To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
Zabójca nie musiał nawet dobywać broni ani zacierać śladów przestępstwa. Ta gadatliwa kobieta już się nie obudzi. Generał Aszer zdzielił elewa pięścią w plecy; żołnierz zwalił się na zakurzoną ziemię koszarowego dziedzińca. -Ofermy nie zasługują na nic lepszego! Z szeregu wystąpił jeden z łuczników. -Generale, on nie zrobił nic złego. -Zamknij gębę i natychmiast wyłaź z szeregu. Piętnaście dni ścisłego i dłuższa służba w jakiejś twierdzy na Południu nauczą cię dyscypliny. Generał wydał rozkaz, żeby oddział przez godzinę biegał z łukami, kołczanami, tarczami i torbami z żywnością - na wojnie warunki będą jeszcze cięższe. Jeśli któryś z żołnierzy przystawał z wyczerpania, ciągnął go za włosy i zmuszał do dalszego biegu. Recydywistów czekało gnicie w karcerze. Generał miał doświadczenie i wiedział, że tylko bezlitosne szkolenie prowadzi do zwycięstwa. Każdy morderczy wysiłek, każdy wyuczony odruch dawały w boju dodatkową szansę na przeżycie. Zabłysnął kiedyś na polach bitew w Azji, odniósł szereg głośnych zwycięstw, mianowano go potem naczelnym inspektorem jazdy, dowódcą oddziałów nowozaciężnych i szefem wyszkolenia w centralnych koszarach w Memfisie. Z okrutną radością rozstawał się właśnie z tą funkcją - ostatni awans, oficjalnie zatwierdzony poprzedniego dnia, zwalniał go wreszcie od tej pańszczyzny. Jako namiestnik faraona na obszary leżące poza Egiptem będzie przekazywał teraz rozkazy doborowym garnizonom przygranicznym, będzie prowadził rydwan Jego Majestatu i pełnił funkcję chorążego po jego prawicy. Aszer był niski i nie miał miłej powierzchowności: włosy gładkie, tors szeroki, nogi krótkie i muskularne, ramiona pokryte czarnym i twardym zarostem. Przez jego pierś, od ramienia aż po pępek, biegła blizna -wspomnienie ostrza, które kiedyś omal nie pozbawiło go życia. Z dzikim śmiechem zadusił wtedy napastnika gołymi rękoma. Pokryta zmarszczkami twarz generała wyglądała jak pyszczek gryzonia. Po tym ostatnim poranku spędzonym w ulubionych koszarach Aszer myślał już tylko o przyjęciu, które miano wydać na jego cześć. Zdążał właśnie do łazienki, gdy podszedł doń oficer łącznikowy. -Przepraszam, generale, ale jakiś sędzia chciałby z tobą mówić. -Co za jeden? -Nigdy go tu nie było. -Spławić go! -Twierdzi, że sprawa pilna i poważna. -Dotyczy? -Poufne. Dotyczy tylko ciebie. -Dawać go tu! Pazera wprowadzono na środek dziedzińca, gdzie stał generał z rękoma założonymi do tyłu. Po lewej stronie nowozaciężni wykonywali ćwiczenia siłowe, po prawej wprawiano się w strzelaniu z łuków. -Jak się nazywasz? -Pazer. -Nie znoszę sędziów! -Co masz przeciwko nim? -Wszędzie wtykają nos. -Prowadzę śledztwo. Chodzi o zniknięcie człowieka. -W pułkach, którymi ja dowodzę, wykluczone. -Nawet w honorowej warcie przy Sfinksie? -Wojsko to zawsze wojsko, nawet gdy chodzi o weteranów. Wartowników przy Sfinksie mianowano zgodnie z regulaminem. -Były dowódca wart nie żyje. Tak twierdzi jego żona. A tymczasem władze żądają, żebym zatwierdził jego przeniesienie. -No to zatwierdzaj! Nie kwestionuje się poleceń zwierzchników. -W tym wypadku trzeba. Generał poczerwieniał. -Jesteś młody i niedoświadczony. Zmykaj! -Nie jestem twoim podwładnym, generale, i chcę znać prawdę o dowódcy wart. To ty powołałeś go na to stanowisko. -Uważaj no, sędziuniu, nie zawraca się głowy generałowi Aszerowi! -Nie stoisz ponad prawem. -Nie wiesz, z kim mówisz! Jeszcze jeden wyskok, a zmiażdżę cię jak robaka. I Aszer zostawił Pazera samego na środku dziedzińca. Jego zachowanie zaskoczyło sędziego. Po co ta gwałtowność, jeśli nie ma sobie nic do zarzucenia? Gdy wychodził z koszar, zatrzymał go stojący u wejścia łucznik. -Sędzia Pazer? -Czego chcesz? -Być może zdołam ci pomóc. Czego szukasz? -Informacji w sprawie byłego dowódcy wart przy Sfinksie. -Jego akta są w archiwach koszarowych. Chodź za mną. -Dlaczego to robisz? -Jeśli znajdziesz coś, co by obciążało Aszera, oskarżysz go? -Bez wahania. -No to chodź! Archiwista to mój przyjaciel, on też nienawidzi generała. Łucznik i archiwista poszeptali między sobą. -Na to, żeby mieć wgląd do archiwum koszarowego - oświadczył archiwista -musiałbyś otrzymać zezwolenie z urzędu wezyra. Ja wychodzę na kwadrans coś zjeść. Jeśli za powrotem jeszcze cię tu zastanę, będę musiał wszcząć alarm. Pięć minut na zorientowanie się w rozmieszczeniu akt, trzy minuty na wyszukanie właściwego zwoju papirusu, reszta na przeczytanie dokumentu, zapamiętanie go, wsunięcie z powrotem na miejsce i wyjście