To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Cały tron zafalował jak w przegrzanym powietrzu. Nagle zmienił się w popielaty dym, zaczął wirować, zmniejszając się z każdym obrotem, aż stał się cieniutką smużką, która schowała się w buteleczce. Shota zakorkowała naczyńko i na powrót umieściła je pomiędzy piersiami, wsuwając tak głęboko, że zniknęło. Kahlan ze świstem wciągnęła powietrze. Oczy Shoty oderwały się od oczu Richarda i spojrzały na rozpiętą koszulę chłopaka. Spojrzały z rozbawieniem albo z zadowoleniem. Richard poczerwieniał. Uśmiech wiedźmy stał się szerszy. - Cóż za rozkoszny bezwstyd. - Przesunęła długim, czerwonym paznokciem po piersi chłopaka aż do pępka, delikatnie poklepała jego brzuch. - Zapnij koszulę, Richardzie, bo mogę zapomnieć, po co się tu zjawiłam. Twarz Richarda jeszcze bardziej spurpurowiała. Zaczął zapinać guziki; Kahlan przysunęła się doń bliżej. - - Muszę ci podziękować, Shoto - oznajmił, wtykając koszulę w spodnie. - Naprawdę mi wtedy pomogłaś, choć może o tym nie wiesz. Pomogłaś mi znaleźć rozwiązanie. - - Zamierzałam ci pomóc. - - Nie rozumiesz. Mówię, że pomogłaś mi odkryć, jak być z Kahlan. Dzięki tobie wymyśliłem, jak możemy być razem, ona i ja. Jak mogę ją kochać. - Uśmiechnął się. - Pobieramy się. Nastąpiła chwila lodowatej ciszy. - To prawda - powiedziała Kahlan, dumnie unosząc brodę. - Kochamy się... i już możemy być razem... Na zawsze razem. - Wściekała się, że się tłumaczy przed Shotą, i to tak niezdarnie tłumaczy. Przenikliwe oczy wiedźmy spoczęły na Kahlan. Uśmiech powoli zniknął z ust Shoty, a dziewczyna przełknęła ślinę, starając się rozluźnić zaciśnięte gardło. - Głupie dzieciaki - szepnęła Shota, z wolna potrząsając głową. - Szalone, głupie dzieciaki. Richard zaczął się denerwować. - Może i jesteśmy głupi, ale nie jesteśmy dziećmi i kochamy się. I pobierzemy się. Łudziłem się, że się z tego ucieszysz, Shoto, bo masz w tym swój udział. - Mówiłam ci, drogi chłopcze, że powinieneś ją zabić. - Z tamtym już koniec - zaprotestowała Kahlan. - Sprawa została rozwiązana. Już wszystko dobrze. Wszystko w porządku. Dziewczyna wstrzymała oddech, czując, że traci grunt pod nogami. Ona i Richard przelecieli przez izbę i wylądowali na przeciwległej ścianie. Uderzenie było tak silne, iż na moment straciła oddech. Przed oczami tańczyły jej iskierki. Spuściła wzrok, próbując widzieć wyraźnie. Kahlan i Richard tkwili rozpłaszczeni na ceglanej ścianie, dobre trzy stopy nad klepiskiem. Dziewczyna z trudem oddychała. Mogła poruszyć tylko głową. Nawet ubranie przylgnęło do ściany. Płaszcz leżał na niej, jakby to była podłoga. Richard był równie bezsilny jak ona. Kręcili głowami, napinali mięśnie - bez skutku. Shota sunęła ku nim przez izbę, oczy miała groźne i gniewne. Stanęła przed Kahlan. - Nie musi cię zabijać? Wszystko dobrze, Matko Spowiedniczko? - Tak - wykrztusiła dziewczyna, starając się, by zabrzmiało to pewnie, choć bezsilnie wisiała na ścianie. - Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, Matko Spowiedniczko, że nie mówiłam tak bez powodu? - Tak, ale to... - Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, Matko Spowiedniczko, dlaczego Spowiedniczki nie powinny kochać swoich partnerów? I że być może istnieją inne przyczyny, dla których on powinien był cię zabić? Kahlan milczała, a w jej umyśle kłębiły się oszalałe myśli. - - O czym ty mówisz? - zapytał Richard. Shota zignorowała go. - - No i, Matko Spowiedniczko? Kahlan tak zaschło w gardle, że musiała parę razy przełknąć ślinę, zanim zdołała się odezwać. - O co ci chodzi? Jaki powód? - Czy spałaś już z tym mężczyzną, którego kochasz? Czy już to uczyniłaś, Matko Spowiedniczko? Teraz Kahlan się zarumieniła. - - Jak można kogoś o to pytać!? - - Odpowiedz, Matko Spowiedniczko - syknęła Shota - albo natychmiast obedrę cię ze skóry i coś sobie z niej zrobię. I tak mam na to wielką ochotę. Lepiej nie próbuj kłamać. - - Ja... My... Nie! Co cię to obchodzi!? Wiedźma przysunęła się bliżej. Jej spojrzenie sprawiło, że Kahlan krzyknęła w duchu. - - Lepiej dwa razy się zastanów, zanim to zrobisz, Matko Spowiedniczko. - - O co ci chodzi? - szepnęła zaskoczona Kahlan. Shota skrzyżowała ramiona na piersi. W jej głosie zabrzmiała jeszcze większa groźba. - Spowiedniczki nie powinny kochać swoich partnerów, bo muszą im nakazać, by zabili nowo narodzonych synów. Mąż Spowiedniczki powinien być porażony jej mocą, żeby bez zastrzeżeń spełnił każde jej życzenie. Bez zastrzeżeń. - Ale... Shota przysunęła się jeszcze bliżej; w jej oczach płonął gniew. - Jakże go o to poprosisz, skoro go kochasz!? Jak mogłabyś poprosić Richarda, aby zabił swego syna!? Myślisz, że zrobiłby to? A ty? Zabiłabyś syna swego ukochanego? Zabiłabyś, Matko Spowiedniczko? Słowa Shoty bezlitośnie raniły serce i duszę Kahlan. Z trudem zdołała wyszeptać: - Nie. Dziewczyna czuła, jak ulatują wszelkie nadzieje, jak znika radość i szczęście. Uradowana odkryciem, że nie straci Richarda, że mogą być razem, nie poświęciła ani jednej myśli przyszłości. Owocom owego bycia razem. Dzieciom. Myślała tylko i wyłącznie o Richardzie, o tym, że będą razem. - I co wtedy, Matko Spowiedniczko!? - krzyknęła Shota. - Wychowasz go? Ukarzesz świat Spowiednikiem!? Spowiednikiem! - Opuściła ręce; tak zaciskała pięści, że aż zbielały kostki palców. - Znów sprowadzisz na świat mroczne czasy! Mroczne czasy! Przez ciebie! Bo kochasz tego mężczyznę! Czy w ogóle o tym pomyślałaś, głupie dziecko? Kahlan z trudem oddychała przez zaciśnięte gardło. Chciała uciec od Shoty, ale nie mogła się poruszyć. - Nie wszyscy Spowiednicy byli źli. - - Niemal wszyscy! Niemal wszyscy! - Wiedźma wskazała palcem Richarda, nie patrząc nań. - Zaryzykujesz dobro świata, ponieważ kochasz tego mężczyznę? Narazisz wszystkich na ponowną grozę mrocznych czasów, bo samolubnie zechcesz ocalić życie synowi ukochanego? - - Shoto. - Głos Richarda brzmiał zadziwiająco spokojnie. - Większość Spowiedniczek rodzi dziewczynki. Zamartwiasz się czymś, co prawdopodobnie nigdy się nie zdarzy. Może w ogóle nie będziemy mieli dzieci. Są i bezpłodne małżeństwa. Martwisz się na wyrost