To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- No i... ? - Cóż, przestudiowałem zagadnienie. O aureoli nie napisano zbyt wiele. W sztuce chrześcijańskiej pojawiła się gdzieś w czwartym wieku. Sam pomysł pochodzi z buddyzmu. To chyba wszystko. - Ma pan zadziwiające wiadomości. - Staramy się być wszechstronni. - Tak, ja też się nad tym zastanawiałem. Oczywiście po amatorsku, bez wiadomości źródłowych. Nad panem mam może tę przewagę, że ja widziałem człowieka z aureolą. - I jakie pana wnioski? - Na najstarszych obrazach aureola występuje w postaci krążka, bez względu na położenie głowy, obojętne, czy twarz jest z profilu, czy en face. Wniosek jest oczywisty. Teraz Hogan spojrzał na profesora badawczo. "Ten gladiator nie jest taki głupi" - pomyślał Trot. - Ciekawe - Hogan mówił teraz powoli. - To fakt, że aureolę miewali ludzie co najmniej niezwykli, dlatego później kojarzono ją ze świętymi. - Pan sprawnie myśli, Hogan - pochwalił go profesor. Specjalnie pana w to wszystko wprowadziłem, żeby się pan mógł osobiście o wszystkim przekonać. - Nie rozumiem. Czy chce pan przez to powiedzieć, że pan, profesorze, wie... - Hogan cofnął się ku drzwiom. - Teraz przepadło. Pan wie i oni wiedzą o tym. Nie wyjdzie pan już stąd. Wciągnąłem w to pana i z tego nie ma wyjścia. - Wolne żarty, profesorze - Hogan odwrócił się w kierunku drzwi, lecz w drzwiach stał człowiek, niski mały człowiek w szarym kombinezonie i z głową, która wyglądała na nieco zdeformowaną. - Kto... kto pan jest? - Hogan wyszarpnął z kieszeni mały, czarny rewolwer. Wyszarpnięte z rewolwerem przedmioty: jakiś kalendarz i duża biała chustka, upadły na dywan. - Schowaj, Hogan, tę spluwę - powiedział człowieczek. Będę ją musiał rozwalić i przypadkiem mogę ci rękę uciąć. No! - Ręce na kark, bo strzelam! - Hogan powiedział to spokojnie i Trot pomyślał o nim, że ma zdrowe nerwy. Mały człowieczek wysunął z rękawa bluzy coś, co nie było ręką. Jego ruch był szybki, zbyt szybki jak na człowieka. Hogan nie zdążył nawet nacisnąć spustu, gdy niewidoczna siła wytrąciła mu rewolwer z dłoni. Cios był tak silny, że Hogan zachwiał się. - Spokojnie, Hogan. Tylko bez wygłupów. Widzisz, że są lepsi od ciebie. - Ma pan świetnie opanowany język współczesny - powiedział Trot. - Uczyłem się go z waszych książek. Powiedz temu Hoganowi, że nagły skok do drzwi nic mu nie da, tak samo jak próba zwalenia mnie z nóg. Niech zrozumie, że wsiąkł. - On ma rację, pułkowniku - spojrzał na Hogana, który spokojnie masował swoją prawą dłoń. - Jesteś wściekle przedsiębiorczy facet - człowieczek mówił teraz do Hogana - ale nie masz się po co gimnastykować. Kapujesz? - Jak ten kryminalista się tu dostał? Jak pan myśli, profesorze? - Normalnie. Przez piąty wymiar - człowieczek odpowiedział natychmiast. - O czym on mówi ? - Słuchaj, Trot, ten facet jest zupełnie zielony. - On jest, pułkowniku, z przyszłości. Rzeczywiście nie przypuszczam, żeby mógł pan coś na to wszystko poradzić. - Zawołam ludzi ! - Ta przestrzeń jest w poślizgu czasowym i stąd nie wypryśniesz - człowieczek mówił to z wyraźną satysfakcją. - Przypuszczam, pułkowniku, że on mówi prawdę. Jednakże zastanawia mnie brak aureoli u tego osobnika. - Nie ma pan większych zmartwień, profesorze? - W każdym razie to zastanawiające. - No, spływamy stąd - człowieczek przerwał profesorowi w pół zdania. - Uwaga, rozpinam pole. Nie ruszać się. Coś brzęknęło jak tłuczona szklanka i wtedy Trot zobaczył Lizi. Stała przy drzwiach. - Android, stop ! Wymazuj pamięć - powiedziała Lizi i człowieczek znieruchomiał. - Zgłaszam stały program zamknięty. Jestem specjalizowany. - Polecam: wymazuj ! - powtórzyła. - Wykonuję - odpowiedział człowieczek i Trot usłyszał delikatny szum, szum podobny do szumu mrowiska. - Coś ty mu zrobiła? - zapytał. - Nic wielkiego. Wymazałam mu pamięć. To tylko automat. - Jak.., jak pani to zrobiła...? Pani... pani jest stamtąd... - Teraz już pan wie, pułkowniku. - Zaraz... ja... - Hogan podszedł do drzwi. - Nie wyjdzie pan stąd. Jesteśmy dalej w poślizgu czasu. Nie przekazałeś mu jeszcze wzorów? - spojrzała na Trota uważnie. - Nie - odpowiedział Trot po sekundzie wahania. - To świetnie. Wyślę go w przyszłość za ciebie. - Nie rozumiem. - Przeprogramuję automat i on zabierze Hogana. Musisz zinterpretować te wzory. - Nie... ja protestuję, nie chcę. Nie dam się stąd zabrać! - Przeniesie się pan w przyszłość, bez względu na to, czy chce pan, czy nie. W dwudziesty piąty wiek. To zresztą pana obowiązek bronić profesora z narażeniem życia. A pan nie zginie, pan będzie żył. W przyszłości są specjalne rezerwaty dla ludzi z wcześniejszych epok. Polowanie, jazda konna. radnych trosk. Te rezerwaty są wspólne dla ludzi z pierwszych dwudziestu wieków. - Ja z jaskiniowcami z pierwszych wieków?! - Pochodzi pan z okresu, w którym ludzie atakowali swój gatunek. Nic na to nie poradzę. Zresztą tam nie jest tak źle. Automaty likwidują większość konfliktów. Pozostawia się ich tylko tyle, by nie zatracić atmosfery i kolorytu tamtych czasów. - Lizi uśmiechnęła się pogodnie. Wtedy Hogan skoczył. Skoczył ku Lizi, ale android był szybszy. Uderzenie zbiło go z nóg i zwalił się twarzą w puszysty dywan. - Słuchaj, Lizi, czy to wszystko ma sens ? Przecież oni i tak w końcu mnie znajdą. - Nie znajdą. Zrezygnujesz z wszelkiej działalności. A jeśli nawet... Wtedy antymateria będzie już własnością ludzkości. No i ja... ja zostanę z tobą w tych czasach. Trot chciał coś powiedzieć, lecz Lizi przerwała mu: - Potem. Teraz muszę przeprogramować androida - podeszła do automatu i mocnym szarpnięciem odsłoniła jego szarawy pancerz. Android jednym ruchem rąk usunął pancerz i zamarł w nienaturalnej pozie. - In-struk-cja sie-dem-dzie-siąt pięć - wysylabizował. ,w Trans-tem-po-ry-za.cja czło-wie-ka dwu-dzies-to-wlecz-ne-go..