To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Tak jak to zrobiła w przypadku tamtego pamiętnego konia. Podniosła wzrok i spojrzała na Ling Po, który powiedział: - Tak, panno Despard. Tę figurkę wykonano niecałe dwa lata temu. - Ale gdzie? Kto to potrafił zrobić, i w jaki sposób? W ogóle nie przypuszczałam, że mogą istnieć falsyfikaty, które same w sobie są już też dziełami sztuki. Ktokolwiek to zrobił, jest geniuszem! Nieznanym, ale z całą pewnością geniuszem. - Zgadzam się z panią. Ja również nie zetknąłem się z tak doskonałą podróbką autentyku, przez wszystkie lata, które przeżyłem w tym zawodzie. - Czy te sprzedawane na aukcji mojej siostry przedmioty również były takie? To znaczy, czy były równie doskonałe? - Były absolutnie doskonałe, wszystkie. Podobnie zresztą, jak i dostarczone wraz z nimi świadectwa pochodzenia. - I mam rozumieć, że nadal nikt - ale to absolutnie nikt - niczego nie podejrzewa? - Nikt. O tym, że to falsyfikaty, wiem tylko ja i Rollo. Teraz wie o tym także i pani. To wszystko. - Dzięki Bogu! - Kate odetchnęła z ulgą. - Gdyby to wyszło na jaw, firma Despards byłaby zrujnowana. - Zawahała się na chwilę, po czym zapytała: - Ale niech mi pan powie, skoro triady to mafia, czyli gangsterzy, to dlaczego zajęli się podrabianiem dzieł starej sztuki? To chyba nie pasuje do ich zainteresowań, nie jest w ich stylu. - Tak, ma pani rację. W każdym razie jeszcze do niedawna tak było. Ale teraz tego rodzaju działalność najwyraźniej też staje się jednym ze sposobów poszerzania obszarów ich... aktywności. Jak pani może wie, włoska mafia zaczynała jako szanowana organizacja społeczna, rodzaj grup samoobrony. Podobnie było z naszymi triadami, które kiedyś też cieszyły się powszechnym szacunkiem. Natomiast teraz zajmują się już wyłącznie zastraszaniem, wymuszaniem haraczy, kontrolują prostytucję i handel narkotykami. Szeregowych członków triady do dziś rekrutują głównie z ulicznych mętów, ale wyżej w ich hierarchii spotyka się coraz więcej ludzi wykształconych, o znacznej kulturze i, powiedziałbym, trudnych do odróżnienia nawet w najbardziej szacownych kręgach współczesnego społeczeństwa. Żaden przypadkowy klient nie przerwał ich rozmowy, ale Ling Po najwyraźniej nadal chciał - na wszelki wypadek - zachować ich przyjęte dla ostrożności role. Tak więc Kate wciąż siedziała na ustawionym na wprost lady fotelu, jako klientka, a Ling Po tym razem ustawił przed nią seledynową misę, na widok której Kate na chwilę zapomniała o tym, że jest krańcowo roztrzęsiona, i wykrzyknęła z zachwytem: - Och, to doprawdy cudowne! Cudowne! Jednak niemal natychmiast wróciła do spraw w tej chwili dla niej najważniejszych. - A zatem Rollo wie o tym wszystkim? - Tak, wie. Wie też - niemal wszystko - o triadach. Nauczył się o nich bardzo wiele, kiedy był tu podczas wojny. - Z grupami artystycznymi ENSA? - zapytała z pewnym niedowierzaniem Kate. - Grupa estradowa z programami dla wojska w jego przypadku była tylko przykrywką. W rzeczywistości Rollo wtedy - podobnie jak i ja - pracował dla brytyjskiego wywiadu wojskowego. To było następne uderzenie, kolejny szok, który przyprawił Kate o zawrót głowy. - Kto, Rollo? - wykrzyknęła. - Był szpiegiem? - Spojrzała na Ling Po i przez chwilę pozostała z otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszała. - Pan chyba mnie nabiera - powiedziała niepewnie. - Nie - zapewnił Ling Po, choć i w jego głosie pojawił się odcień pewnego zakłopotania. Mimo woli spojrzał na swe odbicie w lustrze. - Oczywiście było to wiele lat temu, obaj wtedy byliśmy młodzi. Czasy były inne... no i my chyba także byliśmy inni. - Westchnął z wyraźnym żalem i dokończył: - Tak czy inaczej od tego czasu pozostawaliśmy w kontakcie. - Zawsze wiedziałam, że Rollo ma różne znajomości na całym świecie -powiedziała Kate, na wpół do siebie. - Ale to jest coś tak niesłychanego, że po prostu chce mi się śmiać! Rollo był kiedyś szpiegiem, prawdziwym szpiegiem? Takim, o jakich pisze John le Carre, w "Ze śmiertelnego zimna", na przykład? - Ja też czytałem tę znakomitą książkę. Tak. Właśnie tacy byliśmy, tyle tylko, że naszym przeciwnikiem byli Japończycy. - Wciąż nie potrafię w to uwierzyć. - Kate popatrzyła na swego rozmówcę nieomal z lękiem. - Stale mam wrażenie, że za chwilę obudzę się, jak Alicja w krainie czarów, i odkryję, że to wszystko tylko mi się śniło. - Zapewniam panią, panno Despard - powiedział Ling Po bardzo poważnie - że to się pani nie śni nawet w najmniejszym stopniu. To szczera prawda. Kate potrząsnęła głową, jakby usiłując wyrzucić z niej to, co już się tam nie mieściło. - Szpieg! szpieg! - mruczała pod nosem. - Rollo czasem mówił mi, że przez całe życie zmierzał właśnie do tego, ale ja nigdy nie brałam tych słów poważnie, nie przyszło mi do głowy, że mógłby nim być rzeczywiście... - Nagle uderzyła ją nowa myśl: - A zatem on zna chiński? - Ależ tak, i to bardzo dobrze. Potrafi mówić w kilku dialektach - kantońskim, mandaryńskim, a także w popularnym tu w Hongkongu dialekcie Hakka. Kate cofnęła się i zasłoniła sobie oczy rękami. - Chyba zaczynam wariować! - powiedziała, mimo woli zaciskając wargi. - Po prostu musiałam dostać hopla! To wszystko jest przecież zbyt fantastyczne, żeby to mogła być prawda! - Obróciła się do Ling Po. - Niech pan mi powie, że wciąż jestem przy zdrowych zmysłach! Pan jest tym chińskim kupcem, zajmującym się antykami, o którym Rollo mi opowiadał, prawda? Ling Po pochylił głowę z uszanowaniem. - Mam zaszczyt być właśnie tą wymienioną przez niego osobą. - I to pan tak podniecił jego ciekawość, że postanowił przylecieć i zbadać to osobiście? Bo uważał, że coś tu śmierdzi? Rzeczywiście śmierdzi, tyle że teraz dla niektórych już śmierdzi trupem! Jego trupem! - W głosie Kate pojawiły się nutki prawdziwej histerii. Ling Po nadal mówił bardzo spokojnie. - Proszę pani, Rollo koniecznie chciał udowodnić, że wciąż jest coś wart, że wciąż się do czegoś nadaje. Parę razy mówił do mnie: " Poczekaj tylko, aż Kate się dowie, do czego się tu dokopałem, bardzo szybko zacznie ze mną rozmawiać zupełnie inaczej". Kate zatrzepotała powiekami. - To prawda, że wystąpiły między nami pewne różnice zdań. Był na mnie zły, ponieważ sądził, że chcę go odsunąć na margines, pozbawić pozycji, którą przez tyle lat stale zajmował w moim życiu. Ling Po westchnął. - Tak. Rollo z pewnością musiał to przeżyć bardzo boleśnie. - Boże drogi, jakaż ja byłam naiwna! Wiedziałam, że dużo podróżował po świecie i że poznał przy tej okazji mnóstwo ludzi, ale wciąż jest dla mnie niewyobrażalne... - Pisywałem do niego - powiedział Ling Po. - Utrzymywaliśmy kontakt listowny, więc któregoś dnia napisałem mu, co odkryłem. - W jaki sposób? - wybuchła Kate. - I jak może być pan aż taki pewny, że to falsyfikaty? - Po prostu zbadałem nie jeden, ale kilka takich przedmiotów