To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

MARTA Oj, Marta, Marta... MARTA Upiekłam rano sztrudel, jeszcze ciepły tak jak lubisz, skosztuj. KLAUS Sztrudel to podwieczorek. MARTA Tak, wiem, ale chcę, żebyś skosztował... kawałeczek... chcę wiedzieć czy dobry?... KLAUS Marta, wspaniały. Gdzie ty się tego nauczyłaś? On jest lepszy od sztrudla mojej Klaus je sztrudel, pije kawę. Elke. MARTA Co z tobą? KLAUS Tak od wczoraj myślę... (robi pauzę i nagle rozpaczliwie) Czy ja nie zdradzam Klaus zamyśla się nagle, smutnieje, jest niespokojny. Marta obserwuje go bacznie. mojej Elke. Ja ciebie, Marta, coraz bardziej lubię... i... jeszcze teraz... ten sztrudel... MARTA Ja też tej nocy dużo myślałam. Dwadzieścia lat byłam sama... Nasza Baba mówiła: żywy nie powinien żyć z umarłymi, co było wczoraj, nie zmienisz... czasu nie zatrzymasz i... dlatego... upiekłam ten sztrudel... Scena 22 Scena 23 Zoo, przed południem. Klaus i Marta idą od klatki do klatki. Klaus spokojny, trochę śmieje się patrząc na małpki. W Marcie rośnie niechęć. Klaus to zauważa. KLAUS Marta, co z tobą? Musisz zawsze zepsuć dzień? MARTA Ja?! Już dobrze... Nie lubię więzień... MARTA (mówi z śmiechem) Wiesz, kiedy u nas ktoś nagle zniknął, to babka mówiła - Przechodzą obok białych niedźwiedzi. pojechał doić białe niedźwiedzie... (dodaje cicho) Tak, jak mój ojciec... (całuje Klausa w policzek, jakby mówiła: "Więcej nie będę") Klaus, popatrz, "Aida", kremówki... chodź. Klaus, co tobie? KLAUS No, teraz to mnie serce rozdrapałaś... MARTA Takie to jest... to nasze pokolenie... KLAUS (całuje rękę Marty i uśmiechając się mówi) No, całkiem po polsku.. Marta i Klaus kończą pracę w ogrodzie. Klaus odchodzi do domu, Marta przenosi narządzie do szopy. Idzie w kierunku domu, mija Klausa stojącego w progu, zdejmuje fartuch, myje ręce, przygotowuje się do podwieczorku. KLAUS Schowałaś narzędzia? MARTA Tak, wszystkie w szopie. KLAUS Oni chcą otworzyć gabinet... poza szpitalem dodatkowo pracować prywatnie... Trzeba jeszcze przesortować cebulki tulipanów... MARTA Po podwieczorku dosyć czasu. KLAUS Tak... chcą otworzyć gabinet... Na to potrzeba dużo pieniędzy... Mówią: sprzeda Scena 24 się dom, starczy na gabinet w centrum. (zamilkł nagle, jakby żegnał się z domem i ogrodem) Sześć lat to budowałem... (gładzi futrynę drzwi prawie z miłością) Milczenie. Marta obserwuje Klausa. Klaus idzie do stołu, siada przy nakrytym stole. Jedzą podwieczorek. KLAUS Sześć lat... no i potem jeszcze...To, co z drewna - to moja robota. Drewno... bierzesz w rękę, a ono ci mówi, co masz robić... inaczej dąb... inaczej brzoza... MARTA Chcesz miodu do chleba? KLAUS Nie... dżem wystarczy... Mówią, że z moją emeryturą mogę całkiem dobrze żyć w domu starców... Zapada ciężkie milczenie. KLAUS Wiesz, Marta... jestem czasem taki zmęczony... MARTA Bo nic nie robisz. KLAUS Jak to, a ogród? A poza tym jestem emerytem. MARTA Ogród... ogród to wiosna, lato. A zima? Emerytem być, to nie znaczy nic nie robić. KLAUS Co mam robić? Meble? Jestem stolarzem, a teraz wszystko z plastyku. MARTA Reperować stare. KLAUS Gdzie? W tym domu?... MARTA (twardo) Miejsca dosyć. (robi ruch w kierunku pokojów Adama i Anity) Klausa "zatkał", jest przerażony samą myślą. KLAUS Tyś chyba zwariowała! MARTA (chłodno i rzeczowo) Nie zwariowałam... Takie bardzo stare meble... KLAUS Myślisz antyki. MARTA No właśnie... KLAUS Teraz jest nowa technologia. MARTA No to się ucz. KLAUS Jestem za stary. MARTA Jak będziesz mówił: jestem stary - będziesz stary! Klaus... ty jesteś jeszcze młody, silny, tylko ty nic nie robisz... tak ci życie między palcami przecieka. KLAUS (rozdrażniony) A co ty robisz? MARTA Ja mam swoje plany. Robię sanatorium dla chorych piersiowo. KLAUS Z twoją krową do spółki! MARTA O! Skąd ty to wiesz! U nas pod Wilnem jak kto chorował na piersi, to musiał dużo siedzieć w oborze z krowami, czyścić je, głaskać i wdychać ten zapach. KLAUS Smród, nie zapach! MARTA E, co ty tam wiesz... Nasza Baba to mówiła tak: "Wierzysz w róg obfitości? No, właśnie, a krowa ma dwa rogi - trzymaj i nie puść." Czysta prawda... czysta prawda... KLAUS Dlaczego mówisz: "u nas pod Wilnem"? MARTA Bo ja tam urodzona. Cała nasza rodzina. Mój pradziad to szedł właśnie od Wilna na Marta śmieje się. Moskwę razem z Napoleonem. Do czterdziestego piątego tam mieszkaliśmy. Klaus, za piętnaście minut masz "Wiadomości". Trzeba włączyć telewizor... Oh! Jak tam było pięknie. Zimą trzydzieści stopni mrozu, a my szur! bez butów, bez skarpetek po śniegu i hyc do domu. A w domu ogień w piecu... tak siedzieliśmy w jego cieple... w jego blasku. A babcia, nasza Baba, opowiadała nam różności... takie prawdy, które teraz zaczynam rozumieć. A w noc wigilijną szliśmy do obory podzielić się z żywiołą opłatkiem. Potem słuchaliśmy, jak mówi żywioła. Ale właściwie to nic nie słyszeliśmy, ale Baba mówiła, że my tak głośno myślimy, że niczego nie słyszymy. KLAUS U nas podobnie mówiono, ale ja tam nie wierzę. MARTA Bo nie masz krowy. KLAUS Ja sam jestem krową, którą doją własne dzieci. MARTA A, co? Ty też? KLAUS Tu nie ma nic do śmiechu! Obydwoje śmieją się. Scena 25 Wschód słońca. Martę budzi dźwięk zamykanych drzwi, Klaus wyszedł do ogrodu. Marta wstaje, narzuca płaszcz na nocną koszulę, przygładza włosy, wychodzi za Klausem. Klaus stoi zamyślony, zapatrzony we wschód słońca. Marta podchodzi do niego, obejmuje wpół, stoją tak w promieniach wschodzącego słońca. MARTA Klaus... twoje miejsce jest tu, w tym domu, a nie gdzieś... Stoją jeszcze przez chwilę razem, Marta widzi kilka jabłek pod drzewem, zbiera je. MARTA Dobre na sztrudel. (odchodzi do kuchni, po chwili staje w drzwiach) Klaus... KLAUS (odwraca się do Marty) Kawa? MARTA Yhm... Chodź. Kuchnia pełna cudownego blasku porannego słońca. Marta i Klaus przy śniadaniowym stole. KLAUS Może ty masz rację... ja się starzeje. MARTA Nie ty jeden