To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. a lepiej - od zapobiegania jej, zyskiwania odrobinę większej ilości czasu i realnego załatwiania choćby niektórych spraw, zanim walki przesłonią nasze 342 wysiłki. Byłem niemal pewien, że nastroje pośród negocjatorów będą wahać się gwałtownie od krawędzi załamania do nowej nadziei i z powrotem. Niestety nie myliłem się ani trochę. Kiedy rozpętano przemoc, sytuacja stała się okropna. W końcu doprowadziło to do zerwania negocjacji. Hamas oraz Islamski Dżihad postawiły sobie za cel zniszczenie państwa Izrael. Według mnie żadne z tych dwóch ugrupowań nie uznaje możliwości równoległego istnienia dwóch państw - palestyńskiego i izraelskiego - stąd nie ma sensu liczyć na to, że zgodzą się na jakikolwiek kompromis. Chcą zyskać wszystko albo nic. Oznacza to, że wciąż będą wywoływać brutalne, niszczące dla wszystkich walki, aby jak najmocniej dać się we znaki Izraelczykom - tym samym blokując możliwość jakiegokolwiek rozwiązania pokojowego oraz kompromisu. Historia tych ruchów jest interesująca. Kiedy powstał Hamas, początkowo Izrael wspierał jego organizowanie się, widząc w nim przeciwwagę dla Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Później Hamas się zradykalizował i teraz wspierają go takie państwa jak Iran, Syria czy jeszcze inne (przed upadkiem Saddama Husajna także Irak). Gdy zaś pojawił się Islamski Dżihad, ugrupowanie od początku jeszcze bardziej fanatyczne pod względem religijnym, jego agresywność dodała się do agresywności Hamasu. Islamski Dżihad nigdy jednak nie osiągnął takiego znaczenia jak Hamas. Wpływy Hamasu są duże. Jest znacznie lepiej zorganizowany, ma oddanych sobie ludzi w szerokich kręgach społeczeństwa palestyńskiego (inteligentnie zjednywanego za pośrednictwem organizacji charytatywnych), a także silne skrzydło polityczne. Hamas dysponuje również o wiele lepszym rozpoznaniem niż Islamski Dżihad, a jego zamachy są nieporównanie lepiej zorganizowane i bardziej skuteczne i pociągają za sobą znacznie więcej ofiar. (To Hamas był odpowiedzialny za eksplozję bomby w święto Paschy, jak również za wszystkie większe zamachy bombowe w autobusach - na przykład wysadzał autobusy szkolne pełne dzieci). Ataki Hamasu uderzają Izrael prosto w serce - ci terroryści wiedzą, jak sprawić, żeby Izraelczyków naprawdę zranić. Pozostałych ekstremistów palestyńskich da się prawdopodobnie okiełznać. Ale Hamasu - nie. Złamanie ich niemal na pewno wymagałoby wojny domowej w Palestynie - przy założeniu, że nie wygraliby tej wojny. W rozmowach z udziałem mediatorów Palestyńczycy zawsze będą nalegali na zawieszenie broni i kompromis z Hamasem. Nie widzę tego. Byłoby świetnie, gdyby Hamas się na to zgodził - nie pozornie, ale naprawdę. Jednak nie bardzo wierzę, żeby ograniczyli swoje cele, idąc na kompromis. Nawet gdyby zaakceptowali zawieszenie broni, podejrzewałbym, że w rzeczywistości zrobiliby to tylko po to, aby się przegrupować i dozbroić. Oczywiście w tym czasie Izraelczycy (których wywiad jest znakomity) wykryliby to i uderzyli na nich. Wówczas Palestyńczycy twierdziliby, że Izrael zaatakował bez powodu... i tak dalej. Spirala przemocy rozkręciłaby się na nowo. 343 Pierwszy pełny dzień, jaki spędziliśmy w Izraelu, był przeznaczony na spotkania z przedstawicielami władz. Zaczęliśmy od zorganizowanej przez premiera Szarona wycieczki śmigłowcem. Pokazywał on nam różne miejsca, objaśniając osobiście szczegóły geograficzne oraz sytuację na ziemi. Potem nastąpiła trwająca aż do wieczora seria spotkań, na których Izraelczycy zdawali nam sprawę ze szczegółów, naświetlając je ze swojego punktu widzenia. Niektórzy z moich doradców z Departamentu Stanu byli niechętni takiemu rozwojowi wypadków, obawiając się, że Palestyńczycy mogą oskarżyć nas o to, że pozwalamy Szaronowi nastawić nas negatywnie do nich; zapewniłem jednak, że potrafię zachować jasność spojrzenia, choćby ktoś próbował je zaćmić. Poza tym, gdyby Palestyńczycy chcieli urządzić mi podobny objazd oraz wykłady - proszę bardzo. Pomyślałem, że lepiej być otwartym na obie strony i działać przejrzyście, niż zachowywać nadmierną ostrożność oraz skrytość. Przelot zorganizowany przez Szarona dał mi odczuć, jak wygląda ziemia Izraela. Zobaczyliśmy wszystkie najważniejsze miejsca - Betlejem, Nazaret, rzekę Jordan, Morze Martwe, Jezioro Galilejskie. Polecieliśmy na południe, gdzie popatrzyliśmy z góry na gospodarstwo rolne Szarona. Byliśmy i na północy, na Wzgórzach Golan, gdzie wylądowaliśmy na posterunku wojskowym i rozmawialiśmy z izraelskimi żołnierzami. Najbardziej interesujące dla mnie tego dnia było zapoznanie się ze spojrzeniem premiera Szarona. Jest doświadczonym na wojnach (w 1967 i 1973 roku) żołnierzem, a także silnie związanym ze swoją ziemią rolnikiem; jest Izraelczykiem przekonanym o prawie swojego ludu do krainy, w której zamieszkał, i przebiegłym politykiem. Dużo mówi; prowadzony przez niego w czasie przelotu nieustanny dialog zdradzał wszystkie te oblicza. Szaron podkreślał kwestie związane z bezpieczeństwem na tym czy innym terenie, jak żołnierz mówiący do żołnierza. Z drugiej strony w jego głosie słychać było nieskrywaną radość i dumę, kiedy opisywał rolnicze walory rozciągającej się pod nami ziemi. Czuć było, że ją kocha. Z podobną radością i dumą pokazywał mi ważne dla Izraelczyków miejsca historyczne - ruiny z czasów rzymskich i jeszcze wcześniejsze