To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Tym razem król kazał wrzucić koguta między rozjuszone byki, żeby rozdarły go na kawałki. Od razu też wykonano królewskie polecenie i wrzucono go między byki. Kogut wypuścił wtedy z ogo- 149 na niedźwiedzia, który w mig rozprawił się z bykami, a kogut pozostał cały i zdrowy. Następnego dnia kogut stanął na schodach i zaśpiewał: ,,Król umrze, a wieśniak dostanie młyn". Król rozkazał służącemu rzucić koguta między swoje ogniste rumaki. Służba zrobiła, jak kazał władca, ale kogut wypuścił z ogona łosia, który zabił wszystkie konie. Następnego dnia, tak jak i poprzednio, kogut wyśpiewał na schodach swoją pieśń. Rzekł wtedy król do swoich służących: 150 — Nie pozbędziemy się tego bezczelnego koguta, zanim go nie upieczemy. Napalcie w piecu i wrzućcie go do ognia! Wkrótce piec był gorący i wrzucono weń koguta. Wypuścił wtedy kogut z ogona przymrozek, który zaraz wystudził piec, a kogutowi nie przypaliło się nawet jedno piórko. Rano kogut, zgodnie ze swym zwyczajem, zaśpiewał na schodach, a wtedy rozeźlony strasznie król kazał rozgrzać piec do białości. Służący posłusznie palili w piecu cały dzień, a wieczorem wrzucili tam koguta. Tym razem kogut wypuścił z ogona mróz z dwóch zim, który był tak zimny, że w jednej chwili skuł wszystko dookoła lodem. A rano kogut cały i zdrowy, zaśpiewał aa schodach przed królewską bramą: „Król umrze, a wieśniak dostanie młyn". Za wiele było już tego królowi. Rozkazał więc: — Przynieście mi tego wstrętnego koguta, połknę go, bo inaczej nigdy nie przestanie śpiewać tej swojej złośliwej piosenki. Zgodnie z rozkazem natychmiast przyniesiono koguta, a król go połknął. Na wszelki wypadek kazał jednemu ze swych żołnierzy stać obok siebie z mieczem w ręce, żeby gdy tylko kogut wychyli głowę, obciąć mu ją raz na zawsze. Stał żołnierz posłusznie i patrzył na usta króla. Nagle król wyciągnął język, chcąc oblizać wargi. Żołnierz myśląc, że to kogut wychylił głowrę, zamachnął się mieczem i obciął królowi język i brodę, a wtedy król padł martwy na ziemię. Spór o zaczarowane przedmioty ył kiedyś wdowiec, który miał jednego syna. Zestarzała mu się chata, więc postawił nową. Kiedy pierwszej nocy ojciec i syn położyli się w niej spać, starzec rzekł: — Jeśli komuś się coś przyśni, to musi opowiedzieć swój sen. Rano chłopak nie chciał opowiedzieć, co mu się śniło, ojciec zaś powiedział, co widział w nocy; śniła mu się żmija, długa jak belka w ścianie. Przyszedł potem do starca czarownik i zaproponował: — Jeśli dasz mi połowę, to wyjaśnię ci twój sen. Przystał na to ojciec i opowiedział, co mu się przyśniło. Czarownik wyjaśnił wtedy, że pod podłogą chaty leży skarb, długi jest jak belka i składa się z monet. Skarb wykopano, starzec podzielił się sprawiedliwie z czarownikiem po połowie, a syna za to, że nie chciał opowiedzieć swego snu, wtrącono do lochu na królewskim zamku. W tym samym czasie z zamku wyruszył syn króla, żeby poślubić córkę władcy sąsiedniego królestwa. Powiedział wtedy uwięziony chłopak do króla: — Miałem taki sen, że jeżeli królewicz nie weźmie mnie z sobą, to nie uda mu się zdobyć królewny. Cóż miał król począć? Wypuścił chłopaka, dał mu jeszcze dwóch towarzyszy i ruszyli w drogę. Królewicz popłynął morzem, a chłopak ze swymi kompanami podążył lądem. Idą, idą, aż po pewnym czasie chłopak spostrzegł, że na drodze bije się dwóch mężczyzn. Powiedział wtedy do swych towarzyszy: — Zostańcie tutaj. Ja pójdę zobaczyć, co się tam dzieje. Ci dwaj bili się o stary kożuch. 152 Chłopak podszedł do nich i pyta: — Dlaczego bijecie się o taki stary kożuch? — Już od trzech lat się o niego spieramy — odparli. — Zostawił nam go w spadku ojciec. Kto go na siebie włoży, stanie się niewidzialny. — Wystrzelę z łuku — zaproponował chłopak. — Kto pierwszy dogoni strzałę, ten dostanie futro. Kiedy tamci dwaj pobiegli w pogoni za strzałą, chłopak zabrał ich spadek i wrócił do swych towarzyszy. — O co tamci się bili? — zapytali. — A, o to stare futro — odparł. Uszli kawałek, a tu znowu ktoś się bije na drodze. — A co to znowu? — zdziwił się chłopak. — Pójdę zobaczyć, co się tam dzieje. Ci z kolei bili się o starą czapkę. — Dlaczego bijecie się o taką starą czapkę? — zapytał ich chłopak. — Bijemy się już o nią trzy lata — odparli. — Dostaliśmy ją od ojca w spadku. Ten, kto ją włoży, staje się niewidzialny. — Wystrzelę z łuku, ten, kto pierwszy dogoni strzałę, dostanie czapkę — zaproponował chłopak i strzelił. Kiedy tamci ruszyli w pogoń za strzałą, chłopak zabrał czapkę i dołączył do towarzyszy. — O co ci się bili? — spytali. — A, o tę starą czapkę — odparł. Przeszli kawałek, a tu znowu ktoś się bije na drodze. Tak jak i poprzednio chłopak powiedział do swych towarzyszy: — Zostańcie tutaj, a ja zobaczę, co się tam dzieje. Ci z kolei walczyli o starą skórę. — Dlaczego się o nią bijecie? — zapytał walczących. — Bijemy się już o nią trzy lata. Dał nam ją w spadku ojciec. Kto na niej stanie i powie: „Leć, skóro, do nieba", ten przeleci choćby nad górami i morzami — wyjaśnili. — Wystrzelę z łuku, a ten, który pierwszy złapie strzałę, dostanie skórę — zaproponował im i strzelił. Kiedy tamci pobiegli za strzałą, chłopak stanął na skórze, krzy- 153 knął: ,,Leć, skóro, do nieba" i poszybował do swych kompanów. Potem wszyscy na niej usiedli, chłopak zawołał: ,,Leć, skóro, do nieba" i polecieli nad dziewięcioma morzami na królewski zamek, gdzie przybył już królewicz, żeby się oświadczyć. Postawiono mu tam jednak warunek: nie dostanie królewny, jeśli następnego dnia nie będzie miał takiej samej szaty jak ona. Jeśli nie spełni tego warunku, to zetną mu głowę. Odszedł zmartwiony królewicz z zamku i zaszedł do ubogiej chaty, żeby pożalić się nad swoim nieszczęściem biednemu chłopakowi, który w niej mieszkał. Pocieszył chłopak królewicza, schował skórę, wdział na siebie stary kożuch i czapkę. W tej samej chwili stał się niewidzialny i podążył na zamek. W nocy dworzanie kazali zaprząc konie i pojechali do pewnego krawca, który szył dla dworu. Krawiec właśnie szykował stroje i gotowe szaty wkładał na manekiny. Niewidzialny zdjął jedną z nich, schował do kieszeni i wyszedł. Krawiec zaś musiał uszyć nową. Potem chłopak poszedł do królewicza, dał mu strój i kazał go oddać po uroczystości. Rano przychodzi królewna i mówi: — No, pokaż teraz swój strój! A królewicz na to: — Najpierw ty pokaż! Kiedy już sprawdzono obydwa, okazało się, że są dokładnie takie same