To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Teraz jego oczekiwania si speBniBy. Tego wBa[nie si obawiaB. PrzygotowaB si, |e zaraz zostanie powa|nie ranny, zostanie ju| na zawsze kalek. Je|eli drzwi wej[ciowe byByby otwarte, mógBby do nich dobiec. Otto byB maBy, lecz silny i agresywny nie do uwierzenia. CaBa jego nienawi[ i zBo[, wszystko, co przeznaczone byBo dla Marii, skupiBo si na Angliku. Leonard poprawiB okulary. Nie o[mieliB si ich zdj. MusiaB widzie, co zaraz si z nim stanie. PodniósB pi[ci, tak jak widziaB, |e robi to bokserzy. Otto trzymaB rce przy sobie, jak kowboj gotowy do pojedynku. Jego pijackie oczy byBy czerwone. ZrobiB rzecz najprostsz. OdsunB praw stop i kopnB Anglika w goleD. Leonard przestaB si osBania. Otto wycelowaB pi[ci prosto w grdyk. Leonard zdoBaB usun si na bok i cios dosignB obojczyka. To bolaBo, bolaBo nad miar. Ko[ mogBa by zBamana. Nastpny mógB pój[ krgosBup. Leonard uniósB rce i rozBo|yB dBonie. ChciaB co[ powiedzie, chciaB, |eby Maria co[ powiedziaBa. WidziaB j ponad ramieniem Ottona, stojc przy stercie butów. A mogli mieszka na Platanenallee. MogBoby si wszystko uBo|y, gdyby tylko to przemy[laBa. Otto uderzyB go ponownie, mocno, bardzo mocno, w ucho. Leonard usByszaB jakby dzwonienie, dzwik dzwonka elektrycznego rozlegajcy si z ka|dego kta pokoju. To byBo tak zBo[liwe, tak... nie w porzdku. To byBa ostatnia my[l Leonarda, zanim si zwarli. Objli si ramionami. Czy powinien przycisn mocniej do siebie to twarde, obrzydliwe ciaBo, czy te| odepchn daleko od siebie, |eby móc uderzy ponownie? PoznaB niekorzystn stron swojego wzrostu. Niemiec znalazB si tu| przy nim. Nagle zrozumiaB dlaczego. Rce Ottona szukaBy czego[ midzy jego nogami, odnalazBy jdra i zacisnBy 187 si na nich. Przed chwil tak samo [ciskaBy gardBo Marii. Leonardowi zrobiBo si ciemno przed oczami, krzyknB. To byBo co[ wicej ni| ból; caB jego [wiadomo[ w okropny sposób wykrcano korkocigiem na drug stron. Nie mógB nic zrobi, w |aden sposób si uwolni ani umrze. ZgiB si wpóB