To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

W czasach helleńskich i chrześcijańskich duali- styczny rozdział na dobre i złe strony daimoniona jest już wyraźniejszy. Mieszkańcy sfer nadprzyro- dzonych podzieleni są na dwa obozy — diabłów i aniołów, pierwsi związani ze swym wodzem Szata- nem, drudzy z Bogiem. Chociaż rozdział ten nigdy nie został objaśniony, to w owych czasach musia- ło istnieć przekonanie, że wraz z tym podziałem łatwiej będzie człowiekowi stawać w obliczu dia- błów i zmagać się z nimi. Rozszczepienie dokonane za czasów helleńskich i we wczesnym chrześcijaństwie przyniosło w rezul- tacie z jednej strony dynamizm moralny, z drugiej natomiast utratę czegoś istotnego — mianowicie klasycznej organicznej koncepcji istoty łączącej w sobie dobre i destruktywne zdolności. Widzimy w tym zaczątek problemu Rilkego — jeżeli opuszczą mnie moje diabły, odejdą również moje anioły. Szatan, diabeł wywodzi się z greckiego słowa dżabolos. Dżabolos, co interesujące, oznacza dosłow- nie rozdzierać (dia-bolem).17 „Diaboliczny" jest z kolei przeciwieństwem do „symboliczny". To ostat- nie słowo pochodzi od sym-bolein i oznacza zbierać, połączyć. W symbolicznym tkwi to, co zbliża, wią- że, integruje jednostkę z nią samą i z jej grupą; w diabolicznym, przeciwnie, tkwi to, co dezintegruje, rozdziela. Oba pojęcia obecne są w daimonionie. Początkowo jako upadły anioł Szatan obdarzony a New English Dictionary, ed. J. A. H. Mwray, Oxford 1897. był imieniem „adwersarza". Kusi Ewę w Raju i Jezusa na wzgórzu. Gdy dokładniej się przyjrzymy, Szatan nie jest po prostu adwersarzem. Szatan uzy- skuje pomoc węża, który jest czysto daimoniczną cząstką natury. W Raju Szatan występuje jako wcie- lenie daimonicznej żądzy i pragnienia władzy osią- ganej przez zdobycie pełni wiedzy, co z kolei ma uczynić człowieka nieśmiertelnym, Bogu-podobnym. Pan wypędza Adama i Ewę z Raju za zjedzenie jabłka z Drzewa Poznania Dobrego i Złego nie ba- cząc na to, co będą oni spożywać w swym ziemskim żywocie. Dramat kuszenia w Raju i Jezusa na wzgó- rzu są symbolicznymi wyobrażeniami daimonicznej żądzy władzy; Szatan jest symbolem, który prag- nienie to upostaciowuje. Szatan, Lucyfer i inne dainioniczne postaci, któ- re niegdyś były archaniołami, są psychologicznie niezbędne. Musiały być wymyślone, musiały być stworzone, aby uczynić działanie ludzkie i wolność możliwymi. Inaczej nie byłyby w ogóle uświado- mione. Każda myśl tworząc niszczy: myśląc jedno odrzucam drugie, powiedzieć „tak", oznacza powie- dzieć „nie" na coś innego, świadomość bowiem rzą- dzi się zasadą albo-albo, jest zarazem twórcza i ni- szcząca. Bez walki nie ma świadomości. Nadzieja, że Szatan zostanie wyeliminowany na drodze stopniowego przybliżania się ku doskonało- ści, jest ideą nietwórczą, nawet gdyby była praw- dziwa. W sposób oczywisty jest niemożliwa do przy- jęcia. Święci nie plotą głupstw, gdy określają się mianem największych grzeszników. Doskonałość ja- ko cel jest bękarcim pomiotem przeszmuglowanym z techniki do etyki i wynika z zupełnego poplątania obu dziedzin. Największy kłopot w tym kosmicznym diabelsko- -anielskim schemacie mamy z aniołami. Są tak cu- kierkowate i nieinteresujące, z definicji bezpłcio- we, są jak Kupid, Eros w zdegenerowanej postaci. Głównie zajmują się lataniem oraz przekazywaniem sobie wiadomości i ogłoszeń — swoisty rodzaj nie- biańskiego towarzystwa lotniczego. Właściwie poza archaniołem Michałem nie mają żadnej władzy. Są o tyle interesujące, o ile występują jako dekora- cyjne dodatki do większego dramatu. Aniołowie nudni? Tak — dopóki nie upadną. Wte- dy anioł staje się fascynujący. Lucyfer, anioł wy- rzucony z nieba, staje się bohaterem Raju utracone- go Miltona. Gdy anioł zdobywa pewność siebie, samookreśla się — nazwijmy to dumą czy niezgodą na poddanie się komuś — wtedy przyciąga naszą uwagę, a nawet zdobywa podziw. Utwierdza swoje istnienie, swój wybór, swoją namiętność. Jeżeli Lu- cyfer jest symbolicznym reprezentantem jakichś istotnych popędów obecnych w człowieku — prze- de wszystkim popędu do wzrostu, to konieczne jest określenie niezależnego wyboru. Dziecko, które zbyt długo jest małym aniołeczkiem, zaczyna nas nie- pokoić, mały diabełek daje przynajmniej nadzieję, że ma w sobie możliwości, które kiedyś rozwinie. Upadły anioł ponownie przyjmuje na siebie siłę daimoniona, władzę, która zostaje odrzucona w du- alistycznym rozdziale na diabły i anioły, konieczną dla stawienia czoła zdezintegrowanej mitologii świa- ta starożytnych pogan. Rilke słusznie chce zacho- wać zarazem swoje anioły i diabły, wszystkie są niezbędne. Razem dopiero tworzą daimoniona. Kto mógłby orzec, że diabły Rilkego nie przyczyniają się do jego poezji w takim samym, jeśli nie więk- szym stopniu niż jego anioły? Rozdział na anioły i diabły był zachowany w śred- niowieczu i z tego okresu pochodzi słowo demon, odpowiednik daimoniona. Ludzie tej epoki byli o- czarowani przez swoje demony, nawet gdy je potę- piali; bo skąd się wzięły wyciosane z kamienia na katedrach chimery, roześmiane i gapiące się ponuro bestie, zwierzaki wszelkiej maści? W tym żarliwym okresie ludzie chełpili się swą demoniczną naturą. Nie przeszkadzało im to potępiać swoich przeciw- ników (np. w wojnie z albigensami) jako stronni- ków diabła. Niemal naturalną skłonnością ludzi jest określanie obcych, cudzoziemców, innych, jako dia- błów, siebie samych przy tym umieszczają po stro- nie anielskiej. Ponowne odkrycie daimoniona jako siły, której nie można określić w kategoriach dobra i zła, „zwią- zane było z antyracjonalistycznym kultem geniusza w końcu XVIII wieku", pisał prof. Wolfgang Zuc- ker