To byłby dla mnie zaszczyt, gdybyś złamała mi serce.
- Wszystko idzie zgodnie z planem - pochwaliła się Moira. - Wejdziemy na pokład okrętu i kiedy będziemy na pozycji, Michael osobiście wyda rozkaz odpalenia rakiet. Tylko w co je wystrzelić? W Londyn? Takie bum przydałoby się tym zasrańcom. Ale może sprzedamy nasze możliwości temu, kto da najwięcej. - Komu? - Libia raczej nie kocha Stanów Zjednoczonych. A ben Laden? Albo jego islamscy bracia? Chiny pewnie też ucieszyłyby się z małego wybuchu nad Waszyngtonem. Zaakcentowałyby mocniej swoje roszczenia do Tajwanu. Tyle jest forsy na świecie... - Przestajesz być idealistką- zauważyła Jennifer. - Chodzi ci o pieniądze, nie o wolność Irlandii Pomocnej. - Można mieć jedno i drugie. Jak często zdarza się okazja zdobycia dwudziestu pocisków z głowicami nuklearnymi? Musimy to wykorzystać. - Jeśli chcecie tylko zarobić, może Stany Zjednoczone zapłacą? Ile może być wart „Gorski" z pełnym uzbrojeniem? Miliard? Moira roześmiała się. Odrzuciła głowę do tyłu i wydała z siebie tak obłędny pisk, że Jen przeszły ciarki po plecach. - Miliard?! Więcej! Jesteś taka amerykańska. Myślisz, że każdemu zależy tylko na forsie, co? Nie! Wykorzystamy potęgę „Gorskiego" do uwolnienia Belfastu od tyranów. Rudej błyszczały oczy i falowała pierś. Zawładnęła nią pasja. A może fanatyzm? Jennifer nie była pewna. - Moira, chodź - zawołał O'Rourke. - Kuter przypłynął. Jen szarpnęła się mocniej, ale bez skutku. Zastanawiała się, czy Moira związała ją zwykłym sznurem, czy liną rybacką. Przewróciła się z krzesłem na podłogę i spojrzała na O'Rourke'a. Patrzył na nią bez wyrazu. - Zabierzemy cię ze sobą. Szkoda, że to się musiało tak skończyć, kochanie. Silne ręce poderwały ją do góry. W drzwiach uderzyła się w głowę. Moira i CTRourke zanieśli ją bez trudu na nabrzeże, gdzie czekał przycumowany kuter. Nagle ruda puściła ją i popatrzyła na niebo. - Słyszysz? Odrzutowce. Oboje pobiegli z powrotem do szopy. Nad portem przemknął z szybkością ponaddźwiękową pierwszy strike Orzeł. Podmuch obrócił Jennifer i omal nie wpadła do wody. Wykręciła szyję i zobaczyła, jak z gęstych chmur wynurza się osprey. Opadał w dół. Nie słyszała silników, bo dzwoniło jej w uszach od huku F-15, ale wystarczył widok. Powietrze przeciął tuzin celowniczych wiązek laserowych. Rozległ się cichy szum, kiedy F-15 E otworzył luk i zrzucił „inteligentne" bomby, naprowadzane laserem na cele oznaczone przez Huntera Blake'a. Potem myśliwiec stealth zniknął w ciemności, jakby go nigdy nie było. Eksplozje w bazie Sinn Fein oszołomiły Jennifer. Cieszyła się, że przy-wlekli jądo kutra, bo znalazła się daleko od wybuchów. Osprey zatoczył krąg nad pożarami niczym sęp nad padliną, obrócił skrzydła i wylądował na nabrzeżu. - Blake! - zawołała Jen. Nie była pewna, czy usłyszał, ale ją zobaczył. Pomachał do niej i uśmiechnął się obojętnie, potem podszedł niedbałym krokiem. Żałowała, że ma związane ręce i nie może go udusić za to aroganckie zachowanie. - Co za spotkanie, Jen - powiedział. - Akurat tutaj. Szybko przeciął jej więzy małym nożem. Wstrzymała oddech, gdy krew znów dopłynęła do zdrętwiałych dłoni. - Wynośmy się stąd - odparła. - Dorwałeś O'Rourke'a i Moirę? - A, tak, piękna Moira. Fajnie, że ty też miałaś okazję j ą poznać. - Też? - To długa historia. Masz rację, że trzeba stąd spadać. Za minutę główne uderzenie. Musiał jej pomóc dojść do ospreya. Usadowiła się na siedzeniu drugiego pilota i niezdarnie zapięła pasy. Hunter dał pełną moc i samolot wystrzelił do góry. Ledwo wyrównał lot, otoczyły ich smugi spalin z rakiet spadających z chmur na bazę Sinn Fein. - F-15. Wspaniałe maszyny, choć wolę F-22. Hunter okrążył zniszczoną bazę terrorystów. Przypominała dymiący krater. - To powinno zakończyć tę część operacji „Ogień Morski" - powiedział, jakby odpowiadał za całość. - Został jeszcze kuter. Wypływa w morze. Myśliwce go przeoczyły. - Fakt. To moja wina, bo nie zrzuciłem na niego boi naprowadzających. Ale chciałem, żeby tobie przypadł ten zaszczyt. Hunter wskazał włącznik na tablicy przyrządów. Jennifer wyciągnęła rękę i odchyliła klapkę zabezpieczającą. - Mamy na nich namiar. Ognia. Jen gwałtownie szarpnęła włącznik. Ospreyem rzuciło, gdy pocisk hellfire poszedł w dół i trafił w kuter. Jennifer wiedziała, że O'Rourke i Moira zginęli w szopie, ale to też była zemsta. Wyobraziła ich sobie na kutrze, jak patrzą bezradnie na nadlatujący pocisk, a potem idą na dno. W jej wyobraźni oboje wiedzieli, kto zadał im śmiertelny cios. Rozdział dwudziesty dziewiąty 7 listopada, godzina 17.45 czasu zachodnioeuropejskiego, Morze Irlandzkie Przeszukajcie cały okręt - rozkazał Travis. - Otwórzcie każdą szafkę. Myszkował po sterowni i kręcił głową. Urbanów zginął przez przypadek. Nie było sposobu, żeby go uratować, jeśli drużyna miała wykończyć terrorystów bez poważniejszych konsekwencji. - Sam, Sara, jaka sytuacja? - Wyłączyłem reaktory, szefie, ale coś tu nie gra. Czuję to przez skórę. Sam sprawiał wrażenie zestresowanego. Travis pomyślał, przez co przeszli. O bombach zegarowych w rosyjskich reaktorach i o udanych wysiłkach Sama. Teraz napięcie opadło. Opanowali „Gorskiego" i zabili porywaczy. Sam nigdy nie był taki przegrany po walce. - Idę na rufę - odrzekł Travis