To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Winniśmy tedy dojść raczej do wniosku, że trudność leży w rozszerzaniu naszych pojęć tak daleko, iżbyśmy tworzyli właściwe pojęcie o molu lub nawet o owadzie, tysiąc razy mniejszym niż mól. Ażeby bowiem utworzyć właściwe pojęcie o tych zwierzętach, musimy mieć wyraźną ideę, przedstawiającą każdą ich część, co zgodnie z zasadą nieskończonej podzielności jest całkowicie niemożliwe, w myśl zaś zasady niepodzielnych części lub atomów jest nadzwyczaj trudne z tej racji, że wielka niezmiernie jest liczba i wielorakość tych części. Rozdział II O nieskończonej podzielności przestrzeni i czasu Gdzie tylko idee są adekwatnymi obrazami rzeczy, tam stosunkom między ideami, ich przeciwieństwom i zgodnościom odpowiadają takież między rzeczami; i ogólnie możemy stwierdzić, że to jest podstawa wszelkiej wiedzy ludzkiej. Lecz nasze idee są adekwatnymi obrazami najbardziej drobnych części rozciągłości; i bez względu na to, drogą jakich podziałów kolejnych można w naszym rozumieniu dojść do tych części, nie mogą one nigdy stać się częściami rzędu niższego niż pewne idee, które sobie tworzymy. Oczywistą tego konsekwencją O nieskończonej podzielności przestrzeni i czasu I, H,2 49 O ideach przestrzeni i czasu 48 I, 11,2 jest, że cokolwiek wydaje się niemożliwe i sprzeczne przy porównaniu tych idei, to musi być rzeczywiście niemożliwe i sprzeczne, i od tej konsekwencji nie można się obronić ani przed nią wymknąć. Każda rzecz, którą można dzielić nieskończenie, zawiera nieskończoną ilość części; inaczej bowiem podział musiałby się zatrzymać na częściach niepodzielnych, do których dotarlibyśmy bezpośrednio. Jeśli więc jakaś skończona rozciągłość ma być nieskończenie podzielna, to nie może być sprzeczności w założeniu, że skończona rozciągłość zawiera nieskończoną ilość części. I vice versa, gdyby sprzecznością było założyć, że skończona rozciągłość zawiera nieskończoną ilość części, to żadna taka nie mogłaby być nieskończenie podzielna. Że zaś to ostatnie założenie jest niedorzeczne, o tym przekonuję się, rozważając moje własne idee jasne. Biorę najpierw najmniejszą ideę o części rozciągłości, jaką mogę sobie wytworzyć i, mając pewność, że nie ma nic bardziej drobnego niż ta idea, wnoszę, iż cokolwiek odkryję przy jej pomocy, to musi być rzeczywistą cechą rozciągłości. Następnie powtarzam tę ideę raz, dwakroć, trzykroć, i tak dalej, i znajduję złożoną ideę rozciągłości, która, powstając z powtarzania tej najmniejszej, wciąż rośnie, staje się dwukrotnie, trzykrotnie, czterokrotnie i tak dalej większa, aż wreszcie osiąga pewną znaczną objętość, większą lub mniejszą zależnie od tego, jak powtarzam mniej lub więcej razy tę samą ideę. Gdy przestaję dodawać części, idea rozciągłości przestaje się powiększać; gdybym zaś ciągnął to dodawanie in irifinitum, to, widzę to jasno, idea rozciągłości musiałaby również stać się nieskończoną. Biorąc to wszystko w rachubę, wyprowadzam konkluzję, że idea nieskończonej ilości części jest indywidualnie tą samą ideą co idea nieskończonej rozciągłości; że żadna rozciągłość skończona nie może zawierać nieskończonej liczby części; i, co za tym idzie, że żadna skończona rozciągłość nie jest nieskończenie podzielna *. Mogę tu dodać jeszcze jeden argument wysuwany przez znanego autora **, który wydaje mi się bardzo przekonujący i piękny. Jest rzeczą oczywistą, że istnienie samo w sobie przynależy tylko jedności i nigdy nie stosuje się do liczby, lecz tylko do jcdncści, z których liczba się składa. Można powiedzieć, że istnieje dwudziestu ludzi; lecz to tylko dlatego, że istnieje jeden, drugi, trzeci, czwarty i tak dalej; jeżeli zanegujemy istnienie tych ostatnich, tym samym odpada oczywiście istnienie pierwszych. Jest więc całkowicie niedorzeczne przyjmować, że istnieje jakaś liczba, a jednocześnie negować, że istnieją jedności, które się na nią składają; że zaś rozciągłość jest zawsze liczbą wedle potocznego poglądu metafizyków i nigdy się nie rozkłada na jedności lub wielkości niepodzielne, przeto wynika stąd, że rozciągłość nie może w ogóle istnieć