To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
A bez pomocy kogoś pracującego w obsłudze nie zdołaliby tak sforsować tych drzwi. Tutejsza policja jest niezła. Sądzę, że w ciągu dwudziestu czterech godzin będą mieli akta wszystkich pracowników i kompletne wyniki analiz tej kartki. Wątpię, żeby było problemem szybkie zawężenie listy podejrzanych do paru osób. - Policja będzie współdziałać? - Raczej tak. Raz, że mają u mnie parę długów wdzięczności, dwa - nie lubią porwań i zwykle gotowi są trochę nagiąć przepisy, byle dorwać porywaczy. Zilwicki spojrzał ponownie na odręczną wiadomość napisaną na kartce papieru i parsknął pogardliwie: - Zawodowcy! DZIEŃ DRUGI Helen Początkowo Helen planowała urobek, czyli ziemię i gruz, po prostu zostawiać koło wygrzebanej dziury, gdyż podłoga także się z nich składała, a dodatkowo walały się na niej większe i mniejsze kawałki murów, złomu i rozmaite śmieci. W jednym rogu była ich całkiem duża sterta. Szybko jednak zorientowała się, że jeżeli porywacze rozejrzą się dokładniej, przynosząc jej posiłek, to zauważą ślady jej poczynań. Taka inspekcja wydawała się mało prawdopodobna, bo byli tak aroganccy i pewni siebie, że najwyraźniej w ogóle im przez myśl nie przeszło, że czternastolatka może próbować ucieczki, ale nie oznaczało to, że była niemożliwa. Helen nigdy porządnie się im nie przyjrzała, bo nie bardzo miała okazję. Gdy pojawili się w mieszkaniu, nałożyli jej na głowę worek i przestała widzieć cokolwiek. Wiedziała jedynie, że musieli mieć pomocnika wśród obsługi technicznej budynku, bo jakoś udało im się niepostrzeżenie przemycić ją do garażu. A kompleks mieszkalny był tak gęsto zaludniony, że inaczej nawet przy starannym zaplanowaniu byłoby to niemożliwe. Worek zdjęto jej dopiero, gdy znaleźli się w podziemiach, i to też raczej z konieczności, a nie zgodnie z planem. Okazało się to niezbędne, gdyż alternatywą było niesienie jej, na co najwyraźniej porywacze nie mieli ochoty. Podłoga podziemnego labiryntu była bowiem nierówna i pełna rozmaitych przeszkód i Helen ciągle się o coś potykała. Najpierw zarobiła parę kuksańców i usłyszała serię inwektyw, ale w końcu porywacze doszli do wniosku, że to nic nie da, i zdjęli jej worek z głowy. To że wcześniej nie zdawali sobie sprawy z takiej konieczności, dowodziło braku planu i beztroski. Samo porwanie przygotowali precyzyjnie, ale o oczywistych drobiazgach na następnym etapie po prostu nikt nie pomyślał Ponieważ Helen, chcąc pójść w ślady rodziców i zostać oficerem Royal Manticoran Navy, interesowała się historią wojskowości, było dla niej oczywiste, że porywacze są zbyt pewni siebie i nawet nie zadali sobie trudu zastanowienia się, co też przeciwnik (czyli ona) może przedsięwziąć. Takie lekceważenie i brak przewidywania zawsze się mściły. I miała zamiar im to udowodnić. Po zdjęciu worka też nie była w stanie dokładniej im się przyjrzeć, bo kiedy tylko próbowała spojrzeć w ich kierunku dostawała kuksańca. A po wepchnięciu jej do celi polecili, by stała twarzą do ściany, a plecami do drzwi za każdym razem, gdy usłyszy, że je otwierają, by dać jej jedzenie i picie. Ucieszyło ją to, zgodnie bowiem z tym, co wyczytała w rozmaitych powieściach, oznaczało to, że nie zamierzali jej zabić. Gdyby od początku mieli taki zamiar, nie zależałoby im na tym, by nie potrafiła ich rozpoznać. Tak przynajmniej głosiła teoria, w której Helen nie pokładała zbyt wielkiej nadziei. Nadal nie miała pojęcia, kim są porywacze ani też dlaczego ją porwali. Natomiast nie miała wątpliwości co do jednego: że w razie potrzeby nie zawahają się jej zabić. Fakt, w wieku czternastu lat raczej nie była ekspertem w tej dziedzinie, ale to akurat było oczywiste. Ich sposób chodzenia i całe zachowanie świadczyły, o tym, że uważają się za lepszych od całej reszty ludzkości. Poruszali się niczym leopardy puszące się przed spoczynkiem