To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.

Powinienem unieruchomić jego prawą rękę. Dzieliło nas piętnaście metrów. Słyszałem jego kroki - regular ne jak tykanie zegara. Czy zastanowi go widok samochodu? Nie. Nawet nie spojrzał. Siedem metrów. Cztery. - Un momentito, senor. - Trenowałem ten zwrot przez kilka ty godni. Zatrzymał się. Zza okularów w grubych oprawach spojrzał mi w oczy. Zrobił krok do tyłu. Rzuciłem się na niego i złapałem za pra wą rękę. Osunęliśmy się na ziemię i wpadliśmy do płytkiego rowu obok chodnika. Leżałem na plecach w błocie i z całej siły trzymałem . 1 66 go jedną ręką za gardło, a drugą za prawe przedramię. Charczał. Gdy udało mi się podnieść razem z nim, zwolniłem ucisk na szyi. W tym momencie wydobył z siebie przenikliwy krzyk. To był ryk zwierzęcia schwytanego w sieć. Ponowiłem ucisk. Natychmiast umilkł. Oprzytomniałem po lekkim wstrząsie. "Nic ci nie pomoże, łaj daku - powtarzałem w myślach, ciągnąc go do samochodu. - To twój koniec." W tym momencie pojawił się Meir. Złapał więźnia za nogi, ja trzymałem za ręce. Podeszliśmy do samochodu. Otworzy ły się tylne drzwi i wepchnęliśmy go do środka. Ja wślizgnąłem się za nim, nie zdejmując dłoni z jego ust. Meir obszedł samochód i usiadł na przednim fotelu. Hans zapalił silnik. Zanim ruszyliśmy, zawiązaliśmy mu chustkę i założyliśmy gogle na oczy. Meir podał z przodu koc i przykryliśmy go. Teraz całkowi cie przykryty leżał bez ruchu na podłodze. - Ein Laut und du bist tot - powiedział Hans. (Wydasz jeden dźwięk i nie żyjesz.) Twardo trzymałem pod kocem dłoń na jego ustach. Klement skinął głową. Zgodnie z rozkazem jechaliśmy w milczeniu. Nagle poczułem straszliwe zmęczenie. Teraz, gdy mieliśmy to już za sobą, jakby uszło ze mnie powietrze. Minęło kilka minut, zanim się zorientowałem, że jesteśmy sami. Nie było widać chryslera. Najwyraźniej w tej samej chwili zauwa żył to Hans. - Gdzie oni są? - powiedział nagle po angielsku. - A jak myślisz? - warknąłem. - Jeszcze na 202! Ale nie było czasu na kłótnie. Nagle wszyscy sobie uświadomi liśmy, że nie mamy pilota i w razie blokady wpadniemy jak nic! Kilka długich minut później spostrzegliśmy charakterystyczne światła pędzącego za nami chryslera. Zwolniliśmy, żeby puścić Aharona przodem, posłaliśmy im uśmiechy i podnieśliśmy kciuki do góry - twarze naszych kolegów się rozpogodziły. Po chwili zaczęli zgodnie z umową jechać sto metrów przed nami. Teraz mogłem zdjąć rękę z ust więźnia. Rękawiczka była lepka od jego śliny. Spojrzałem na wychudzoną postać pod kocem. Czy to naprawdę dzieło tej bestii? Czy ON jest zdolny do strachu? UNMOMENTITO, SEŃOR 1 67 Piętnaście minut później obydwa samochody stały na podwó rzu willi. Udało się? - zapytał spięty Dawid, zamykając bramę. Natych miast rzucił się do mercedesa. - Udało się! Wysiadłem, a on chwycił mnie w ramiona i ucałował. Przestań, co? - powiedziałem, wycierając twarz rękawem. Dołączyli do nas Aharon, Jack i doktor, wszyscy z wyraźnie od prężonymi twarzami. Jeden przez drugiego mówili, że nie tylko nie widzieli samego porwania, ale nawet odjazdu mercedesa. Zamil kli, gdy Uzi wyprowadził z samochodu więźnia z goglami na oczach. Po kolei każdy z nich bez słowa poklepał mnie po ramieniu. W towarzystwie Hansa i Uziego zaprowadziłem Attylę do jego pokoju. Zamknęliśmy za sobą drzwi i po raz pierwszy mogliśmy się mu dokładnie przyjrzeć. Stał na środku pokoju w płaszczu i go glach. Nie poruszał się, tylko dłonie mimowolnie zaciskał w pięść i prostował. Był śmiertelnie przerażony. Kilka miesięcy wcześniej Fritz Bauer dostarczył do Tel Awiwu pochodzącą z archiwum SS listę cech charakterystycznych, po któ rych można zidentyfikować Eichmanna. Hans jako spec od przesłu chań miał za zadanie przeprowadzić identyfikację, znał więc tę li stę na pamięć: blizna długości trzech centymetrów pod lewą brwią dwa złote mostki w górnej szczęce blizna długości jednego centymetra nad lewym dziesiątym że brem tatuaż pod lewą pachą z grupą krwi wzrost: 172-175 cm waga 77 kg (w 1934 roku) obwód głowy: 66 cm włosy: ciemny blond oczy: szaroniebieskie kształt głowy: podłużna wąska numer buta: 8 i pół numery SS: 45326 i 63752 numer legitymacji członkowskiej partii faszystowskiej: 889895 . 1 68 Na polecenie Hansa położyliśmy go w ubraniu na łóżku. - Wie ist dein Name? - zapytał Hans tonem, jakim przemawia się do nieposłusznego psa. (Jak się nazywasz?) - Ich bin Ricardo Klement - padła odpowiedź cichym, drżącym głosem. - Wie ist dein Name ? - Ich bin Ricardo Klement. Cztery razy padało to samo pytanie i ta sama odpowiedź. - Zdejmijcie mu płaszcz i koszulę - powiedział w końcu Hans po angielsku z wyraźnym obrzydzeniem. Zrozumiałem, dlaczego w dowództwie mówią o nim "hiszpański inkwizytor". Naszemu więźniowi taki ton musiał wydawać się groź ny, chociaż brzmiał chyba znajomo. Gdy postawiliśmy go na nogi, dotarło do mnie, że przecież miał okulary. O Boże! Co się z nimi stało? Nic nie powiedziałem. Przecież nie mogłem teraz poinformo wać Hansa, że zgubiłem okulary więźnia. Zdjęliśmy mu płaszcz, marynarkę, krawat, koszulę i buty. Stał w samych spodniach i skarpetkach, nadal zaciskał i prostował dło nie. Hans polecił, bym podniósł prawą rękę więźnia. Na miejscu tatuażu z grupą krwi znajdowała się niewielka blizna. Coś stamtąd usuwano. Blizna na żebrach pozostała. W milczeniu przystąpiliśmy do pomiarów. Wzrost, obwód gło wy. Rozmiar buta. Wszyscy trzej uganialiśmy się wokół niego niczym krawcy biorący miarę na elegancki garnitur. Wszystko się zgadzało z wyjątkiem informacji o uzębieniu. Nasz więzień miał sztuczną szczękę. - Wie ist dein Name? - zapytał ponownie Hans. - Otto Heninger - powiedział. Tych personaliów używał, gdy pracował jako drwal. Spojrzeliśmy po sobie. Nic nam to nie mówiło. - Twój numer SS - powiedział ostro Hans - to 45526. Przez chwilę milczał. - Nie - poprawił. - 45326. - Zgadza się. Wie ist dein Name? - Ich bin Adolf Eichmann. ROZDZIAŁ 19 Więzień doskonały sser cały wieczór spędził w pokoju hotelowym; czekał na wiado mość. W końcu pojechał do niego Aharon. Doktor Klein zbadał więźnia. Sprawdził Eichmannowi tętno i ci śnienie krwi. Wyniki przewyższały normę, ale z uwagi na okolicz ności nie było w tym nic alarmującego. Następnie zajrzał do jamy ustnej i do uszu, po czym ostukat go metalowym młoteczkiem