To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Nie wiem, jak mój ojciec to znosi. Wysłuchiwać tych hultajów, jak jęczą i narzekają na królew- skie dekrety. Jeden nawet śmiał powiedzieć królowi w oczy, że wydał złe prawo. — A co zrobił król? — zapytał wstrząśnięty Gareth. — Wysłuchał tego głupca i powiedział, że rozważy sprawę. Ja kazałbym go wychłostac i zrzucić z pałacowych schodów — rzekł Dagnarus, marszcząc brwi. — Kiedy ja będę królem, będę wydawał takie prawa, jakie mi się spodobają, i nikt nie odważy się ich kryty- kować. Usiadł na łóżku obok Garetha. Jego zielone oczy lśniły podnie- ceniem w blasku lampy naftowej, którą Silwyth ustawił na półce. — I wiesz, czego jeszcze się nauczyłem, Łato — ciągnął Da- gnarus. — Król nie musi być wykształcony! Król ma doradców, Łato! Ludzi, którzy mu mówią to, co musi wiedzieć. — Położył dłoń na ramieniu Garetha. — Moim doradcą będziesz ty, Łato, dla- tego musisz się bardzo dobrze uczyć. Trzy dni później dowiedzieli się, że Shakur zbiegł. Przez wiele kolejnych dni Gareth żył w ślepej trwodze, wyobra- żając sobie, że skazaniec pragnie się na nim zemścić. Niezliczone razy budził się w środku nocy zlany zimnym potem, wyobrażając sobie mężczyznę z nożem w dłoni, gotowego poderżnąć mu gardło. — Nie bądź głupi, Łato — powiedział drwiąco Dagnarus, kiedy chłopiec odważył się opowiedzieć mu o swoich obawach. — Tego człowieka już dawno tu nie ma. Dlaczego miałby się narażać na wtrącenie do lochu z twojego powodu? To brzmiało rozsądnie, więc Gareth przestał się martwić Sha- kurem. Co do Evarista, jego nadzieje na obudzenie w księciu pra- gnienia wiedzy (a przez to zdobycie znacznej nagrody) spełzły na niczym. Jego Wysokość rzadko teraz bywał w pokoju szkolnym i Evaristo w końcu zaprzestał bicia Garetha, jako że nie dawało to żadnych rezultatów. KRÓLEWSKA AUDIENCJA Tydzień po przygodzie Garetha Silwyth obudził chłopca jeszcze wcześniej niż zwykle. — Co się stało? — wymamrotał Gareth, dygocząc w zimnie po- ranka. Pałac o grubych kamiennych ścianach i kamiennych pod- łogach nawet w gorące dni był chłodny, a teraz był środek zimy i z gór wiały silne wiatry, niosące z sobą śnieg. — Dlaczego muszę teraz wstawać? — Masz audiencję u króla — wyjaśnił Silwyth. Chłopca przejęło zimno, bardziej przenikliwe niż chłód kamien- nej podłogi, od której marzły mu bose stopy, i momentalnie się ocknął. — Król... król się mnie pozbędzie — wybełkotał drżącym gło- sem Gareth i zaszczekał zębami. — Nie mów głupstw — rzekł Silwyth. — Dowiedział się o two- jej odwadze i pragnie cię zaszczycić. Zjedz śniadanie. — Nie jestem głodny. — Gareth nie przełknąłby ani kęsa. — I wcale nie byłem taki odważny — dodał, kuląc się na widok wełnianych pończoch, które Silwyth zamierzał naciągnąć na chude nogi dziecka. — Mam nadzieję, że nie powiesz tego Jego Królewskiej Mości — upomniał go Silwyth. — Och, nie! — zawołał Gareth, przerażony na samą myśl o tym. — Chyba nie będę musiał z nim rozmawiać? — Nie jesteś niemy i nie jesteś barbarzyńcą. Wypada, żebyś brał udział w rozmowie, jak każdy cywilizowany człowiek. Rozmowa z królem! Chłopiec nie potrafił sobie tego wyobrazić. Ogarnęło go większe przerażenie, niż gdyby się dowiedział, że król każe go ściąć. — Przestań się trząść — nakazał surowo Silwyth. — O czym mam rozmawiać? — wyjąkał Gareth. — Jego Królewska Mość sam poprowadzi rozmowę, będzie ci zadawał pytania, a ty na nie odpowiesz. Nie odzywaj się, zanim do ciebie nie przemówi. Odpowiadaj grzecznie i chętnie, ale zwięźle. Mów wyraźnie, trzymaj wysoko głowę. Nie gap się w podłogę i nie mamrocz jak wtedy, kiedy następca tronu książę Helmos przyszedł do pokoju szkolnego. Po wejściu złóż niski ukłon, a potem stój pro- sto. Jeśli będziesz miał szczęście i Jego Królewska Mość przy- woła cię skinieniem, podejdź na odległość dwóch kroków od niego, znów się ukłoń i stań spokojnie. Nie wierć się i nie obciągaj ubra- nia. Przypatruj się Jego Wysokości. Dagnarus da ci znak, jeśli zro- bisz coś nie tak. — On będzie ze mną? — zapytał Gareth, poweselawszy. — Oczywiście. Będziesz towarzyszył księciu w porannej wizy- cie u ojca. Chłopiec odczuł ogromną ulgę. Wyobrażał sobie, że został we- zwany na oficjalną audiencję w Wielkiej Sali; perspektywa spotka- nia i pogawędki z królem w obecności chichoczącego za plecami tłumu dworzan była straszna. Jeśli Dagnarus będzie z Garethem, chłopiec czuł, że sprosta wszystkiemu, od zbiegłych więźniów po rozmowę z królem, ojcem Dagnarusa. Gareth poczuł się o tyle lepiej, że znów poczuł głód, ale Sil- wyth zabronił mu jeść z obawy, że zabrudzi okruchami tunikę. Po- zwolił dziecku wypić trochę mleka, żeby jego żołądek nie wydawał nieprzystojnych dźwięków. Przytrzymał Garethowi kubek u warg, owinąwszy najpierw chłopca kocem i ostrzegłszy, aby się nie za- ślinił. Gareth był obecny przy wstawaniu księcia. Dagnarus uśmiechnął się do przyjaciela, zadowolony, że udzielono mu takiego zaszczytu. Obecni lordowie, którzy zawsze kręcili się w pobliżu księcia, chcąc wkraść się w jego łaski, odnosili się do chłopca do bicia ze znacznie większym szacunkiem. Gareth z niejakim zmieszaniem zrozumiał, że audiencja poprawiła jego pozycję na dworze