To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Taką opinię wyraził Henry, który odznacza się wspaniałą umiejętnością zachowania w każdej sytuacji zimnej krwi oraz zdolnością chłodnego i logicznego myślenia. Chwilowe trudności nie odstraszają go od wytrwałego dążenia do osiągnięcia wyznaczonego celu. Henry mimo wyrażanych zastrzeżeń jest dobrym i zdyscyplinowanym żołnierzem, zdecydowanym na udział w jutrzejszej akcji, choć uważa, że powinniśmy jeszcze odczekać, aż uzyskamy całkowitą pewność co do zrealizowania zamiarów. Ja myślę, że w Dowództwie również uprzytomnili sobie, jakie fatalne następstwa może mieć pospiesznie przeprowadzona, przedwczesna akcja. Nasi zwierzchnicy z pewnością uwzględniają jednak wiele innych, nie znanych nam czynników. Williams wyraża niezłomne przekonanie, że nakazem chwili stało się jak najszybsze sypnięcie sporej garści piasku w tryby machiny FBI, w przeciwnym bowiem razie zmiażdży nas ona niczym walec drogowy. Dlatego też głównym tematem naszej południowej rozmowy stała się kwestia, jak duże zniszczenia może wywołać ta ilość materiałów wybuchowych, którą dysponujemy. Jeżeli, zgodnie z naszym pierwotnym planem, wprowadzimy ciężarówkę przez wjazd do magazynu odbiorczego i zdetonujemy tam ładunek, eksplozja nastąpi na obszernym, centralnie położonym dziedzińcu, otoczonym ze wszystkich stron solidnym murem i otwartym u szczytu. Ed i ja wyraziliśmy jednogłośną opinię, że w tych warunkach nasz ładunek nie wyrządzi rozległych zniszczeń. Oczywiście, w biurach, których okna wychodzą na ów dziedziniec, nastąpi spustoszenie, nie możemy jednak liczyć na zburzenie wewnętrznej fasady budynku ani na to, by fala uderzeniowa zrujnowała podziemia i komputery. Zginie wprawdzie kilkaset osób, lecz żadną miarą nie wytrąci to machiny z działania. Sanders poprosił o dwa dodatkowe dni na zorganizowanie większej ilości materiałów wybuchowych, ale jego argumenty nie trafiły nikomu do przekonania; przecież "ósemka" nie zdołała dostarczyć niezbędnej porcji towaru przez ostatnie 12 dni. Williams stanowczo stwierdził, że codziennie zatrzymywanych jest blisko stu naszych "legałów", nie możemy sobie pozwolić na dalszą zwłokę, choćby i dwudniową. Mógł się na nią zgodzić tylko pod warunkiem uzyskania absolutnej pewności, że zdobędziemy w dodatkowym terminie niezbędne produkty. Ostatecznie postanowiliśmy wprowadzić ciężarówkę wprost na pierwszą podziemną kondygnację, do której prowadzi wlot z10th Street, usytuowany obok głównego wjazdu. Jeśli zdetonujemy ładunek w podziemiu pod dziedzińcem, eksplozja wyrządzi znacznie większe szkody, ponieważ nastąpi w zamkniętej przestrzeni. Z pewnością zapadnie się podłoga, co spowoduje zasypanie gruzem pomieszczeń z komputerami. Nadto ulegnie zniszczeniu jeżeli nie całość, to znaczna część systemu łączności wewnętrznej budynku oraz systemu zasilania w energię, albowiem ich główne urządzenia również znajdują się w podziemiach. Wielką niewiadomą pozostaje, czy gmach dozna tak wielkiego uszczerbku, żeby przez dłuższy czas nie nadawał się do użytku. Ponieważ nie dysponujemy szczegółowymi planami architektonicznymi budynku, nie znamy też żadnego inżyniera budowlanego, który mógłby udzielić nam wyjaśnień co do tej kwestii, jesteśmy skazani wyłącznie na własne domysły. Wprowadzenie ciężarówki do podziemia może również okazać się niewykonalne, ponieważ wjazd ów jest rzadko używany, a brama przeważnie zamknięta. W razie konieczności Henry zamierza ją staranować. Ano dobrze. Jutro wieczorem będziemy wiedzieli znacznie więcej niż teraz. Rozdział 6 13października 1991 r. Wczoraj, o godzinie 9.15, ładunek eksplodował w gmachu głównej siedziby FBI. Nasze obawy związane z faktem, czy nie jest zbyt słaby, okazały się nieuzasadnione; wybuch wyrządził ogromne zniszczenia. Niewątpliwie ustanie na kilka tygodni większość policyjnych operacji prowadzonych z centrali. Ponadto wszystko wskazuje, że osiągnęliśmy zasadniczy cel: został doszczętnie rozbity kompleks komputerowy. Rozpocząłem pracę nieco przed 5.00 rano; wraz z Edem Sandersem w garażu należącym do Jednostki nr 8 przystąpiliśmy do mieszania azotanu amonowego z olejem opałowym. Stawialiśmy po kolei na stole stufuntowe worki z nawozem, robiliśmy śrubokrętem u góry każdego z nich mały otworek, w sam raz, żeby zmieściła się końcówka lejka. Ja trzymałem worek, a Ed wlewał do wnętrza galon oleju. Po osłonięciu każdego otworka dużym plastrem folii samoprzylepnej przewracałem worek do góry nogami, żeby zawartość dobrze się wymieszała. Ed przelewał wężem do kanistra olej ze zbiornika pieca. Uporaliśmy się z 44 workami w blisko trzy godziny, co potężnie mnie wyczerpało