To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Umilkł nagle. Miał ochotę wymierzyć sobie kopniaka. Graelam, który potrafił być subtelny, zapytał delikatnie: - Kim ona jest, Dienwaldzie? Jak się domyślam, chodzi o dziewkę, która siedziała ci okrakiem na piersi i walczyła z tobą w błocie. -Tak. - Nie powiesz nic więcej? Gdzie teraz przebywa? - Nie ma się w co ubrać. Ta stara suknia, ostatnia, jaką miała, należała do mojej żony. Dziewka ma na sobie tylko pled, więc siedzi w mojej sypialni. Kassia przechyliła na bok głowę. - Dziewka? Jak ona ma na imię? - Morgan - odpowiedział Dienwald bez zastanowienia, lecz niemal natychmiast ugryzł się w język. Cóż, stało się. Powtórzył więc, spoglądając Graelamo-wi prosto w oczy: - Ona ma na imię Morgan i jest moją kochanką. - To wieśniaczka? Dienwald potrząsnął energicznie głową, lecz odpowiedział: - Tak. 196 Graelam prychnął. - O co tu chodzi, Dienwaldzie? Nie próbuj kłamać, bo i tak się zorientuję. Jesteś przejrzysty niczym staw wiosną. - Przed chwilą powiedziałeś, że jestem zręcznym kłamcą. - Przesadzałem. - Na miłość Boską, uspokójcie się i zamilknijcie! Powiedziałeś, że kobieta, którą widzieliśmy, nazywa się Morgan. Dość dziwne imię, lecz niech ci będzie. Pójdę do niej. Nie mam przy sobie zapasowych ubrań, ale mogłabym jej coś przysłać. - To wielka dziewucha, prawdziwa tyka. Nic z twoich rzeczy nie będzie na nią pasować. Lecz Kassia tylko zmarszczyła brwi, strzepnęła spódnicę bladoróżowej wełnianej sukni, wygładziła rękawy i wymaszerowała dostojnie z sali. Dopiero teraz Dienwald zauważył jej wielki brzuch. Nagle ogarnął go lęk. Odwrócił się do Graelama. Przyjaciel skinął głową. - Opiekuję się nią, jak tylko potrafię najlepiej. Jest taka drobna, a dziecko wciąż rośnie. Nalegała, aby tu dziś ze mną przyjechać. Nie mogłem jej odmówić. W Wolffeton nudzi się i denerwuje. Kobiety nie pozwalają jej niczego robić i nawet moi ludzie trzęsą się nad nią, gdy tylko pojawi się na dziedzińcu. Trzeba ci widzieć Blounta, mojego rządcę. Uważa, że nawet trzymanie w ręce pióra przerasta jej siły. To wszystko bardzo ją irytuje. - Kiedy pojawi się dziecko? - Dopiero w czerwcu. Na samą myśl o porodzie umieram z lęku. Graelam zaklął ponuro, a Dienwald zamyślony, choć pełen nadziei, powiedział: - Wydaje się piękna, zdrowa i wesoła jak zawsze. 197 - Tak - zgodził się z nim Graelam, osuszając kufel. Spojrzał na Dienwalda. - Wolałbym, żebyś nie wyrażał się o mojej żonie tak, jakbyś był jej kochankiem. To mnie drażni. A teraz powiedz, naprawdę nie ty ukradłeś wino? Nie zwabiłeś statku na skały fałszywymi światłami? - Szkoda, że o tym nie pomyślałem - powiedział Dienwald z nieukrywanym żalem w głosie. - A zatem, to musiał być Roland - stwierdził Graelam, kiwając z satysfakcją głową. - Połamię mu żebra za tę impertynencję. - Chciałbym to zobaczyć - oświadczył Dienwald. * Kassia wchodziła po schodach. Trzymała się poręczy, stąpając ostrożnie z uwagi na dziecko, które nosiła. Czuła się wspaniale. Nic jej nie dolegało i była pełna chęci do życia. Gdyby tylko Graelam jej uwierzył i przestał się nad nią trząść. To takie denerwujące. Na dodatek ojciec zagroził, że przyjedzie do Wolffeton, by osobiście czuwać nad córką. Jeżeli do tego dojdzie, ona z pewnością zwariuje. Zapukała delikatnie do drzwi sypialni Dienwalda, a potem przekręciła gałkę. Drzwi były zamknięte. - Proszę, Morgan, pozwól mi wejść. To ja, Kassia de Moreton. Philippa z niedowierzaniem spojrzała na drzwi. Morgan! Kim, na świętego Andrzeja, mogła być ta Morgan? Wstała, owinęła się szczelnie pledem i boso podbiegła do drzwi. Otworzyła je i uśmiechnęła się. - Proszę, wejdź, pani. - Dziękuję. Ojej, widzę, że Dienwald mówił prawdę. Nie masz ubrań. 198 Philippa przytaknęła. - Nie jesteś córką chłopa, prawda? To kolejny żart Dienwalda? - A co powiedział? - Że jesteś jego kochanką. Philippa prychnęła i odrzuciła w tył głowę. Jej włosy, prawie suche, opadły splątaną falą na ramiona i plecy. - Masz piękne włosy - powiedziała Kassia. - Zawsze chciałam mieć takie. Niedawno poważnie zachorowałam i ogolono mi głowę. Włosy co prawda odrosły, i to nawet gęściejsze niż przedtem, ale i tak nie umywają się do twoich. Czy mogłabym usiąść? Ten ciężar trochę waży. Już kiedy mała dama przemierzała pokój, Philippa uświadomiła sobie, że ta niewiasta jest szczera i bardzo miła. A także ciężarna. I poślubiona temu wielkiemu wojownikowi. Przez chwilę wyobrażała sobie, że olbrzym Graelam kładzie się na drobnej kobiecie