To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Jej gos brzmia chropowato i grubo, ale ju nie dra. - No jasne! Zao si, e nigdy przedtem nie siedziaa na koniu. - Wygraby, ale nie w tym rzecz. To dlatego, e tak go ciskaam, tak dusiam... - Usiowaa si rozemia, ale z marnym skutkiem. - Dziwiabym si, gdyby ten biedny konik przez kilka najbliszych dni chodzi bez posiniaczonych bokw. - Dobrze si spisaa. - Spisaam si! Umieram ze wstydu. Mam nadziej, e nie rozpowiesz wszystkim, jak to poznae najbardziej tchrzliw radiotelegrafistk na caych Bakanach... - Na pewno nie. Nie, bo nie rozpowiadam kamstw. Myl, e jeste by moe najdzielniejsz dziewczyn, jak kiedykolwiek spotkaem. - Po moim dzisiejszym wystpie?! - Zwaszcza po twoim dzisiejszym wystpie. Wci jeszcze trzymaa si go mocno, najwyraniej nie ufajc swym siom. Chwil milczaa, wreszcie rzeka: - A ja myl, e jeste by moe najmilszym mczyzn, jakiego kiedykolwiek spotkaam. - Boe wielki? - Petersen by autentycznie zaskoczony. - No tak, teraz dopiero wida, e jeste przemczona! Co te ja sysz?! Po tym wszystkim, co o mnie wygadywaa?! - Zwaszcza po tym, co o tobie wygadywaam... Wci go obejmowaa, cho ju bez potrzeby, gdy oboje usyszeli odgos walenia pici w drewniane drzwi i tubalny gos George'a: - Otwiera! Otwiera w imieniu prawa! W imi mioci bliniego, czy czego tam chcecie! Piaski arem buchajce za nami! Umieramy z pragnienia! Drzwi otworzyy si natychmiast i w ich owietlonym prostokcie ukazaa si wysoka, szczupa posta. Mczyzna zszed dwa stopnie w d i wycign rk. - Nie moe by! Czyby to by ty... - mwi superrozwlekym, oksfordzkim akcentem. - Tak, to ja. - George ucisn wycignit do. - Do ju oficjalnych powita. Trzeba broni witego imienia angielskiej gocinnoci. - Wielkie nieba! - Mczyzna uzbroi oko w dziwaczny, owalny monokl, zbliy si do Lorraine, z wyszukan galanteri uj jej do i szarmancko ucaowa. - Wielkie nieba! Lorraine Chamberlain! - Wygldao na to, e szykuje si do duszego przemwienia, ale w tym momencie zauway Petersena i ruszy w jego stron. - Peter, mj chopcze! I oto znw masz za sob straszliwe prby i zmagania. Sowo ci daj, e te dwa tygodnie bez ciebie byy niewypowiedzianie nudne i przygnbiajce. Okropne, mwi ci, absolutnie okropne. Petersen umiechn si. - Jak si masz, Jamie. Ciesz si, e znowu ci widz. Teraz powinno by ju troch lepiej, prawda, George? George, oczywicie zupenie nielegalnie, przywiz ci jakie dzwonice upominki. Cakiem sporo tych upominkw. Omal nie zamay grzbietu kucowi, kiedy targa je na gr. - Odwrci si do Sariny. - Pozwl, e ci przedstawi kapitana Harrisona. Kapitan Harrison jest Anglikiem dorzuci ze mierteln powag. - Jamie, oto Sarina von Karajan. Harrison z entuzjazmem potrzsn jej doni. - Ogromnie mi mio. Ogromnie. Gdyby tylko pani wiedziaa, jak w tej zapomnianej przez Boga czci wiata tsknimy nawet do najprostszych radoci pachncych cywilizacj... Nie chc przez to powiedzie, e jest pani kim zwyczajnym i pospolitym - doda piesznie. - Boe bro! Wrcz odwrotnie! - Spojrza na Petersena. - Znw mnie przeladuje pech Harrisonw. Wida urodzilimy si pod z, pod przeklt gwiazd. Czy mam rozumie, e na ciebie spado to wielkie szczcie, zaszczyt i przyjemno eskortowania tych dwch dam przez ca drog z Woch? - adna z nich nie uwaa tego za szczcie, zaszczyt ani przyjemno. A propos przyjemnoci, nie wiedziaem, e znasz Lorraine. Giacomo chwyci nagy, lecz krtki atak kaszlu, ktry Petersen zignorowa. - Ale tak! Naturalnie! Oczywicie! Starzy znajomi z nas, starzy znajomi! Pracowalimy razem, nie wiesz o tym? Opowiem ci kiedy. A reszta twoich przyjaci? Petersen przedstawi Giacomo i Michaela. Harrison powita ich wylewnie, jak to najwyraniej mia w zwyczaju, i j zaprasza do rodka. - Chodcie, chodcie. Nie pozwol, bycie zamarzli na mier na tej paskudnej pogodzie. Zajm si waszymi bagaami. No, do rodka! W rodku byo ciepo, jasno i zadziwiajco przestronnie; jak na partyzanckie warunki niemal komfortowo. Wzdu cian stay trzy skadane ka, jakie wysokie meble - kredensy, a moe szafy - st z surowych desek, sze sosnowych krzese; rzuca si w oczy niebyway wrcz luksus w postaci dwch wyysiaych foteli i dwch kawakw zniszczonego i wyblakego dywanu na pododze