To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Teea taka natomiast, wprawdzie nie wyłączająca zupełnie walki, ale w każdym razie jako wyraźna tendencja kierownictwa postawiona była przez Hufce Polskie. Program zarysowany w omawianej już broszurze pt. Próby Harcerskie (pod redakcją ,,Sasa") nie zawsze może był w praktyce realizowany; był jednak bez wątpliwości w swoich zasadniczych konturach i proporcjach jednoznaczny z tendencjami kierownictwa Hufców Polskich. Co do tego, że był to program wychowawczy, nie może być najmniejszej wątpliwości. Lecz ponadto od razu na pierwszy rzut oka zarysowuje się w nim zasadnicza rozbieżność z metodyką skautową. Głębsza analiza potwierdza chyba to wrażenie. Żądania, jakie broszura stawia przed harcerzami ubiegającymi się o poszczególne stopnie harcerskie, konkretyzują się w takich czasownikach, jak: ,,opowie", ,,przeczyta", ,,zna". W skautingu byliśmy przyzwyczajeni do innych czasowników takich, jak: ,,zrobi", ,,dokona", przed wojną było to: ,,ugotuje", ,,zaceruje", ,,przebiegnie", ,,zbuduje", podczas wojny zaś mogły to być: ,,strzela z pistoletu", ,,rzuci granatem", ,,rozróżni mundury", ,,trafi w nocy" itd. Między tymi dwiema seriami czasowników stoi cała istota tzw. wychowania pośredniego, polegająca na tym, że wychowywany chłopiec prawie nie wie, prawie nie czuje, że jest wychowywany. Stojąc na przykład na warcie, ma i musi mieć pełne przeświadczenie, że pilnuje obozu przed ewentualnym złodziejem, wcale zaś nie musi wiedzieć i lepiej, aby nie wiedział, że stoi głównie, a nieraz tylko po to, by wyrobić w sobie cechę odwagi i poczucie odpowiedzialności. To przykład z czasów pokojowych. A w czasie wojny? W czasie wojny... Stajemy w tym miejscu właśnie wobec dylematu: walka i wychowanie. Młody człowiek chce walczyć, chce ,,coś robić", a tu mu się mówi: ,,przeczytaj", ,,powiedz", ,,znaj". Przy tym, co jest treścią tej pracy mózgu, no i niewątpliwie pracy serca? Otóż treścią są w dużej mierze zagadnienia związane z religią. Są tam m. in. żywoty świętych, pieśni, książki. Przedstawiony temat jest tak zupełnie istotny, że nie wolno nie wykonać wielkiego wysiłku, by sobie jak najuczciwiej i bez najmniejszej stronniczości odpowiedzieć, czy postawiony jest prawidłowo. Że nie jest postawiony po skautowemu, rozumiemy już, przypominając sobie uwagi na temat pośredniości wychowania. Ponadto wydaje się, że jest postawiony błędnie z punktu widzenia katolickiego. A przecież na tym punkcie widzenia specjalnie zależało Hufcom Polskim, a w takim razie nie wolno im było odgradzać wychowanków murem książek i słów od życia pełnego prochu i krwi. Katolicki to znaczy powszechny. Bóg w rozumieniu katolicyzmu przemawia do nas na każdym miejscu i każdym faktem czy przedmiotem. Do społeczeństwa, które przeżyło tragedię walki, chwały i śmierci bliskich przemawia poprzez historię i poprzez cmentarne krzyże; do społeczeństwa walczącego przemawia poprzez rękojeści pistoletów, poprzez rany i śmierć; do skauta w czasie pokoju przemawia migotaniem gwiazd nad szosą nocnej włóczęgi, przemawia ogniskiem i płótnem namiotu. Nas wszystkich, ludzi świeckich, którzyśmy nie poszli na trudną decyzję całkowitego wyrzeczenia, wychowuje Bóg metodą, jeśli tak wolno się wyrazić, wychowania pośredniego. W czasie wojny nie można było odgrodzić młodzieży od walki i iść na wychowanie jakby in abstracto. Tak w generalnej tendencji zrobiły HP. Podkreślamy, że w generalnej tendencji, gdyż w końcu, podczas powstania warszawskiego, wystawiły one kompanię w batalionie ,,Gustaw" Narodowej Organizacji Wojskowej. Kompania ta dzielnie walczyła. Niemniej nie robimy na pewno większego błędu, klasyfikując organizację HP do grupy, która na pytanie: walka czy wychowanie, odpowiedziała -- wychowanie! Wreszcie jeszcze jedno środowisko, które tak samo odpowiedziało na postawione pytanie. Tym środowiskiem była Chorągiew Warszawska w okresie działania swej drugiej komendy. Sprawa wydaje się całkowicie zrozumiała. Gdy do ZWZ odszedł ,,Feliksiak" (hm Władek Dehnel), komendantem chorągwi został hm Kazimierz Skibniewski (pseudonim ,,Ślepowron"), dotychczasowy komendant Okręgu Praga. Kazik Skibniewski, doktor medycyny, to piękna postać. Trudno o lepszy przykład ,,Judyma" Żeromskiego. Blondyn o dużych niebieskich, nieco zamyślonych i nieco rozmarzonych oczach, patrzących zawsze gdzieś w dal, trochę powyżej głów ludzkich. Kazik Skibniewski -- pogodny, skromny i cichy, a poza tym wszystkim nieskończenie dobry, zajęty cudzymi troskami i cudzymi sprawami. Cała harcerska, robociarska Praga z tramwajarzem hm Kazimierzem Skorupką (pseudonim ,,Dziad") na czele była w nim rozkochana. Mówiła o nim po prostu ,,nasz doktor". Lecz Kazik jednocześnie łatwo ufał ludziom; był może nieco naiwnym, mało sprężystym organizatorem. Sam mocno zorganizowany wewnętrznie, otoczenia organizować nie umiał. Po odejściu z chorągwi nieco szorstkiego, lecz pełnego energii i sprężystości ,,Feliksiaka", gdy z widnokręgu harcerskiego coraz bardziej znikała ,,Baszta", temperatura w chorągwi opadła