To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

- Więc dobrze - rzekła ciotka Amalia - wiem, że mogę na was polegać. Dobranoc wam! I poszła. W sieni natknęła się na Keesa, najstarsze z trojga dzieci, który niósł siano do butów. Słyszał on również ostatni fragment rozmowy. - No, Janie - powiedział, rzucając spojrzenie na zapłakanego brata i ubłocony jeden tylko but - wydaje mi się, że istnieje nikła nadzieja, że siwek świętego Mikołaja uszczypnie siana z twojego buta! Co znowu zmajstrowałeJ! A potem wszyscy usłyszeli całą historię. Tylko z wielkim trudem mogli powstrzymać się od śmiechu. - Tak, tak, z wielkiej radości musiałeś wyrzucić coś w powietrze? - powiedział Kees. - I nie znalazłeś nic lepszego niż swój prawy drewniak? - dodała Mina. Mama jednak pogłaskała chłopca po głowie i powiedziała: - Wyszoruj teraz swój lewy drewniak zewnątrz i wewnątrz i postaw go obok butów Keesa i Miny, przy piecu, Janie! Ja tymczasem nakryję świeży obrus, aby pokoik wyglądał bardziej świątecznie, gdy nocą przyjdą święty Mikołaj i Czarny Piet! Gdy potem Kees wkładał siano do butów, spostrzegł w bucie Jana karteczkę. - Co to jest? - zapytał. - Napisałem dla Mikołaja wyjaśnienie - odpowiedział Jan - dlaczego stoi tylko mój jeden but, i żeby wiedział, że nie zrobiłem tego umyślnie. - Nieźle! - stwierdził Kees. A potem dzieci ustawiły się ze swymi drewniakami i wspólnie zaśpiewały piosenkę o świętym Mikołaju: Mikołaju, święty mężu,@ przybywaj na swym koniu@ wraz z Czarnym Pietem.@ Wszystko, czego sobie życzymy,@ zabawki, ciastka, marcepany@ przynieś, prosimy nam!@ Jeśli uczyniliśmy coś źle@ to nam przebacz święty mężu,@ siweczku i ty Czarny Piecie!@ A potem poszli spać. Przez dłuższy czas panowała cisza, nic się nie działo. Gdy zbliżała się północ, dał się słyszeć stuk końskich podków i dźwięk srebrnego dzwoneczka. Bezgłośnie otworzyły się drzwi i wszedł święty Mikołaj w czerwonym, utkanym złotem odzieniu, a za nim w ciemnym płaszczu z kapturem Czarny Piet. - A więc tu mieszkają Kees, Mina i Jan? - zapytał święty Mikołaj. - Tak, mężu Boży - odpowiedział jego sługa Czarny Piet - tak jest. A teraz sprawdzę w mojej księdze, jak ma się sprawa z tą trójką. Tak, a więc mamy tu: dwoje dzieci, które zasługują na nagrodę, są to Kees i Mina, i jedno dziecko, które nie zasłużyło sobie na nagrodę, a nazywa się Jan. - Nie zasłużyło? Czy to się zgadza, Czarny Piecie? Sprawdź jeszcze raz, czy się nie pomyliłeś! - Nie, nie, święty mężu, jest tu wyraźnie napisane: Jan, lat 9, chłopiec, który wszystko, co mu wpadnie w ręce, wkłada do swych drewniaków, wszystko poza swoimi stopami. - Co ty powiesz, Czarny Piecie! No tak, a co można włożyć do drewniaków poza stopami? - No, święty mężu, wszystko co spodoba się małemu chłopcu: żaby, ryby, padalce, kwiaty, jagody - bo ja wiem, co jeszcze? A jego zapotrzebowanie na skarpetki jest niesłychane. I ciągle jest przeziębiony. Teraz spójrz, co tam stoi pod piecem: para drewniaków Keesa, druga para Miny i tylko jeden but Jana. Tylko lewy but! - Jeden but? Rzeczywiście, Piet, to coś szczególnego. Sza, sza, sza! Ale jest tam jakaś kartka! "Kochany święty Mikołaju, bardzo mi przykro, że mogę wystawić tylko jeden drewniak, z tym drugim miałem niestety pecha. Rzuciłem nim w młyn, ponieważ tak się cieszyłem na twoje przyjście. To była zwykła nieuwaga, wierz mi! I podaruj mi mimo to żaglówkę! Twój wdzięczny Janek". - A widzisz, Czarny Piecie, była to tylko zwykła nieuwaga! Można więc zastosować prawo łaski zamiast kary, tak sądzę... A cóż to jest? Na dworze słychać lekkie stąpanie. Piet odpowiedział trochę zakłopotany: - Twój siwek nadchodzi, święty mężu, chce dostać swoje siano. Zaraz będziemy wiedzieli, czy faktycznie Jan zasłużył na łaskę! Potem podprowadził siwka najpierw do drewniaków Miny. Siwek zgryzł siano z dużym smakiem. Potem podszedł do butów Keesa. Tam najpierw trochę obwąchał, i oddał się jedzeniu. Wreszcie jednak siano zniknęło