To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
My byliśmy gliniarzami, którzy odebrali meldunek, i tak wyszło, że musieliśmy użyć siły, żeby powstrzymać przestępstwo w toku. Ja potrafię z tym żyć. - Ale nie wszyscy z nas będą. Erkson umarł, a nie musiał. Mogłam go wydostać, musiałam tylko podjąć decyzję. - Głos Amandy ścichł aż do szeptu. - Obiecałam mu, że zabiorę go do domu. - Za pozwoleniem, kapitanie, ale takiej obietnicy nie miała pani najmniejszego prawa składać ! To jest okręt wojenny w służbie Stanów Zjenoczonych Ameryki. Nie ma pani prawa obiecywać komukolwiek z nas powrotnego biletu! Ma pani natomiast prawo do dysponowania naszym życiem jak amunicją, jeżeli tego wymaga wykonanie zadania. Erikson nie należał do głupców.R ozmawiałem z nim parę razy. Wiedział, że nie mogłaś tak po prostu porzucić misji, choć bardzo chciałaś go wyciągnąć. Nie zawiodłaś Eriksona. Powiedziałby, że stało się, co musiało się stać. Amanda wyprostowała się gwałtownie. - To nie było tak po prostu ,,co musiało się stać”! Ja ponoszę tu odpowiedzialność, jako dowódca! Za Eriksona i za każdego z tych argentyńskich chłopców, którzy zginęli dziś w nocy! - No więc dobrze - odpowiedział spokojnie Arkady - jesteś odpowiedzialna. Ale nie tylko za śmierć Eriksona. Jesteś także odpowiedzialna za ocalenie tego okrętu oraz za zakończone sukcesem przeprowadzenie tej misji przy, można to śmiało tak nazwać, nierównych szansach. Większość pani załogi wraca żywa do domu, kapitanie, a to jest coś, co robi wrażenie. - Usiadł głębiej w swoim fotelu. - Tak wyglądają obie strony medalu. Teraz sama zadecyduj, co dalej. To jak ze mną i z tym lotniskowcem. Można albo to znieść, albo zrezygnować. Więc jak będzie? Milczała, wpatrując się w mrok i swoją przyszłość. Arkady rozumiał, o co chodzi. Tej nocy, ktorej porzucił marzenia o zostaniu pilotem myśliwca, sam się naoglądał ciemności. Aż w końcu zrezygnował. Nie żałował tego. To był właściwy wybór, z właściwych powodów. Ale w głębi duszy wiedział, że nie jest już po tym takim samym człowiekiem. Modlił się, żeby ta kobieta nie musiała dokonać podobnego odkrycia. - Zniosę to - powiedziała wreszcie. - Amanda nie zauważyła triumfalnie uniesionych kciuków Arkady’ego. - Masz rację - mówiła dalej. - To jest to, czym chcę być. Nie porzucę ,,Księcia”, Arkady, pomimo wszystko. Rzecz w tym, że pdotąd studiowałam i poznawałam teorię wojenną. Teraz, jak prawdopodobnie od cholery ludzi przede mną, odkrywam, że poza cała tą teorią są pewne fakty, którym będę musiała stawić czoło. Spojrzała na wiszący na przeciwległej ścianie obraz swojego ojca, majaczący w półmroku. - „Siła po trzykroć tysiąc koni” - wymamrotała. - Ja jestem jedną z nich, Arkady, jestem siewcą okrutnej śmierci i ciężko mi nauczyć się z tym żyć. - Nie zaprzeczę. Amanda znowu skuliła się na fotelu. - Jak myślisz? Czy całe to zamieszanie było warte tej bitwy? - Nie jestem pewien - odrzekł Arkady. - Uważam, że jest jeszcze za wcześnie na oceny. - Co masz na myśli? - Trzeba czasu, który nas od tego oddzieli, byśmy mogli wyraźnie zobaczyć, co osiągnęliśmy. - Osąd historii? - zapytała sennym głosem. - Właśnie. Wydaje mi się, że to będzie coś w rodzaju wojny w Wietnamie. W 1972 roku podwinęliśmy ogon pod siebie i daliśmy nogę. Dopiero dwadzieścia lat później, kiedy mogliśmy spojrzeć na to z perspektywy dalszego przebiegu zimnej wojny, zaczęliśmy sobie uświadamiać, że tak naprawdę to wygraliśmy całą tę bzdurę, tylko nikt tego nie zauważył. O to, co wydarzyło się teraz, może będziemy musieli zapytać nasze wnuki. - Nasze wnuki, poruczniku? - Mówiąc w przenośni, kapitanie. Zamilkli. Vince siedział w ciemności i słuchał, jak oddech Amandy staje się wolniejszy i spokojniejszy. Był już prawie pewny, że śpi, kiedy odezwała się jeszcze raz: - Arkady, myślisz, że moglibyśmy sobie znaleźć gdzieś jakąś inną plażę? - Czemu nie ? A potem już spała. Arkady oparł się pokusie wyciągnięcia ręki i dotknięcia Amandy. Będzie na to inny, lepszy czas i miejsce. Odwrócił nieco swój fotel, żeby móc ją lepiej widzieć i patrzył dopóki sen nie upomniał się i o niego. BUENOS AIRES 31 marca 2006 roku, godz. 08.17