To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

.. Jeżeli powie mu któregoś dnia: „Na łasce u wujka jesteś!..." Michał aż ręce zaciska, aż zęby zwierają mu się mocno, mocno. Agnieszka również nie śpi. Siedzi w progu otwartych na balkon drzwi. Światła stojące na drugim brzegu Wisły tak pięknie odbijają się w wodzie. Błyskają neony, czerwieni się ogromny, zawieszony w powietrzu napis 242 ogrodu zoologicznego i z rzadka huczy biegnący po moście tramwaj. Agnieszka myśli o sobie i o innych. Początkowo, kiedy przyjechała, czuła się w tym mieszkaniu trochę jak w teatrze. Co pokój to inne przedstawienie, inni aktorzy i tyle nowych obserwacji! Ona też podjęła swoją rolę z całą dobrą wolą. Czuła się o wiele starsza od obydwóch chłopców. Co oni wiedzieli o życiu?... Witek wydawał się dziecinny i naiwny! Zadziorny i gruboskórny Michał — śmieszył. To on właśnie „podskakiwał jak wieloryb na agrafce", aby jej zaimponować, aby, broń Boże, nie zachciało się jej nad nim górować. Później, kiedy po trochu, ze słów ciotki, pielęgniarki i Piotrowskiej ułożyła się prawda o sytuacji Michała — Agnieszkę zastanowiły pewne analogie do jej własnych przeżyć. W Wielką Środę była świadkiem zawodu, jaki spotkał chłopca. Rozumiała go. O! Nikt nie mógł zrozumieć Michała lepiej niż ona. Rozumiała również, że Michał oprócz zawodu przeżył i wstyd, i obawę przed współlokatorami: wyśmieją go! Tak się wyrywał do domu, a matka go nie potrzebuje! Jej wstyd był gorszy... Gdyby nie ucieczka do Warszawy, kto wie, co stałoby się z nią do tej pory... Dlatego rozumie Michała. Dlatego chcąc mu pomóc opowiedziała o sobie. 17 Drugiego dnia świąt sprawiła najpierw dyngusa pogoda. Wczesnym rankiem przeszła nad miastem burza, po której mocniej zazieleniły się trawniki i krzewy. Widać było po prostu, że lada moment otworzą się wszystkie pączki. 244 Pan Szafraniec podśpiewywał kujawiaka: udało mu się oblać panią Anielę. Chłopcy Piotrowskich, pokropieni jeszcze w łóżkach przez ojca, wzięli odwet na nie spodziewającej się niczego Agnieszce. Teraz cała trójka czyhała za drzwiami na wyjście Michała. Ale Michał zamknął się u siebie i ani myślał wychylić nosa pod dodatkowy prysznic. Upilnował chwilę, kiedy młoda generacja wyszła na schody, a gdy usłyszał nawołującego z podwórka Henia — już był pewny: teraz można przemknąć bezpiecznie do kuchni! Ale był to przygotowany manewr: Witek i Agnieszka chlusnęli na niego wodą, zanim zdążył uciec. W korytarzyku pani Aniela dołożyła od siebie i śmiała się do rozpuku z miny Michała, który z tej strony nie oczekiwał wcale napaści. Do południa wesoło było i głośno, tak przy oblewaniu, jak i zacieraniu śladów dyngusu. Jedna tylko pani Piotrowska wyglądała na niezadowoloną i chmurną od samego rana. Aż pani Aniela, zauważywszy jej skrzywioną minę, zapytała z niepokojem: — Czy pani coś nie zaszkodziło w tej gościnie? — Jakby pani zgadła! Żałuję w ogóle, że tam byliśmy. Całą noc wątroba mi dokuczała. O, tu — pokazywała — tu przecież jest wątroba, prawda? — Ale jak to mogło się stać? Zawsze pani mówi, że siostra świetnie wszystko potrafi przyrządzić, taka gospodyni! — Prawda, gospodyni, co ma pełno w skrzyni! Czego tam nie było: indor i szynka, schab. A tort czekoladowy jak z cukierni!... — Fiu! Fiu! Przyjęcie niczym na weselu! — Ładne wesele — machnęła ręką Piotrowska. — Nic mi nie smakowało. Strułam się po prostu, chociaż. 245 owszem, wszystko było przyrządzone doskonale. Ale żeby pani słyszała te narzekania! Te lamenty!... — Stało się tam co? — Nic się nie stało. Oni już tacy są. Mąż nawet nie bardzo miał ochotę na te odwiedziny i mówił: „Zobaczysz, że będą stękać". Ale jedyna siostra i żeby się w takie święta nie odwiedzić? Zapraszali nas naprawdę szczerze. No i ciekawa byłam, jak tam u nich, bo mieszkanie dostali. — Nowe? Z kwaterunku? — interesowała się pani Aniela. — Spółdzielcze. Szwagier specjalista przecież, na budowie bardzo dobrze zarabia. I premie dostaje, i nadgodziny. — Mieszkanie ładne? — Piękne! Dwa pokoje, duża kuchnia i balkon śliczny. Wprost na park. Ach, żebyśmy takie dostali, cieszyłabym się nie wiem jak!... A szwagier cały czas kwaśny jak ocet. Że im tak ciężko! — Ciężko? A takie święta bogate? — I ja nie wytrzymałam: „Na stole nie widać, że wam tak ciężko" — powiedziałam. A siostra jak nie zacznie, że niczego dostać nie można, że się w kolejkach wystała, że taka drożyzna! Mówię pani, wszystko mi w gardle stawało. — Oj, ludzie, głupi ludzie, nie umieją się cieszyć tym, co mają — kiwała głową pielęgniarka. — Dzieci ma zdrowe, mąż robotny, wszystko co do grosza jej odda... — I ty masz dzieci zdrowe, i ja ci co do grosza wszystko oddaję — wtrącił z humorem Piotrowski. — A mieszkanie dostaniemy już niedługo. Nie masz czego Andrzejczakom zazdrościć. — Gdzie nam do nich! Wcale się nawet nie porównuję! I meble nowe, i telewizor, i lodówka — wyliczała 246 Piotrowska, nie mogąc widocznie zapomnieć o wizycie u zamożnej siostry. — ...i hulajnoga na gumach — dodał Henio z przejęciem. — A my, synu, zamiast hulajnogi mamie pralkę sprawimy! Będziesz wyżymaczkę kręcić? — Co tam o pralce marzyć... — zaczęła Piotrowska, ale mąż nie dał jej dokończyć. — Możesz nie marzyć, bo już tak, jakby w twojej nowej kuchni stała. — Jak to? Skąd niby?... — A widzisz! Chociaż nie na budowie pracuję, też mi premia spadnie od czasu do czasu. Ta — za piętnastole-cie pracy. Na 1 Maja dostanę. Pralkę już zamówiłem. — Naprawdę? — ucieszyła się Piotrowska i aż po-różowiała z radości. Zaraz jednak oświadczyła: — Ale lodówkę też muszę mieć! Bez lodówki to w ogóle... niech pani Aniela powie, czy to jest życie?... — Słyszy pani? — śmiał się już razem z panią Anielą Piotrowski. — A jak będzie lodówka, a jeszcze w niej pieczona kura, to dopiero zaczniesz stękać? — Nie — zaprotestowała energicznie Piotrowska — nie będę. Bo i teraz nie stękam, chociaż mogłabym, oj, mogła!... Pani Aniela dobrze wie, jak nam nieraz ciężko związać koniec z końcem!... Ale od narzekania nic mi nie przybędzie. — Chyba kamień żółciowy — wtrąciła pielęgniarka. — Tfu, tfu! Na psa urok! Aby tylko zdrowie było, to jakoś się z tej biedy wygrzebiemy... Po południu cała trójka za zgodą Piotrowskich wybrała się do kina. „Biały kanion" zrobił na nich silne wrażenie, a chociaż każde odbierało film po swojemu, zgodzili się jednogłośnie, że był „w dechę". Michał wyraził nawet chęć obejrzenia go po raz drugi. 247 U Piotrowskich byli goście. Witek, zadowolony, wymknął się do Michała. Zajrzała zaraz do nich Agnieszka i wywołała na swój balkon. Wieczór był cichy, ciepły. Po rannej ulewie mocniej zapachniało wiosną. Agnieszka siedzi w ulubionej pozycji: w kucki z brodą opartą na kolanach