To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Beck? - Prowadził firmę bezpieczeństwa morskiego. Pewnie wiecie, że piraci atakują statki badawcze lub przynajmniej im zagrażają. Na zlecenie instytutu Beck zajmował się ich ochroną. Miał na pokładzie trzech swoich ludzi, byłych komandosów SEAL, jak on sam. Szkolili załogę i naukowców w zakresie bezpieczeństwa. Uczyli ich, jak reagować na atak piratów. Zrobił na mnie wrażenie doskonałego fachowca. - Podobno nie było lepszego - powiedział mężczyzna w mundurze marynarki wojennej, który wszedł do sterowni. - Z tego co słyszałem, Beck był prawdziwym profesjonalistą. Chorąży marynarki Pete Muller - przedstawił się i wskazał krążownik. - To mój okręt. Austin wyciągnął rękę. - Miło mi pana poznać. - Zawsze przyjemnie jest pogadać z kimś z NUMA. - Co się stało z kapitanem Beckiem i jego ludźmi? - zapytał Austin. - Obawiam się, że wszyscy zginęli - odparł chorąży. - Znaleźliśmy w wodzie ciało kapitana, ale nie było ani śladu jego ludzi i tamtego statku. - Frachtowiec nie mógł tak sobie po prostu zniknąć. - Kiedy „Atlantis” nadał sygnał SOS, byliśmy najbliższą jednostką pływającą. Ale zanim do niego dopłynęliśmy, napastnicy zdążyli się ulotnić. Zabezpieczyliśmy ten statek i ruszyliśmy w pościg. Znaliśmy kierunek ich ucieczki, byliśmy od nich szybsi i dogonilibyśmy ich. Widzieliśmy ich na radarze, ale nagle zniknęli. Znaleźliśmy tylko jakieś szczątki i plamę ropy, frachtowca nie było. - Nie rozumiem tego - odrzekł Austin. - Komandosi SEAL należą do najlepiej wyszkolonych żołnierzy sił specjalnych na świecie. Abordaż to jedna z ich specjalności. - Obawiam się, że znaleźli się w sytuacji, której nigdy nie ćwiczyli. Na twarzy chorążego Mullera Austin zauważył coś, co rzadko widywał na twarzach wojskowych: po prostu lęk. - Mam wrażenie, że nie usłyszałem jeszcze wszystkiego. Może kapitan opowie nam o ataku? - Mogę zrobić coś lepszego - odparł Gutierrez. - Pokażę wam, co się stało. 27 Migający obraz na ekranie podskakiwał gwałtownie. Było oczywiste, że film nakręcono kamerą wideo w niestabilnych warunkach. Ujęcie pokazywało trzech mężczyzn widzianych od tyłu. Wokół głów mieli zawiązane chusty, z ich ramion zwisała broń automatyczna. Płynęli łodzią pneumatyczną po rozhuśtanym morzu i zbliżali się do zardzewiałego frachtowca średniej wielkości. Przez buczenie silnika zaburtowego dobiegł twardy głos: - Zbliżamy się do celu. Przygotujcie się, chłopaki. To nie przejażdżka dla przyjemności. Spróbujemy zrobić fałszywe podejście, żeby zobaczyć, czy ściągniemy na siebie ogień. Mężczyzna znajdujący się najbliżej obiektywu odwrócił się i uniósł kciuk. Potem obraz zamarł. Chorąży Muller wstał z krzesła i stanął obok płaskiego monitora ściennego. Wskazał ciemnoskórego komandosa, który uśmiechał się szeroko do kamery. - To Sal Russo - powiedział Muller. - Fachura najwyższej klasy, bystrzak i twardziel. Służył w Szóstej Kompanii SEAL, jednostce antyterrorystycznej . Dostał kupę medali za kampanię w Zatoce Perskiej, potem odszedł z wojska i podjął pracę w firmie Becka. - W tle słychać pewnie głos kapitana Becka? - domyślił się Austin. Siedział na składanym krześle obok Zavali i Gutierreza. - Zgadza się. Beck miał kamerę wideo przypiętą z przodu uprzęży. Używał jej do celów szkoleniowych, pokazywał swoim zespołom, co wykonują dobrze, a co źle. Kiedy wyłowiliśmy jego ciało z morza, kamera wciąż jeszcze była przy nim, na szczęście z osłoną wodoszczelną. Obraz trochę skacze od czasu do czasu, ale będziecie mogli zobaczyć całkiem wyraźnie, co się wydarzyło. Muller wcisnął przycisk na pilocie i wrócił na swoje miejsce. Mężczyzna na ekranie ożył i znów odwrócił się plecami do kamery. Hałas silnika zaburtowego wzrósł o kilka decybeli, dziób się uniósł i ponton popłynął prosto w kierunku drabinki zwisającej ze sterburty na dziobie statku. Trzydzieści metrów od drabinki ponton skręcił ostro i oddalił się od frachtowca. - Próba ściągnięcia ognia nie udała się - powiedział ten sam twardy głos. - Sprawdźmy nazwę na rufie. Teraz widać było, jak ponton okrąża statek od tyłu. Na odrapanym kadłubie widniał napis Celtic Rainbow, a poniżej Malta. Łódź pneumatyczna popłynęła wzdłuż statku i skierowała się z powrotem do drabinki. Kiedy zbliżyła się do burty, jeden z mężczyzn chwycił szczebel i zatrzymał ponton. Wszyscy włożyli maski gazowe i dwaj komandosi wspięli się po drabince. Mężczyzna na dziobie odepchnął ponton o kilka metrów i skierował broń w stronę pokładu, gotów zastrzelić każdego, kto próbowałby zaskoczyć jego kolegów. Dwaj komandosi dotarli na górę bez przeszkód. Pierwszy z nich przywołał ponton z powrotem. - Gładkie wejście, nie napotkano oporu - powiedział Beck. - Teraz wchodzi wsparcie. Po przycumowaniu pontonu do drabinki Beck i Russo zaczęli wchodzić po niej na górę. Pojawił się skaczący obraz burty statku, słychać było czyjś ciężki oddech. - Robię się za stary na to gówno - mruknął Beck. - Choć to o wiele większa frajda niż siedzenie za biurkiem. Wreszcie na ekranie ukazał się pokład. Komandosi czekali w półprzysiadzie z bronią gotową do strzału. Nad pokładem unosił się gęsty dym. Zgodnie z wcześniejszym planem Russo wziął ze sobą jednego komandosa, podbiegli schyleni do przeciwległej burty i ruszyli w kierunku rufy. Beck i drugi komandos posuwali się wzdłuż sterburty. Spotkali się przy relingu rufowym. - Lewa strona czysta - zameldował Russo i spojrzał, mrużąc oczy, na dym. - Wygląda na to, że ogień gaśnie. - Masz rację - odrzekł Beck. - Dym rzednie. Zdejmijcie maski. Komandosi wykonali rozkaz i wetknęli maski do toreb przy pasach. - Dobra, sprawdźmy mostek. Zobaczymy, kto nadaje SOS. Kamera pokazała, jak mężczyźni posuwali się naprzód metodą żabich skoków, najpierw jedna dwójka, potem druga, żeby para na czele była zawsze kryta. Wspinali się na pomosty, zatrzymywali na każdym pokładzie, potem ruszali dalej. Dotarli do mostka bez przygód. Z otwartych drzwi sterowni dochodził czyjś głos wołający: SOS... SOS... W akcjach komandosów SEAL najważniejsze są trzy elementy: szybkość, zaskoczenie i niewidzialność. Konieczność wejścia na statek w biały dzień wykluczała dwa z nich, więc nie tracili czasu na zewnątrz sterowni. Kamera pokazała wnętrze i rozległ się głos Becka: - Dobra robota... Cholera, to pieprzone miejsce jest puste. Kamera obróciła się o trzysta sześćdziesiąt stopni, potem Beck podszedł do radia w sterowni