To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Należy mówić płynnie, ale nie ma potrzeby pobijania rekordów szybkości, nie to przecież stanowi o jakości kunsztu oratorskiego. Stary Matthias Claudius napisał niegdyś do swego syna Johannesa: Gdzie słowa płyną tak lekko i żwawo, tam miej się na baczności; konie bowiem, które ciągną wóz bogaty w dobra, idą wolnym krokiem. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 223 Można sobie również wziąć do serca drastyczne i obrazowe uwagi, jakich w swoim wykładzie udzielał Spurgeon kandydatom na kaznodzieję (w nawiasach określam środki retoryczne użyte przez Spurgeona): Zbyt powolne mówienie jest okropne i może całkowicie wyprowadzić z równowagi impulsywnych słuchaczy. Któż jest w stanie słuchać mówcy, który posuwa się mozolnie w tempie dwóch kilometrów na godzinę (metaforyczne porównanie, retoryczne pytanie)? Jedno słowo dziś, drugie jutro (przesada) to niczym mięsiwo pieczone na niezwykle wolnym ogniu (porównanie), a taka potrawa może smakować jedynie samoudręczającym się męczennikom (dowcip). Ale szybkie mówienie, bieg, gonitwa, szalony pęd słów (metaforyczne stopniowanie) jest w równym stopniu niewybaczalne (kontrast w stosunku do poprzedniej uwagi). Nigdy nie robi to korzystnego wrażenia (stwierdzenie), chyba że na osobach niedorozwiniętych umysłowo (teraz nastąpi uzasadnienie), zamiast bowiem uporządkowanej armii słów (metafora), naciera na nas tłuszcza (kontrastowa metafora), a sens całkowicie tonie w morzu dźwięków (metafora). Siła głosu Stentor to Grek spod Troi, o którym Homer pisał, że umiał krzyczeć tak głośno, jak pięćdziesięciu wojowników razem wziętych. Dziś jeszcze mówi się o stentorowym głosie, ale nadzwyczaj rzadko powinno się nim operować. Przemawianie nie ma być przecież szturmem dźwięków na błonę bębenkową, ale zawsze mówimy na tyle głośno, aby mogły nas zrozumieć nawet ostatnie rzędy. Siłę głosu zmienia się w zależności od wagi wygłaszanych słów, jednakże zmiana nie powinna być drastyczna. Są mówcy, którzy mniej lub bardziej świadomie wykorzystują siłę głosu w celach demagogicznych. Siła głosu przejmuje wówczas funkcję uzasadniającą. W spuściźnie pewnego pastora znaleziono tekst kazania, na którym umieszczona była w pewnym miejscu taka oto uwaga: Tu głos podnieść, bo argumentacja nie jest przekonująca! , 224 Szkota retoryki Siła głosu nie jest efektem nacisku na struny głosowe, lecz wymaga połączenia następujących elementów: a) silniejszego strumienia powietrza, b) silniejszego rezonansu (większa nośność), c) wyostrzenia artykulacji, d) spowolnienia tempa (wolniejszego wypowiadania słów). Najważniejsze momenty należy uwypuklić siłą głosu, wypowiadając je ciszej lub głośniej niż pozostałe partie. Można nawet stopniowo dojść do szeptu. Kto krzyczy i złości się, zazwyczaj nie ma racji, nawet mając rację, więcej traci niż zyskuje. W tym kontekście jeszcze jedna uwaga: często w dużym pomieszczeniu dobiega mówcę z sali okrzyk „głośniej!". Przez krótki czas mówca dostosowuje się do żądania słuchaczy, lecz zazwyczaj bardzo szybko powraca do swego cichutkiego sposobu mówienia. Zachowanie przy mówieniu Najwierniejszym członkiem wspólnoty kościoła bremeń-skiego był pewien zacny, stary mistrz cechowy. Aczkolwiek był zupełnie głuchy, każdej niedzieli przychodził do kościoła i zasiadał w pierwszej ławce pod amboną. Pastor, który miał zwyczaj dynamicznego gestykulowania dłońmi, rękoma oraz całym ciałem, a ze względu na wspomnianego słuchacza mówił szczególnie głośno, pewnego pięknego dnia zakrzyknął do niego: „To rzeczywiście bardzo pięknie, że tak pilnie przychodzi Pan na każdą moją mszę. Mam nadzieję, że słyszy Pan wszystko, co mówię". „Panie Pastorze - odrzekł starzec — z tym słyszeniem to jest tak, że ja nie słyszę ani jednego słowa, ale za to tak chętnie na Pana patrzę!" Ta historia pokazuje nam, że jako mówcy mamy nie tylko słuchaczy, ale również widzów. Jednakże z naszej nadmiernej gestykulacji cieszyć się będą jedynie osoby słabo słyszące, jak nasz mistrz cechowy z Bremy. Wszystkie retoryczne środki wyrazu, eksponowane ciałem — postawa, gesty czy mimika — nazywamy zachowaniem przy mówieniu. Forma prezentacji (wygłaszanie mów) 225 Postawa i zachowanie mówcy powinny być swobodne i elastyczne, ale nie zalotne czy niedbałe. Naturalne napięcie, towarzyszące zawsze wystąpieniu, powinno przenieść się na słuchaczy właśnie poprzez fizyczne zachowanie. Spurgeon stwierdza: Wielu kaznodziejów przechyla się wygodnie i niedbale przez ambonę, jak gdyby przechylali się przez poręcz mostka i gaworzyli z kimś, kto właśnie płynie po rzece łódką. A przecież nie wchodzi się na mównicę, aby sprawić sobie przyjemność, lecz po to, aby wykonać bardzo poważną pracę. A zatem odpowiednia do tego musi być i nasza postawa. Ten wniosek dotyczy wszystkich mówców. Mówcy nie wolno naśladować wiatraka miotanego porywistymi wiatrami. Dobry mówca to ani wiercipięta, ani słup soli. Gdy słuchacze muszą przyglądać się stojącej przed nimi monotonnie kołyszącej się postaci, mogą nabawić się regularnych zawrotów głowy. Mówca nie może też stać nieruchomo niczym żołnierze trzymający wartę przed pałacem Bauckingham. Gesty. Gdy obserwujemy dwójkę południowców podczas przyjacielskiej pogawędki, obawiamy się zawsze, że dojdzie między nimi do rękoczynów: rozmawiają rękoma i nogami. W naszej chłodnej strefie silniej kontrolujemy te anatomiczne wynurzenia. Ale również i u nas są mówcy, którzy przy użyciu nóg i rąk toczą powietrzne boje z niewidocznym wrogiem bądź też ryją dłońmi w swojej fryzurze niczym jeden z wagnerowskich bohaterów scenicznych. Spurgeon pisze: Niektórzy mówcy robią wrażenia, jakby właśnie pobierali lekcję boksu. Nie naśladujmy owego mówcy, który niczym licytator tak niemiłosiernie walił w niewinny pulpit, że stojąca szklanka z wodą przerażająco podskakiwała na wszystkie strony. Przemawiając w ONZ w Nowym Yorku, Chruszczow zdjął nawet but i dla silnego podkreślenia toku słów walił nim w podest