To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Znowu w nowym mundurze wojskowym, granatowych bryczesach i lakierowanych butach z cholewami. Spieszył się, nie dążył się przebrać, dureń, frant zafajdany... – Znacie Kungurowa? – zapytał Stalin. – Znam. Pracuje w sekretariacie jako referent. – Jeszcze dzisiaj zrewidować go na portierni, powiedzieć, że to ogólna kontrola, jutro niby wszystko zostanie zwrócone. Zabrać wszystko, co ma przy sobie: książki, dokumenty, notesy, wszelkie papiery, papierosy, jeśli pali, pióro. I wszystko to przynieść do mnie. I wziąć go pod obserwację. Kungurowa zrewidowano. Wszystko, co miał przy sobie, Pauker przyniósł do gabinetu Stalina, położył na stole i wyszedł z pokoju. Stalin przejrzał dokumenty. Dokumenty były czyste. Książka, ta sama, którą mu pokazywał Kungurow. Stalin przewertował ją, między stronicami nic nie znalazł, ale brzegi kartek były starannie wyrównane. Wysypał na stół papierosy z napoczętej paczki i sprawdził, czy w środku nie zostało coś schowane. Ale nic nie znalazł. Odkręcił pióro, przystawił do oka, ale i tu nic nie znalazł. Notesu Kungurow nie miał. Tylko malutki kalendarzyk. Stalin przejrzał go. Znalazł kilka nazwisk szeregowych pracowników KC, ich telefony domowe, tu i ówdzie adresy, pozostałe nazwiska były mu nieznane. Ale na wewnętrznej stronie okładki – ślady wycierania, widocznie robione były jakieś ołówkowe notatki, potem gdzieś przenoszone, a następnie starannie wytarte zwykłą gumką. Dokąd je przenosił? Do dziennika?! – Kungurowa natychmiast aresztować – rozkazał Paukerowi – i od razu dzisiaj poddać przesłuchaniu. Podczas przesłuchania dowiedzieć się, jakie prowadził notatki o pracy w KC i o pracownikach KC. Wszystkie notatki natychmiast doręczyć mnie. Przeszukać jego służbowe biurko, przeprowadzić dokładną rewizję w mieszkaniu i wszystko, napisane jego ręką, wszystko, co budzi podejrzenie, również przynieść do mnie. Jeśli nic nie znajdziecie u niego, dowiedzcie się, gdzie i u kogo może przechowywać swoje notatki, tam też przeprowadzić rewizję, a ludzi aresztować. To szpieg, prowadził szpiegowski dziennik o pracy KC. Przeszukano biurko Kungurowa na Kremlu, przeprowadzono rewizję w jego mieszkaniu, ale dziennika nie znaleziono. Żadnych rezultatów nie dała też rewizja w mieszkaniu jego rodziców i w mieszkaniu rodziców żony. Mimo skrajnych metod, zastosowanych przy przesłuchaniu, Kungurow nie przyznał się do prowadzenia dziennika. Jednocześnie jednak przyznał, że pracował dla wywiadu japońskiego i zamierzał zamordować towarzysza Stalina. W tydzień później został rozstrzelany. Żonę skazano na dziesięć lat obozów. Dzieci oddano do sierocińca. Krewni jego i żony zostali wysiedleni z Moskwy. 30 Szarok robił szybkie postępy w nauce języka. Spiegelglas miał rację – wiadomości, wyniesione ze szkoły, bardzo mu pomogły. W domu rodziców jakimś cudem zachowały się podręczniki francuskiego i jego stare uczniowskie zeszyty. Te wytarte, miejscami pożółkłe stronice ożywiły to i owo w pamięci i Szarok zjawił się u nauczyciela nie najgorzej przygotowany. Nauczyciel był od niego starszy o jakieś dziesięć lat, zachowywał się oschle, oficjalnie i zwracał uwagę na wymowę, która Szarokowi sprawiała największe trudności. Szczególny kłopot miał z wymawianiem głoski „r”. – Miękko, miękko, grasejować, jeszcze bardziej miękko, proszę powtarzać za mną. Szarok powtarzał, ale nie na wiele się to zdało. – Musicie przywyknąć do tego dźwięku, najlepiej ćwiczyć na słowach rosyjskich. Spróbujcie w domu, rozmawiając z żoną, wymawiać tę głoskę tak, jak słyszycie u mnie. – Nie mam żony – odpowiedział Szarok z uśmiechem. Nauczyciel puścił to mimo uszu. – Wobec tego czytajcie głośno gazety, to również pomaga. Żony Szarok rzeczywiście nie miał. Miał tylko Kalę. Poznał ją w tramwaju. Pomógł przystojnej kobiecie wejść na stopień, podtrzymał ją z tyłu za biodra, wepchnął do przepełnionego wagonu, a potem, w ścisku, jakby zapomniał zdjąć rękę z biodra. Wpadła mu w oko od pierwszego wejrzenia. Kala pracowała jako akuszerka w Izbie Porodowej im. Grauermana. Cztery, pięć razy w miesiącu przychodziła do niego po dyżurze, budziła go trzema krótkimi dzwonkami, tak jak się umówili, a on od razu od progu zaczynał ją całować, nie mógł się oderwać. Po morderczych, nerwowych nocach, pełnych krzyku, zmasakrowanych, okrwawionych twarzy i nienawiści, z jaką patrzyli na niego przesłuchiwani, co doprowadzało go do białej gorączki, obecność Kali uspokajała, przywracała mu równowagę ducha. – Dawaj palto – mówił i nie wypuszczając jej ręki zaciągał do pokoju. Ciskała na stół paczuszkę z chrustem albo z pączkami, które smażyła poprzedniego dnia, rozbierała się i dawała nura pod ciepłą kołdrę. Potem pili herbatę z tymi pączkami. Szarok patrzył na nią z zadowoleniem, wesołą, o dużych dłoniach, dopytywał się, skąd wzięła takie niezwykłe imię – Kaleria? – Jesteś popówna czy może kupcówna? – Jestem czystej wody proletariuszką – odpowiadała ze śmiechem. – Nie uda ci się mnie wrobić. Poszczęściło mu się z tą Kalą, ani słowa. Teraz, po przeniesieniu do wydziału zagranicznego, myślał nawet o zmianie rozkładu ich spotkań, marzył o częstszych spotkaniach. – Czytacie głośno gazety? – pytał nauczyciel. – Czytam. Każdego dnia. – W porządku. Róbcie tak dalej. Któregoś dnia, kiedy miał akurat wolne, przyszła matka, żeby posprzątać, poprać, to i owo ugotować. Jura wręczył jej drugi komplet kluczy. Kali nie obciążał swoim gospodarstwem, zresztą ona sama też się do tego nie paliła. Matka zachowywała się taktownie, w milczeniu wyrzucała do wiadra resztki zeschniętego chrustu, nie pytała, kto go przyniósł ani skąd te ślady szminki na filiżankach, ale tym razem, słysząc, jak Jura czyta głośno „Prawdę”, zastygła ze szczotką w ręku. – „W Rradzie Narrodowej odbyło się zebrranie, na którrym wygłoszono rreferrat o osiągnięciach rracjonalizatorrów. Rradość zgromadzonej publiczności...” – Oj, Bożeż ty mój, cóż ty takiego wygadujesz, zupełnie jak jakiś Abramczyk. – Słusznie zauważyłaś – roześmiał się Jura. – Uczę się obcego języka. – Douczysz ty się... Jeszcze powiedzą, żeś nie ruski... Jura uczył się chętnie, nawet z pasją