To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Przestawa³y lubiæ zabawy. Z ludŸmi te¿ siê tak dzia³o, ale bez takiej przesady. ¯aden tytanijny ojciec nie uczy³by go graæ w baseball. Tytanie lubi³y siê œcigaæ, ale nie zna³y innych sportów. Chris i Serpent napotkali wiele trudnoœci przy organizowaniu lig w takich dyscyplinach jak baseball, pi³ka no¿na (Chris z pocz¹tku nazywa³ to gr¹ w polo, po czym odrzuci³ pa³ki i pozwoli³ m³odym zwyczajnie kopaæ pi³kê), tenis, hokej czy krykiet, ale w koñcu im siê to uda³o. Odkryli, ¿e m³ode tytanie, odpowiednio wczeœnie przyzwyczajone do gier zespo³owych, jako doros³e graj¹ potem równie chêtnie. Serpent by³ najlepszym podaj¹cym w Gromow³adcach z Tonacji E, mistrzowskiej dru¿ynie kry-kieta Ligi Hyperioñskiej. Istnia³o wiele powodów, dla których Serpent chcia³ pogadaæ z Chrisem. Przede wszystkim dowiedzia³ siê o mistrzostwach œwiata. Na Ziemi zorganizowano je pomimo wojny cztery lata wczeœniej. Mecze rozgrywano w ró¿nych miejscach, rozsianych po ca³ym globie, aby nie stanowi³y kusz¹cego celu. Niemniej jednak trzy mecze zakoñczy³y siê przed czasem, bo stadion, gracze i kibice zamienili siê w popió³. Ostatecznie mistrzostwa wygra³a Wschodnia Syberia. Jednak¿e tego roku, roku mistrzostw, nie by³o mo¿liwoœci, by je zorganizowaæ. Nie istnia³ ju¿ ani jeden stadion i w zwi¹zku z tym nale¿a³o przenieœæ mistrzostwa na Gajê. Serpent zamierza³ zostaæ ich organizatorem. Ta myœl tak go podnieci³a, ¿e a¿ przyœpieszy³ kroku. Niestety by³ zmuszony przypomnieæ sobie po raz setny, ¿e swym ogonem wskazuje komuœ drogê. Zwolni³ i obejrza³ siê przez ramiê. Wlok³a siê, choæ mog³a biec. Przecie¿ proponowa³ jej, ¿e j¹ przewiezie, nieprawda¿? Parskn¹³ z niesmakiem. Sama jest sobie winna, jeœli ma obola³e nogi. Novie dokucza³y nie tylko obola³e nogi. Podobnie jak jej matka nigdy nie by³a uosobieniem cierpliwoœci. Lada chwila mdg³a eksplodowaæ. Zaledwie rok wczeœniej pozna³a smak ¿ycia, wszystkie przejawy œwiata. Kongregacja dryfowa³a w La Grange Dwa, trwa³a, niezawodna i realna. Potem Rada postanowi³a j¹ przesun¹æ. Zbyt wiele 0’Neilów zosta³o trafionych pociskami. Nikt nie by³ w stanie przewidzieæ, co zrobi¹ maniacy na Ziemi. Poczyniono wiêc przygotowania i uruchomiono potê¿ne silniki. Czarownice z Kongregacji postanowi³y, ¿e polec¹ do Alpha Centauri. Jeszcze na pocz¹tku roku Robin by³a Czarn¹ Madonn¹. Teraz by³a nikim. O ma³y w³os uniknê³a egzekucji, a sposób i ej ucieczki nie pozostawi³ mo¿liwoœci powrotu. Ponadto ten ostateczny upadek poci¹gn¹³ za sob¹ równie¿ Novê. By³a banit¹, podczas gdy ca³a jej kultura pêdzi³a teraz do gwiazd. No i oczywiœcie by³ jeszcze on. ¯e te¿ tak to siê w³aœnie da streœciæ - pomyœla³a. - Istota tak potworna, ¿e a¿ wymaga opanowania nowego kompletu zaimków. On. Jemu. Jego. S³owa te rani³y jej uszy jak jakiœ groteskowy œmiech. Ma³o tego. Teraz jeszcze na dodatek to okropne miejsce. Zaraz po wyl¹dowaniu na Gai razem z Robin musia³y walczyæ o ¿ycie. Zabi³y prawie setkê ludzi. Rozmiary tej rzezi zupe³nie j¹ zdruzgota³y. Nigdy dot¹d nikogo nie zabi³a. Wiedzia³a, jak to siê robi, ale stwierdzi³a, ¿e teoria i praktyka to dwie oddzielne rzeczy. Mdli³o j¹ przez wiele dni. Nie by³o godziny, w której by nie przypomnia³a sobie stosu cia³ ociekaj¹cych krwi¹, albo wilczych stad dzieci odzieraj¹cych trupy z ubrañ. Robin liczy³a, ¿e Nova potraktuje te potworne zwierzaki jak ludzi. ¯e siê z nimi zaprzyjaŸni, Wielka Matko, uchowaj! Wszyscy liczyli, ¿e bêdzie rozmawia³a z tym obrzydliwym Conalem, z tym podstêpnym, œmierdz¹cym, w³ochatym, niezdarnym workiem miêœni o g³owie wielkoœci ³ebka od szpilki, którego najœwietniejsz¹ godzin¹ by³aby jego aborcja we wczesnym stadium rozwoju. A teraz szli na spotkanie z jeszcze jednym mê¿czyzn¹. NajwyraŸniej afera w Bellinzonie im nie wystarczy³a i nawet matka uwa¿a³a, ¿e trzeba przejœæ ca³¹ d¿unglê, ¿eby go znaleŸæ. Wszystko na Gai by³o okropne. Panowa³ paskudny upa³. Nova codziennie wylewa³a z siebie wiadra potu. A do tego jeszcze dobija³a j¹ wspinaczka. Jej cia³o by³o tutaj zbyt lekkie i stale siê potyka³a, oszukana przez wyuczone odruchy. By³o cholernie ciemno. Powietrze cuchnê³o zgnilizn¹, dymem i dzicz¹. To wszystko by³o takie ogromne. Kongregacja zmieœci³aby siê w obrêczy Gai z tak¹ ³atwoœci¹, jak gwóŸdŸ w oponie ciê¿arówki. I absolutnie nic siê nie zmienia³o. Nikt nigdy nie zamyka³ okien przed nadejœciem nocy i nie otwiera³ ich na powitanie przyzwoitego dnia. Tutejsze przemijanie czasu mia³o zupe³nie inny przebieg. Têskni³a za tamtymi mi³ymi pó³godzinami, za wygodnym cyklem dni i tygodni. Bez nich zupe³nie traci³a rozeznanie. Mia³a ochotê zasn¹æ, by po przebudzeniu stwierdziæ, ¿e to by³ tylko sen. Posz³aby na spotkanie Rady i razem z Robin nieŸle by siê z tego uœmia³y. Pamiêtasz to miejsce, do którego trafi³aœ, gdy by³aœ dzieckiem, mamo? Có¿, œni³o mi siê, ¿e tam by³yœmy i ¿e ty mia³aœ dziecko. Ch³opca, dasz wiarê? Ale to nie by³ sen. Usiad³a na drodze. ¯ó³ta tytania imieniem Serpent, która wygl¹da³a dok³adnie tak samo jak jej matka, ale któr¹ nale¿a³o uwa¿aæ za samca, zatrzyma³a siê i coœ do niej zawo³a³a. Zignorowana, odczeka³a chwilê, po czym ruszy³a dalej. Novie to odpowiada³o. St¹d by³o ju¿ widaæ dom na drzewie