To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. Przynajmniej teoretycznie jest to możliwe. W głębi serca wiedział jednak, że sprawy na pewno się tak nie potoczą. Nikt już nigdy nie zobaczy Anarchy żywego, pomyślał z ponurą pewnością. Wiedział o tym sam Anarcha i wiedzieli o tym uditi. Tak, Ray Roberts i jego uditi wiedzieli najlepiej. – Włącz jeszcze na wiadomości – poprosiła niespokojna Lotta. Włączył. I zobaczył na ekranie twarz Mavis McGuire. – Pani McGuire – odezwał się spiker gdzieś w tle – porozmawiajmy o ataku na bibliotekę. Czy nie próbowali państwo wystąpić przed tłumem z oświadczeniem, z którego jasno wynikałoby, że były przywódca duchowy uditi nie jest przetrzymywany przez waszą instytucję? Czy sądzi pani, że tak szczera wypowiedź mogłaby uspokoić żądnych krwi demonstrantów? Głos pani McGuire był jak zwykle groźny i lodowaty. – Jeszcze przed południem zaprosiliśmy przedstawicieli mediów i odczytaliśmy im specjalne oświadczenie. Jeśli pan sobie życzy, zaprezentuję je teraz po raz drugi. Czy ktoś mógłby mi... dziękuję. – Czyjeś ręce podały kartkę. Mavis McGuire spojrzała na nią przelotnie i zaczęła mówić rzeczowym głosem bibliotekarza: – „Wizyta pana Raya Robertsa w Los Angeles sprawiła, że w naszym mieście odżyła bigoteria, a wraz z nią pojawiły się akty przemocy. Nie dziwi nas bynajmniej, że głównym celem ataków stała się Ludowa Biblioteka Miejska, jako że ona właśnie stoi na straży instytucji nowoczesnego społeczeństwa – instytucji, które tak bardzo chcą obalić uditi. Jeżeli chodzi o kwestię wykorzystania sił policyjnych, pragniemy oświadczyć, że z radością przyjmiemy wszelką ochronę, którą może nam zapewnić pan Michael Harrington. Jednakże incydenty podobne do dzisiejszego nękają nasz kraj już od czasów demonstracji Wattsa w latach sześćdziesiątych i ciągłe ich nawroty są... – O Boże – jęknęła Lotta, zatykając uszy i z przerażeniem wpatrując się w Sebastiana. – Ten głos... ten okropny głos paplający do mnie bez końca... – powiedziała, drżąc na całym ciele. – Wywiadu udzieliła nam również panna Ann McGuire, córka głównej bibliotekarki Mavis McGuire. Oto zapis tej rozmowy. Na ekranie ukazała się Ann, siedząca w salonie swego apartamentu, naprzeciwko reportera i kamery telewizyjnej. Wyglądała na całkowicie opanowaną i rozluźnioną, jakby to, co działo się wokół biblioteki, nie miało na nią najmniejszego wpływu. – ...i wydaje się, że została zaplanowana już dawno temu – mówiła właśnie Ann McGuire. – Moim zdaniem pomysł zniszczenia biblioteki liczy sobie co najmniej kilka miesięcy i był on jednym z głównych czynników, które zadecydowały o zorganizowaniu przez Raya Robertsa pielgrzymki na Zachodnie Wybrzeże. – Zatem sądzi pani, że szturm na waszą bibliotekę... – ...jest od dawna najważniejszym celem uditich spośród tych wszystkich, które wyznaczyli sobie na ten rok – dokończyła Ann. – Po prostu znaleźliśmy się w ich „rozkładzie jazdy”, to wszystko. – Nie był to więc atak spontaniczny. – O, nie. Z całą pewnością. Wiele szczegółów wskazuje na to, że został precyzyjnie zaplanowany, i to dość dawno temu. Jednym z nich jest obecność działa atomowego na miejscu akcji. – Czy kierownictwo Biblioteki czyniło starania, by nawiązać bezpośredni kontakt z Jego Wielebnością Rayem Robertsem? Czy próbowało zapewnić przywódcę kultu udi, że Anarcha nie został uwięziony? – Ray Roberts zrobił dziś wszystko, by utrudnić nam nawiązanie kontaktu – odparła pogodnie Ann McGuire. – Zatem wysiłki Biblioteki... – Po prostu nie mieliśmy szczęścia. I nie będziemy mieli. – Sądzi pani, że uditi zdołają zniszczyć bibliotekę? Ann wzruszyła ramionami. – Policja nawet nie próbuje powstrzymywać tłumu. Jak zwykle zresztą. A my przecież nie jesteśmy uzbrojeni. – Panno McGuire, dlaczego uważa pani, że policja nie zamierza przeciwstawić się uditim? – Nie robi tego, bo paraliżuje ją strach. Policjanci boją się tłumu co najmniej od roku tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego, od czasu rozruchów Wattsa. Wtedy wyjąca tłuszcza opanowała Los Angeles... oraz większość Zachodnich Stanów Zjednoczonych... i tak już pozostało przez całe dziesięciolecia. Szczerze mówiąc, dziwię się, że do ataku na bibliotekę nie doszło znacznie wcześniej. – Czy gmach zostanie odbudowany? – Naturalnie. Na miejscu dawnej siedziby wzniesiemy nowy, znacznie większy i znacznie nowocześniejszy budynek. Plany są już prawie gotowe, od dawna pracuje nad nimi zespół wybitnych architektów. Budowę rozpoczniemy w przyszłym tygodniu. – W przyszłym tygodniu? – zdumiał się reporter. – Brzmi to tak, jakby kierownictwo Biblioteki od dawna spodziewało się bitwy z tłumem fanatyków. – Jak już mówiłam, dziwię się, że nie doszło do niej znacznie wcześniej. – Panno McGuire, czy osobiście obawia się pani słynnych komandosów uditich, tak zwanego Potomstwa Mocy? – Ależ skąd – odpowiedziała. – No, może troszeczkę – dodała szybko z uśmiechem, ukazując piękne, równiutkie zęby. – Dziękuję za rozmowę, panno McGuire. – Dziennikarz ponownie pojawił się za biurkiem, ukazując telewidzom swą gładką, stosownie zatroskaną twarz. – Akt przemocy dokonywany przez rozwścieczony tłum to zło, które... jak słusznie zauważyła panna McGuire... prześladuje Los Angeles od czasu rozruchów Wattsa w tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym piątym roku. Historyczna budowla, na trwałe wpisana w krajobraz miasta, jest w tej chwili bezlitośnie burzona... a zagadka miejsca pobytu Anarchy Peaka, o ile prawdziwe jest twierdzenie, jakoby wrócił on do życia, wciąż nie została rozwiązana. – Komentator rozgarnął stertę kartek z wiadomościami, po czym znowu podniósł wzrok i spojrzał w kamerę. – Czy Anarcha przebywa w Ludowej Bibliotece Miejskiej?– spytał retorycznie. – A jeśli tak, to czy... – Nie chcę tego więcej słuchać – powiedziała Lotta, wstając i sięgając do wyłącznika telewizora. – Powinni przeprowadzić wywiad z tobą – rzekł Sebastian. – Powiedziałabyś widzom co nieco o intrygujących metodach działania pracowników Biblioteki. – Nie potrafiłabym stanąć przed kamerą – odpowiedziała zatrwożona. – Nie wydusiłabym ani słowa. – Żartowałem – mruknął litościwie. – Dlaczego sam nie zadzwonisz do gazet albo telewizji? – spytała Lotta. – Przecież wiesz, że Anarcha tam jest. Mógłbyś poprzeć uditich. Przez chwilę Sebastian zastanawiał się nad tym. – Niewykluczone, że to zrobię – powiedział wreszcie. – Jutro, może pojutrze. Ten temat i tak nieprędko zniknie z pierwszych stron gazet. – Zrobię to, dodał w myśli, jeśli będę jeszcze żył. – A przy okazji mógłbym opowiedzieć o Potomstwie Mocy