To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Ponadto, i to było najdziwniejsze, świeżo wyzwolona Czeczenia miała pozostać w „strefie rublowej", czyli nadal używać rosyjskiego pieniądza. Gdy tylko państwowa telewizja poda, że Putin podpisał dekret o wycofaniu wojsk z Czeczenii, terroryści zaczną zwalniać zakładników. Dowódca dodał jeszcze jedno ostrzeżenie: jeśli Rosjanie wezmą do niewoli ich krewnych, połowa zakładników zginie. Nie widząc sensu kwestionowania tych żądań, Auszew postanowił zobaczyć się z zakładnikami. Wpuszczono go do sali gimnastycznej. - Było tam jak w łaźni - wspominał. - Dzieci siedziały prawie nagie, bo było bardzo duszno, nie miały wody i od dwóch dni nic nie jadły. Baliśmy się, że zaczną umierać na zawał serca i tak dalej32. Na widok Auszewa sala ożywiła się, niektórzy zakładnicy klaskali. - Prosiłem, żeby się trzymali, powiedziałem, że będę nadal pertraktował i próbował rozwiązać sytuację33. Potem wyprowadzono go z sali. Dyrektorka powiedziała mu, że zakładników jest 1200, a potem uklękła przed nim. - Rusłanie, ratuj nasze dzieci34. Pięćdziesiąt dwie godziny w Biesłanie 37 Auszew domagał się, aby terroryści zwolnili znajdujące się w sali niemowlęta wraz z ich matkami, na co ci wyrazili zgodę, pozwalając mu zabrać ze sobą 25 kobiet i dzieci. Była wśród nich Fatima Cgajewa, która wciąż karmiła piersią córeczkę Alonę. W sali gimnastycznej było jednak dwoje innych dzieci Fatimy, 10-letnia Kristina i 3-letni Machar. Fatima kazała Kristinie wziąć na ręce Alonę i wyjść z nią ze szkoły, ale jeden z terrorystów zatrzymał starszą dziewczynkę i powiedział, że niemowlę może zabrać tylko sama Fatima. Kobieta stanęła przed dylematem podobnym do słynnego wyboru Zofii - mogła uratować niemowlę, ale czy wolno jej było zostawić na łasce losu pozostałą dwójkę? Powierzyła więc Alonę Au-szewowi, a sama została w szkole35. Kiedy Auszew wrócił do sztabu kryzysowego, przedstawił sytuację w całej jej grozie. Zakładników było znacznie więcej niż 354, a warunki w dusznej sali gimnastycznej bardzo szybko się pogarszały. Koniecznie należało coś przedsięwziąć. W końcu ktoś rzucił pomysł skontaktowania się z Asłanem Maschadowem, dowódcą czeczeńskich partyzantów uważanym za mniej radykalnego niż Basajew. Przez pięć lat Rosjanie odmawiali rozmów z Maschadowem, odrzucali jakiekolwiek porozumienie z nim i nazywali terrorystą. Teraz wyciągali do niego rękę. Za zgodą Putina Auszew i Dzasochow zadzwonili do Achmada Zakajewa, mieszkającego w Londynie przedstawiciela Maschadowa. Zakajew zgodził się pomówić z Maschadowem, ale zaznaczył, że ma z nim kontakt tylko w jedną stronę; Maschadow może do niego zadzwonić, ale nie odwrotnie. Powiedział też, że jeśli Maschadow miałby przyjechać do Biesłanu, aby przekonać porywaczy do opuszczenia szkoły, to Rosjanie będą musieli zagwarantować mu bezpieczeństwo. Choć Rosja domagała się od Wielkiej Brytanii ekstradycji Zakajewa, zaproponował on, że sam przyjedzie do Biesłanu i porozmawia z terrorystami; nie żądał przy tym gwarancji bezpieczeństwa. Rosjanie rozłączyli się, aby przemyśleć to, co usłyszeli36. Alik Cagołow nie spał tej nocy. Wielu dorosłych nieruchomo patrzyło przed siebie, dzieci były apatyczne. Żadne nawet się nie wzdrygnęło, kiedy terroryści strzelali w powietrze. - Byłem zupełnie przekonany, że nie dożyjemy ranka - powiedział Cagołow. Strach wśród zakładników narastał. - Obrażali się, jeśli ktoś nie dawał im swego moczu do picia. Niektórzy uczniowie prosili Cagołowa, aby oddał dla nich mocz do butelki; odmówił. 38 Cień Kremla - „Ale my umieramy bez wody!" - wspominał Cagołow słowa jednego z nich. - Chciałem to zrobić, ale po prostu nie mogłem37. Również terroryści byli coraz bardziej niespokojni. Znów wezwali Lidię Calijewą i kazali jej zadzwonić do władz. Dyrektorka znała dzieci Taj-muraza Mamsurowa i poszła ich szukać, bo pomyślała sobie, że najlepiej będzie zadzwonić do przewodniczącego miejscowego parlamentu. Kilka chwil później w rosyjskim sztabie kryzysowym rozległ się dzwonek telefonu komórkowego. - Zaczęłam mówić po osetyjsku - wspominała Calijewą - i powiedziałam tylko kilka słów: „Umieramy, proszę, pomóżcie nam". Pułkownik natychmiast kazał jej przejść na rosyjski. Calijewą poprosiła go, aby pozwolił 11-letniemu synowi Mamsurowa Zelimowi porozmawiać z ojcem38. - Tatusiu - powiedział chłopiec do telefonu - oni mówią, że ma nie być szturmu. Powiedzieli, że jeżeli dojdzie do szturmu, to wszystkich nas wysadzą w powietrze. Mamsurowa uderzył stanowczy ton głosu syna. - Jesteś mężczyzną i powinieneś być odważny - powiedział chłopcu. - Opiekuj się siostrą. Próbujemy wam jakoś pomóc. Mamsurow dodał jeszcze, że będą się starali nie dopuścić do szturmu. - Kto inny tutaj podejmie decyzję. Ale jeśli usłyszymy coś o szturmie, to inni rodzice i ja przyjdziemy do was i damy się wysadzić razem z wami39. Putin upoważnił w końcu swego doradcę do spraw Czeczenii, Asłam-beka Asłachanowa, do przyjazdu do Biesłanu. Kiedy jego samolot startował z moskiewskiego lotniska, wiele osób w sztabie kryzysowym miało nadzieję, że Asłachanow przywiezie ze sobą jakieś konkretne decyzje prezydenta, które pozwolą przełamać impas