokolwiek, kto im da œlub, i szli na Umschlagplatz jako ma³¿eñstwo. Siostrzenica Tosi posz³a ze swoim ch³opakiem na Pawi¹ - pod pierwszym mieszka³ rabin, da³ im œlub i prosto z tego œlubu zgarnêli j¹ Ukraiñcy, a jeden przystawi³ jej lufê do brzucha. M¹¿ odsun¹³ lufê i zas³oni³ jej brzuch swoj¹ rêk¹. Ona zreszt¹ i tak posz³a na Umschlagplatz, a on z urwan¹ d³oni¹ uciek³ na aryjsk¹ stronê i zgin¹³ potem w powstaniu warszawskim. O to w³aœnie chodzi³o: ¿eby by³ ktoœ, kto gotów jest zas³oniæ twój brzuch w³asn¹ rêk¹, jeœli zajdzie potrzeba. - Kiedy zaczê³a siê akcja, i Umschlagplatz, i to wszystko, czy wy - ty i twoi koledzy - od razu rozumieliœcie, co to oznacza? - Tak. Dwudziestego drugiego lipca 1942 rozplakatowano rozporz¹dzenie o „przesiedleniu ludnoœci na wschód" i tej samej nocy jeszcze naklejaliœmy kartki: Przesiedlenie to œmieræ. Nazajutrz zaczêto wywoziæ na Umschlagplatz wiêŸniów z aresztu i starców. Trwa³o to ca³y dzieñ, bo szeœæ tysiêcy wiêŸniów trzeba by³o przewieŸæ. Ludzie stawali wzd³u¿ chodników i patrzyli - i wiesz - by³o zupe³nie cicho