To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Nie odpowiedziała; obrazowi Darica, który pojawił się w jej myślach, towarzyszyło coś w rodzaju bezradnej tęsknoty. - Stwierdził, że to prawie jak dobry kawał - dodałem. Przez jej umysł przemknęła fala bólu. Zacisnęła wargi, by nie nazwać mnie łajdakiem. Ścisnęła w palcach pasemko włosów opadające jej na twarz. - Rozmawialiśmy na ten temat - rzekła, mając na myśli swoją grupę. - Zwłaszcza o sposobie, w jaki chcesz przekazać członkom Zgromadzenia zarejestrowane doznania. - Potrząsnęła głową, błyski w jej oczach powiedziały mi, że zaczyna czerpać przyjemność z utrudniania mi życia. - Nikt nie ma pewności, że coś z tego wyjdzie... o ile w ogóle systemy są kompatybilne... - Sieć to Sieć - mruknąłem, czując ciarki na plecach. -Wszystkie podsystemy działają na tej samej zasadzie. - Ale nie wszystkie bazują na tym samym, specjalistycznym oprogramowaniu - przypomniała mi rzecz niemal oczywistą. - Zgromadzenie wykorzystuje głównie programy obróbki danych, a nie programy sensoryczne. Niewykluczone, że ich system nawet nie będzie w stanie odczytać informacji, którą masz zamiar za jego pośrednictwem przekazać. Możliwe, że zdołasz uzyskać jedynie trójwymiarowy obraz Stryge-ra, ale nie będą mu towarzyszyły żadne wrażenia... Co zrobisz, jak to nie zadziała? Zakląłem pod nosem. - To musi działać... W jaki sposób się o tym przekonać? Możesz zrobić próbę? Zaśmiała się sztucznie. - Myślisz, że mamy wolny wstęp do sali posiedzeń...? - Daric ma - odparłem. - On mi pomoże sprawdzić działanie systemu. - A jeśli faktycznie nic z tego nie wyjdzie? - Wtedy Daric będzie musiał mi pomóc w dopasowaniu programów. Wyszedłem z garderoby, zostawiając ją z myślami, i poszedłem na górę. Miałem wrażenie, że nie kładłem się od wie- ków. Padłem na łóżko Argentynę i zaniknąłem oczy, wyczuwając delikatny ziołowy zapach jej perfum. Pomyślałem, że gdyby udało mi się wykraść kilka godzin snu, podczas gdy ona była na dole, w klubie, może wtedy nie czułbym się tak jak teraz -jak ktoś, komu na siłę starają się wtłoczyć trochę oleju do głowy. Kiedy się obudziłem, pokój był tak samo oświetlony. Zerknąłem na identyfikator, chcąc sprawdzić godzinę... potem spojrzałem po raz drugi i trzeci; nie mogłem uwierzyć, że przespałem niemal całą dobę. W dodatku czułem się jeszcze gorzej niż przedtem. Zwlokłem się z łóżka i przykleiłem świeży plaster za uchem. Zostało mi już tylko sześć sztuk. Zszedłem na dół. Zastałem Argentynę, Aspena i Rayęprzy stoliku w dużej sali, przyglądających się, jak tancerze w wielkiej bańce unoszącej się w powietrzu nad ich głowami wykonują swój rutynowy taniec. Aspen i Raya wodzili palcami po zwilżonych krawędziach szklanek, uzupełniając to przedstawienie dziwaczną, pulsującą muzyką. - Dlaczego mnie nie zbudziliście? - spytałem nieco zbyt natarczywym tonem. Argentynę popatrzyła na mnie, zdumiona, i wyjęła kamfa z ust. - Próbowałam - odparła - ale nic z tego nie wyszło. Odwróciłem głowę i potarłem palcami policzek. - Przepraszam - mruknąłem. Wzruszyła ramionami. - Nie ma sprawy... Dzwonił najpierw Daric, a później Braedee. Spojrzałem na nią. - Czego chcieli? - Dane jest w budynku Zgromadzenia - rzekła, starając się zachować obojętny ton. - Przekazał, że Stryger zapalił się do tego pomysłu. Próbowałem przełknąć gorzki kłąb, który nagle utkwił mi w gardle. Skinąłem głową. - Kiedy? - Wieczorem, bezpośrednio przed głosowaniem. Pojutrze. Szum w mojej głowie stał się tak głośny, że ledwie mogłem słyszeć dochodzące z zewnątrz dźwięki. - Powiedziałam Daricowi, że będzie ci potrzebna jego pomoc w sprawdzeniu kompatybilności systemów. Pewnie jest tam jeszcze, chyba możesz pojechać... - Nie mogę. - Dotknąłem gniazdka na karku. - To zbyt ryzykowne. Wolę, żeby on przyjechał tutaj. Spięła się, ale nie odezwała nawet słowem. - A co z Braedeem? Czego on chciał? - Nie powiedział. Zmarszczyłem brwi i poszedłem do telefonu. Darica zastałem w jego biurze; uśmiechnął się na widok mojej twarzy na ekranie. - Argentynę przekazała ci wiadomość? Wszystko załatwione. Za dwa dni. Powiedziałem Strygerowi, że masz zamiar odlecieć z Ziemi zaraz po głosowaniu. - Sprawiał wrażenie, jakby nie mógł się doczekać tej chwili. - Nie wszystko jest gotowe - odparłem. - Muszę mieć pewność, że system w sali posiedzeń będzie potrafił odtworzyć ten zapis. Chcę, żeby ś przyjechał tu dziś wieczorem i pomógł mi sprawdzić kilka rzeczy. - W klubie...? - Zgarbił ramiona. - Oczywiście... zaraz wychodzę! - rzucił i przerwał połączenie. Stałem chwilę bez ruchu, chyba zarówno zaskoczony, jak i zaniepokojony. W końcu zadzwoniłem do Braedeego, ale odpowiedział mi automat. Nie poprawiło mi to samopoczucia. Zadzwoniłem więc do Mikaha. Uśmiechnął się, ujrzawszy mą twarz na ekranie. -- Kto tym razem próbuje cię zabić? - spytał. Nie wiedziałem, czy miał to być żart. - Wizytator Stryger. Natychmiast spoważniał. Wyjaśniłem mu wszystko, zwłaszcza że miałem już niemal całkowitą pewność, że uda mi się zrealizować plan. Uśmiech powoli znikał z twarzy Mikaha. - Ty chyba do końca postradałeś swój pieprzony rozum -rzekł wreszcie. - Kocie, to wariactwo. Nie jesteś przecież niezniszczalny. On cię zabije! - Nie zabije, jeśli ty zgodzisz się mnie osłaniać. - Aha... - mruknął. Zawahał się i spuścił głowę, jakby przetrawiał wszystko w myślach. - To inna rozmowa. Zarezerwuję sobie czas - rzekł, spoglądając znowu w ekran. - Zadzwoń, kiedy będziesz znał wszystkie szczegóły. Skinąłem głową i musnąłem palcami plaster za uchem. - Mikah...? - Co? - Już nigdy nie staraj się dla mnie o topalazę, bez względu na to, jak bardzo bym cię o to prosił. - Dobra. - Przesłał mi jeszcze znak braterstwa, obejmując prawą dłonią lewą pięść, po czym rozłączył się. Kiedy ruszyłem z powrotem korytarzem, zza zakrętu wyłoniło się niespodziewanie dwóch centauryjskich gliniarzy, którzy zastąpili mi drogę. W pierwszej chwili miałem zamiar odwrócić się i uciekać, lecz oni byli na to przygotowani: nie przebiegłbym nawet dwóch metrów, gdy zostałbym schwytany. Stanąłem w miejscu. - Braedee...?-zawołałem. - Braedee chce się z tobą zobaczyć - rzekł jeden z nich. Mógł istnieć tylko jeden powód, dla którego polecił mnie zgarnąć: rada centauryjska sprzeciwiła się mojej akcji. Oznaczało to, że bardziej zależało im na Strygerze i zniesieniu kontroli niż na życiu Darića. - Nie mówię do ciebie - rzuciłem gliniarzowi. - Braedee... jestem gotów się założyć, że mnie słyszysz. Odwołaj ich, w przeciwnym razie Charon dowie się o wszystkim. Za moimi plecami zadzwonił wideofon. Odwróciłem się i włączyłem ekran ochronny. Pojawiła się twarz Braedeego. - Zostaw mnie w spokoju - powiedziałem - w przeciwnym razie Charon dowie się wszystkiego o tamtym zamachu bombowym