To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Znów poczuł się skrzywdzony. - Zaraz tu przyjdzie kobieta, która ma minimum trzysta lat - powiedział Standal. - Znała Aleksandra Puszkina! Wybiegł z pokoju. - Kobiety - myślał Malużkin pochylając się nad koszem na śmieci. - Wszędzie kobiety. Wszystkie znały albo Puszkina, albo Jewtuszenkę, a żadnej nie można wierzyć. Za drzwiami rozległ się głos Standala: - Tutaj, Milico. Naczelny na nas czeka. - Dziękuję - odpowiedział srebrzysty głosik. - Teatr - pomyślał Malużkin. - Pokazówka. Drzwi otworzyły się i zjawiła się bogini. Królowa nocy, piękna dziewczyna w sarafanie z albumem w rękach. Tej dziewczyny dawniej nie było i być nie mogło. Tę dziewczynę można było zobaczyć tylko raz w życiu i do końca swoich dni o niej marzyć. - Dzień dobry - powiedziała dziewczyna i podała Malużkinowi rękę. Trzymała ją wyżej, niż to jest przyjęte, i dlatego dłoń znalazła się w pobliżu warg redaktora. Malużkin nieoczekiwanie dla siebie ucałował smukły, atłasowy przegub i usiadł oblewając się pąsem. - Czy ja również mogę usiąść? - zapytała dziewczyna. - Bardzo mi miło - odparł Malużkin. - To znaczy bardzo miło mi panią poznać. Proszę siadać, naturalnie. - Redaktor zapragnął mówić wytwornym stylem, chociażby takim, jakim posługiwali się bohaterowie Lwa Tołstoja. - Czuję się niezmiernie zaszczycony - zakończył. - Miszeńka z pewnością już o mnie mówił - uśmiechnęła się dziewczyna, a z jej oczu wytrysnęły ostre, promienne strzały. - Nazywam się Milica Bakszt i mieszkam w Wielkim Guslarze od ponad stu lat. - To niemożliwe - powiedział Malużkin przygładzając włosy na skroniach - zapamiętałbym z pewnością pani cudowne oblicze... Po redakcji rozeszła się już plotka, że u naczelnego siedzi jakaś nieznana piękność. Wszyscy myśleli, że należy do ekipy filmowej, kręcącej film historycznorewolucyjny. Mężczyźni udali się na korytarz, żeby zapalić. Palili obok drzwi gabinetu szefa. - Przecież pan mnie nie może znać - powiedziała Milica. - Jeszcze wczoraj byłam okropną staruchą, chodziłam o lasce. Potworny widok, zapewniam pana. Rozumie pan to, prawda? - O, tak - powiedział Malużkin. Milica zwinnie poderwała się z krzesła, obróciła się na obcasach tak zamaszyście, że sarafan zawirował i odsłonił zgrabne nogi, po czym zgarbiła się, oparła się na nie istniejącej lasce i szurając nogami postąpiła z trudem parę kroków. Malużkinowi zrobiło się wesoło i radośnie na duszy, więc powiedział: - Jest pani aktorką, utalentowaną aktorką, powinna pani zagrać w filmie. Maszynistki, które usłyszały te słowa przez ścianę, wyniosły na korytarz potwierdzenie plotki: nieznajoma była istotnie aktorką filmową, naczelny ją chwali. Stiepanow przypomniał sobie dwa filmy, w których ją widział. Wielu z obecnych również ją sobie przypomniało. - Bardzo dobrze to robisz - powiedział Standal. - Tak to mniej więcej wyglądało. Sam pamiętam. - Wierzy mi pan? - zapytała Milica znów siadając na krześle. Jej oczy znalazły się tak blisko twarzy Malużkina, że redaktor poczuł zawrót głowy i powiedział: - Wierzę pani we wszystkim, w wielkim j małym. - Milu. pokaż mu dowód osobisty - powiedział Standal. - Nie trzeba - zaoponował Malużkin. - Nie trzeba pokazywać żadnego dowodu. Misza zaraz przygotuje materiał, a pani niech nas nie opuszcza, błagam. Proszę mi opowiedzieć wszystko, co, jak i kiedy. Natychmiast do drukarni. - Zamiast wstępniaka - powiedział Standal, który był jeszcze bardzo młody i wierzył w triumf dobra. - Zamiast wstępniaka - potwierdził Malużkin. - Miszeńka - powiedziała Milica. - Wygląda na to, że on się we mnie zakochał. Najwyraźniej traci rozsądek. Co teraz zrobimy? Zakochał się pan we mnie? - Chyba tak - wyszeptał redaktor. Nie śmiał zaprzeczyć, ale nie chciał, żeby podwładni dowiedzieli się o tym. - No, to ja zabieram się do pisania? - powiedział Misza pytającym tonem. - Naturalnie. A pani... - w głosie Malużkina zabrzmiała żałosna prośba. - A pani posiedzi tu ze mną, prawda? - Posiedzę, pewnie, że posiedzę. Przecież nie wychodzisz na długo, Misza? - Nie potrzebuję wychodzić, napiszę tutaj, na parapecie. Mam już gotowy szkic. - No więc - powiedziała Milica - poznaliśmy się i teraz możemy swobodnie porozmawiać. Czyż to nie cudowne, że wczoraj byłam staruszką, a dzisiaj jestem młoda? - Cudowne - powiedział Malużkin. - Pani ma cudowne zęby. - A fe, takie rzeczy mówi się tylko brzydkim dziewczynom, żeby im nie było przykro - powiedziała Milica i roześmiała się tak srebrzyście, że drżenie przebiegło po palących w korytarzu mężczyznach, a maszynistki spoważniały i zachmurzyły się. - Ależ nie, cóż za pomysł! Pani ma piękne ręce i włosy, i nos - powiedział Malużkin. Chciał kontynuować tę wyliczankę, ale zadzwonił telefon i redaktor, który nie chciał z nikim rozmawiać, aby nie zniweczyć wspaniałego nastroju, podniósł jednak słuchawkę i powiedział ostro, żeby się od niego odczepili: - Mam naradę. Słuchawka zabulgotała odległym ludzkim głosem i Malużkin, który jej na czas nie odłożył, zaczął słuchać. Misza mrugnął do Milicy, sądząc, że sprawa jest załatwiona, a dziewczyna odmrugnęia mu, bowiem była zadowolona ze swej urody. - Tak - powiedział uprzejmie Malużkin. - Naturalnie. W jutrzejszym numerze, towarzyszu Biełow. Osobiście się tym zajmę... Doskonale sobie zdaję z tego sprawę, że to nasze zaniedbanie, towarzyszu Biełow