To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Nyara z obaw¹, Skif niechêtnie. Mroczny Wiatr nie bra³ im tego za z³e. Przeczuwa³, i¿ Nyara domyœla³a siê, jak wygl¹da jego plan, od pocz¹tku, od mglistych zapowiedzi, gdy pyta³ o po³o¿enie twierdzy Zmory Soko³ów. Natomiast Skif nie mia³ chyba o niczym pojêcia, choæ we wszystkim, co dotyczy³o Nyary, by³ nies³ychanie podejrzliwy. - Przejdê od razu do rzeczy - zacz¹³ Mroczny Wiatr. - Zanim przedstawiê plan radzie, musimy siê od was dowiedzieæ... - Zamilk³ na chwilê, a potem zwróci³ siê do Nyary: - Dziœ po po³udniu poprosi³em ciê, ¿ebyœ pomog³a mi okreœliæ miejsce, w który znajduje siê zamek twego ojca. Mniej wiêcej nam siê uda³o, prawda? Powoli skinê³a g³ow¹, bior¹c od hertasi kubek z herbat¹. Trudno by³o odczytaæ cokolwiek z jej twarzy; widocznie dawno temu nauczy³a siê nie okazywaæ uczuæ. Nie chcia³ jej o to pytaæ. Nie chcia³ jej stawiaæ w po³o¿eniu, w którym bêdzie potrzebowa³a takiego opanowania. W koñcu rzek³: - To jeszcze nie to pytanie, choæ zwi¹zane z nim: czy umia³abyœ odnaleŸæ drogê do fortecy i... wróciæ tam? Skif wrzasn¹³ i podskoczy³; Nyara jednak potrz¹snê³a g³ow¹ i po³o¿y³a mu d³oñ na kolanie, by pozby³ siê obaw. Nie uspokoi³ siê, ale ucich³ na razie, rzucaj¹c obu magom nieprzyjazne spojrzenia. "Hm. Ciekawe. Uzna³em go za bezbronnego, lecz s¹dz¹c po tym, jak dr¿y mu prawa rêka, ma ukryty nó¿. Gdyby móg³, zamiast ciskaæ sztylety z oczu, rzuci³by jeden prawdziwy" - pomyœla³ Mroczny Wiatr. - OdpowiedŸ na oba pytania brzmi: tak - odpar³a spokojnie Nyara. - Mia³am k³opoty z odnalezieniem zamku na mapie, bo nie widzia³am na niej znaków rozpoznawczych, po których orientujê siê w terenie, a umiem to robiæ. Nie mia³am okazji przekonaæ siê o tym, póki nie uciek³am, lecz bardzo rzadko zdarza mi siê b³¹dziæ. Z ³atwoœci¹ znajdê twierdzê. - Zwil¿y³a wargi, ukazuj¹c koñce ostrych zêbów. Napi³a siê i ci¹gnê³a: - Mogê j¹ znaleŸæ i znam wiele wejœæ do œrodka. Mornelithe nie zdo³a upilnowaæ ich wszystkich, zw³aszcza tych tajnych. Niektóre mi pokazano, lecz czêœæ odkry³am sama. - Jej wargi skrzywi³y siê w s³abym uœmiechu. - Nie obawiam siê pu³apki. Wed³ug mego ojca moim jedynym celem jest uciec jak najdalej; nie spodziewa siê mojego powrotu. Wykorzystam wejœcia, których nikt nie zna lub na które nikt nie zwraca uwagi. Potrafiê j¹ ukryæ, jeœli o to chodzi - wtr¹ci³a Potrzeba. - Na przyk³ad rozci¹gnê nad ni¹ iluzjê odbicia: dla magicznego wzroku stanie siê czêœci¹ pejza¿u. Co wiêcej, w ten sposób schowam sam¹ siebie. Patrzcie. W tej chwili Potrzeba znik³a i Mroczny Wiatr nie móg³ jej ujrzeæ magicznym wzrokiem. Dla zwyk³ych oczu nie ró¿ni³a siê niczym od zwyczajnego, szerokiego ostrza; dla zmys³ów magicznych obie po prostu nie istnia³y. Skif sam siedzia³ na ³ó¿ku. I nagle Nyara znów siê pojawi³a. - Dobrze, doskonale - odezwa³ siê Œpiew Ognia, wyra¿aj¹c sw¹ aprobatê. Wychyli³ siê do przodu. - Dowiedzcie siê zatem o szczegó³ach naszego planu. Najbardziej niebezpieczne zadanie przypadnie tobie, Nyaro. Obarczymy ciê wielk¹ odpowiedzialnoœci¹. Nikt ciê nie obwini, jeœli siê teraz wycofasz. Potrz¹snê³a g³ow¹, ale nie by³ to gest odmowy. - Przyczyni³am siê czêœciowo do waszych k³opotów - rzek³a. - Nale¿y siê wam zadoœæuczynienie. Na pewno nie zostanie sama - wtr¹ci³a sucho Potrzeba. - Ju¿ sobie radzi³am z niespodziankami Zmory Soko³ów. Hmm. Mo¿e kiedy uderzy na nas w³aœciwym rodzajem mocy, zdo³am j¹ przeobraziæ i wykorzystaæ do uwolnienia Nyary od resztek jego czarów. - Na to nie liczê - rzek³a z lekk¹ nagan¹ Nyara. - Nawet o tym nie myœlê. Bêdê wdziêczna, jeœli ci siê uda, lecz nie nara¿aj siê niepotrzebnie z tego powodu. Gdyby Potrzeba mog³a wzruszyæ ramionami, na pewno teraz by to zrobi³a. - Có¿, jak wiecie od Nyary i Skifa, przybra³am postaæ miecza, gdy¿ czasem jeden cz³owiek mo¿e zdzia³aæ wiêcej ni¿ ca³a armia - przypomnia³a. - Nie znam zbyt dobrze naszego wroga, ale chyba szansê nie s¹ teraz mniejsze ni¿ wtedy, gdy przeobrazi³am siê w miecz. Mroczny Wiatr zerkn¹³ na Skifa. Ten mrucza³ pod nosem, lecz wzruszy³ ramionami. - Ona sama podejmuje decyzje - rzek³. - Moje próby przekonania jej tylko pogorsz¹ sprawê. Chce przez to przejœæ; ja zaœ zrobiê, co mogê, by jej pomóc. - Mroczny Wiatr podniós³ sceptycznie brwi. Skif skrzywi³ siê. - Nie podoba mi siê to - przyzna³. - Bojê siê o ni¹ œmiertelnie i gdyby to by³o mo¿liwe, poszed³bym zamiast niej. Nie udajê, ¿e jest inaczej. Powiedzmy, ¿e nauczy³em siê, jakie to g³upie powstrzymywaæ kogoœ przed zrobieniem tego, co musi. Nawet kiedy bardzo mi na tym kimœ zale¿y. Mroczny Wiatr widzia³ jednak wyraz oczu herolda. Jeœli Nyarze coœ siê stanie, Skif osobiœcie weŸmie odwet na twórcy tego planu. - Doskonale! - przyklasn¹³ Œpiew Ognia. - Skoro Nyara siê zgadza, czas przedstawiæ nasz plan radzie. Mo¿e wymyœl¹ lepszy. Zebranie na polance Dêbu Rady okaza³o siê mniej liczne ni¿ zazwyczaj. Przybyli tylko: Gryfy, Nyara, Skif, Œpiew Ognia, Zimowy Ksiê¿yc, Towarzysze, Elspeth i Mroczny Wiatr. ¯adnych innych magów nie potrzebowali. Kethra i Gwiezdne Ostrze wracali do zdrowia, Klejnot Nocy i Lodowy Cieñ oszczêdzali si³y. Z wojowników obecni byli jedynie Skif i Zimowy Ksiê¿yc. Czasem jeden czy kilku dokona tego, co nie udaje siê ca³ej armii. Œpiew Ognia straci³ wiele ze swojej beztroski w ci¹gu ostatnich paru dni. Zmieni³ wymyœlne stroje na prostsze, takie, jakich u¿ywali inni. Nie móg³ ca³kowicie ukryæ jaœniej¹cego ptaka na swym ramieniu; tylko ptak i uderzaj¹ca uroda odró¿nia³y go od innych magów k'Sheyna. - Oto jak wygl¹da sytuacja - zacz¹³ Œpiew Ognia. Z kamyków i kawa³ka sznurka zacz¹³ uk³adaæ coœ w rodzaju pajêczyny. - Gdybym poszuka³ tego wczeœniej, zobaczy³bym, jak powstaje - lecz utkano j¹ szybko, w poœpiechu. Zreszt¹ mo¿emy to wykorzystaæ. - Co to jest? - spyta³ zaskoczony Mroczny Wiatr. - Za³o¿ê siê, ¿e Zmora Soko³ów macza³ w tym palce, cokolwiek to jest. Œpiew Ognia zarumieni³ siê. Mroczny Wiatr pierwszy raz widzia³ go zak³opotanego. - Przepraszam - rzek³ adept. - Zapomnia³em, i¿ nikt z was nie pracowa³ ze mn¹ nad tym. Wróg usi³uje zaw³adn¹æ moc¹ kamienia; dlatego stworzy³ siatkê ognisk mocy i po³¹czy³ je pr¹dami. Obejmuje ona ca³y obszar jego w³adzy. Przyjrzyjcie siê wewnêtrznym wzrokiem, a zobaczycie. Treyvan przyjrza³ siê modelowi i zawarcza³: - To coœœœ nowego, prrrawda? - Nowe tylko dla niego. - Œpiew Ognia potrz¹sn¹³ g³ow¹. - Widzia³em ju¿ takie rzeczy. Nie s¹ wcale takie u¿yteczne, jak myœl¹ ich twórcy. Maj¹ jedn¹ zasadnicz¹ wadê: jeœli zewnêtrzne krawêdzie sieci os³abn¹, ich autor wcale tego nie zauwa¿a. Pod silnym ciosem po³¹czenia przerw¹ siê, a moc zwróci siê przeciw twórcy sieci. - W jaki sposób? - chcia³ wiedzieæ Zimowy Ksiê¿yc. Œpiew Ognia uœmiechn¹³ siê s³abo. - Gdyby nie przygotowa³ drogi ucieczki, prawdopodobnie zostanie wci¹gniêty w pustkê miêdzy Bramami; jak gdyby wszed³ w Bramê, a wtedy Brama i wyjœcie zosta³yby zniszczone - odrzek³ mu