To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Jakub także zauważył chmury i poszedł na dach odprawić modły - odrzeka Jan i naciąga kaptur na głowę. - Zimnawo. - Zaraz pioruny kuliste wpadną do tej komnaty i wygubią obcych - mówię. - Trzeba wołać wszystkich do środka, ham! - Cóż to: ham? I skąd to mógłbyś wiedzieć? - Jan ślepia po mnie niezbyt pewnie i strząsa brodą, niemniej pierwsze błyski i huki wyciągają mu ramię, prostują rozkazująco palec. - Przywołać Jakuba! Wtedy Irlandczyk wychyla głowę przez otwór w dachu i wypiera w moją stronę z zażartością: - A ten co robi wśród nas, bracia, że nas poucza o zjawiskach nocy? Może to mag, który mruczy dziwne rzeczy? Następca Iskarioty? Powiedziano to u proroka Joela: Kiedy nadejdzie czas odgarniania jagniąt od lwów, mowa zdrajcy gmatwać się będzie i po tym go wyznacie. Słowa będą takiemu wciąż żywsze a sensy staną się rozleglejsze. Korab, który po strumieniu cichym pływa nie odnajdzie się wśród wzbuchanych kipieli i rozlewisk nieprzekupnych. Fałszywy prorok wymówi dziwne rzeczy, niedobre synom Izraela! - Czy oskarżasz o coś brata Macieja? - rozpytuje Filip. - A może młodym winem się upiłeś, Jakubie? W odpowiedzi słyszymy grzmot tak donośny, że wszyscy drżą w posadach. Pioruny obliczają odległości, zliczają sekundy, niecierpliwią się, tupią kutymi kopytami w smoliste obłoki, przyganiają szum. W ów dziwny wieczór światło postępowało za dźwiękiem, odwrotnie niż zwykle. Szymek chyli się z nastawni, przebran za pobożnego Kreteńczyka, chce zaświadczyć cudu, przynajmniej rozlewu krwi. "Uważaj, suka poznała cię!", szepcze przeciw narastającym zgiełkom. Kiwam nań ręką, żeby się zbliżył. Ogląda się niepewnie po pulpicie sterowniczym i wchodzi. Nie widzi już, że Siostra Fraktala zajmuje mu miejsce. Plan działa, czas zarzucić sieć, łup oszamotać. - No co jest? - Szymek szturcha mnie w ramię. - Idź i zaduś ją wreszcie albo wynośmy się do wszystkich diabłów! Stoi tyłem do Irlandczyka, mistrza kamuflażu, mojego znajomego aktora. A kiedy odwróci się, będzie już za późno. - Ty zwałeś się Szymon - wygłasza Szary Fraktal i dotyka mu czoła - ale od dziś będziesz Piotrem, czyli Skałą, na której inni zbudują swoje zwycięstwo. Apostołowie nie patrzą na nas, bo pioruny zrywają się z niewidzialnej smyczy. Wybiegamy z Szarym ze scenerii a Siostra zamyka za nami iluzję. Szymek stoi przerażony, obmacuje się po czole, i pierwszy piorun trafia właśnie w niego. Rozumie nagle język zdrady; wie, że go uwięziliśmy w symulatorze, że nie wydostanie się już stamtąd i doczeka cudzego końca. Bo ciebie nie potrzebowali, odzywa się język zdrady, ale twojej maszyny: owszem. - KONIEC GRY ("To się uda!", cieszy się Szary Fraktal, kiedy po raz n-ty scenariusz spełnia się według naszych założeń.) - Nieźle, nieźle, panie Samski - uaktywnia się Metelski. - Ale NCM może to panu załatwić szybciej i zgrabniej. - Jeśli jesteście choć w połowie tacy dobrzy jak się chwalicie - psykam, - nie potrzebujecie mnie! - Jeśli jest pan choć w połowie tak dobry jak uważamy, potrzebujemy pana - ripostuje Metelski. - A jeśli jest pan choć w połowie tak mądry jak się panu zdaje, przyjdzie pan do nas. - A to niby po co? Wasze groźby nie przekonują mnie. Wasze pieniądze też nie. Dużo większe zarobię gdzie indziej. - Myśli pan o akademickiej karierze? - chichocze Metelski, choć chichot do niego nie pasuje. - Nie uda się panu. (- A wy skąd możecie to wiedzieć? - podpuszcza Szary Fraktal po odłożeniu na bok lektury Jen-Tsy.) - Nieufny wyraz: skąd... - Metelski podkłada mi pod oczy dysk. - Nasz czarnorynkowy katalog. Proszę przejrzeć. Zbiór pustych przechwałanek. Złodzieje osobowości, potrafią modelować cudzą świadomość. Typy spod ciemnej gwiazdy, na zlecenie wykradną kody genetyczne. Detektywi wytrenowani do monitorowania myśli określonego rodzaju. Chemikalia zmieniające płeć. Rozwinięte układy agresji strukturalnych w białka, szarą masę, cały ten koktajl. Certyfikaty, referencje, rekomendacje od ludzi i niby ludzi; pewnie rządzą światem skoro nie ma ich w nagłówkach serwisów. Asasyni, esesmani, oseski, kliki podziemne i podskórne, likwidują życie, genom, psychikę. Technologia zamkniętych oczu - dysk po lekturze formatuje się sam i staje bezużyteczną płytką z wonną nutą związków krzemu w tle. - Dlaczego nie weźmiecie innych? Nie jestem przecież jedynym Ziemianinem z wysokim IQ